Michał Woś o Pegasusie: Komisja śledcza nie ma najmniejszego sensu

- Na zwalczanie przestępczości - tak Michał Woś odpowiedział na pytanie, na co zostało przeznaczone 25 mln zł z wniosku o przekazanie środków, który podpisał. - Jestem zobowiązany do ochrony informacji niejawnych - tłumaczy wiceminister sprawiedliwości.

Publikacja: 03.01.2022 21:27

Michał Woś

Michał Woś

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

- System Pegasus dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego został zakupiony ze środków Funduszu Sprawiedliwości - pisze w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".  Z publikacji dziennika wynika, że wniosek ministra sprawiedliwości dotyczący "zmian w planie finansowym Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej na 2017 rok" pozytywnie zaopiniowała we wrześniu 2017 roku komisja finansów publicznych. Przedstawiając wniosek na forum komisji, wiceminister sprawiedliwości, Michał Woś nie mówił, że zmiany, które mają umożliwić kierowanie środków z Funduszu Sprawiedliwości do "instytucji z sektora finansów publicznych" umożliwią m.in. finansowanie zakupów dla CBA. Woś wyliczał jedynie, że 20 050 000 zł z Funduszu pójdzie teraz "na rzecz pomocy pokrzywdzonym i przeciwdziałania skutkom przestępczości", a aż 34 500 000 zł na "zakup usług oraz działania pozostałe, w tym promocję Funduszu". Komisja zaakceptowała wniosek bez dyskusji.

Czytaj więcej

Polskie służby za biedne na Pegasusa

- Czymś absolutnie naturalnym jest we współczesnych państwach, że mają narzędzia w ramach postępu technicznego, które pozwalają wykrywać i zwalczać przestępczość, także przestępczość związaną z działalnością różnych grup przestępczych za pomocą różnych komunikatorów. Być może to jest zła wiadomość dla ludzi złej woli, dla ludzi, którzy łamią prawo - mówił w rozmowie z Polsat News wiceminister sprawiedliwości.

- Komisja śledcza nie ma najmniejszego sensu, dlatego że komisje śledcze powołuje się wtedy kiedy nie działają instytucje państwa  - uważa Woś.

- Uważam, że to jest jakaś hucpa. Od wyjaśniania wątpliwości są instytucje państwa. Jeszcze raz powtórzę, w czasach kiedy prezesem (NIK) był obecny senator (Krzysztof Kwiatkowski), współpracujący z Platformą Obywatelską, wówczas ta transakcja, dotacja, była bardzo szczegółowo kontrolowana i wówczas ten senator nie dopatrzył się naruszenia prawa - dodał.

Woś nie odpowiedział, na co dokładnie przeznaczono 25 mln złotych. - Jestem zobowiązany do ochrony informacji niejawnych. Gdybym panu zaczął opowiadać, co formalnie, konkretnie było w tym wniosku, po pierwsze dałbym przestępcom wiedzę na tacy, a po drugie sam bym łamał prawo, to informacje niejawne - odpowiedział.

- System Pegasus dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego został zakupiony ze środków Funduszu Sprawiedliwości - pisze w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".  Z publikacji dziennika wynika, że wniosek ministra sprawiedliwości dotyczący "zmian w planie finansowym Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej na 2017 rok" pozytywnie zaopiniowała we wrześniu 2017 roku komisja finansów publicznych. Przedstawiając wniosek na forum komisji, wiceminister sprawiedliwości, Michał Woś nie mówił, że zmiany, które mają umożliwić kierowanie środków z Funduszu Sprawiedliwości do "instytucji z sektora finansów publicznych" umożliwią m.in. finansowanie zakupów dla CBA. Woś wyliczał jedynie, że 20 050 000 zł z Funduszu pójdzie teraz "na rzecz pomocy pokrzywdzonym i przeciwdziałania skutkom przestępczości", a aż 34 500 000 zł na "zakup usług oraz działania pozostałe, w tym promocję Funduszu". Komisja zaakceptowała wniosek bez dyskusji.

Polityka
List Mularczyka do Trumpa. Polityk PiS napisał m.in. o reparacjach od Niemiec
Polityka
Zatrzymanie byłego szefa ABW nie tak szybko. Sądowa batalia trwa
Polityka
Sikorski: Zapytałbym Błaszczaka, dlaczego nie znalazł rakiety, która spadła obok mojego domu
Polityka
Sondaż: Przemysław Czarnek, Karol Nawrocki, Tobiasz Bocheński? Kto ma szansę na najlepszy wynik w wyborach?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Gabinet polityczny Donalda Tuska po nowemu. Premierowi nie doradza już 23-latek