Minister zdrowia Adam Niedzielski dwoi się i troi, by zbić argumenty lekarzy i opozycji o konieczności wprowadzenia prawdziwych restrykcji, które wyhamowałyby IV falę pandemii. Mówi o ochronie populacyjnej osób wyszczepionych, niskiej hospitalizacji i polskim „genie sprzeciwu".
A przecież na radykalne działania pozwala mu ustawa „o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi" – nowelizowana rok temu przez Sejm.
Ustawa ta w obecnym kształcie, a także jej poprzedniczka, uchwalona w czasach rządów PO–PSL w 2008 r., w przypadku epidemii na obszarze kraju – lub jej części – pozwala wprowadzić od ręki m.in. obowiązkowe szczepienia ochronne wobec grupy osób. Mówi o tym art. 46 par. 3. „Ogłaszając stan zagrożenia epidemicznego lub stan epidemii, minister właściwy do spraw zdrowia lub wojewoda mogą nałożyć obowiązek szczepień ochronnych na inne osoby". Dziś obowiązkowe szczepienia obejmują aż 13 chorób zakaźnych, m.in. błonicę, gruźlicę czy tężec, i dotyczą przede wszystkim dzieci. Takie zalecenie dla rządu – obowiązkowego szczepienia dla służby zdrowia, nauczycieli – wydał jeszcze latem zespół ekspertów przy premierze. W obawie o spadek popularności w sondażach rząd się z tego wycofał.
Czytaj więcej
- Restrykcje nie są jedyną metodą walki z pandemią - oświadczył minister zdrowia Adam Niedzielski, pytany, dlaczego rząd nie zaostrza ograniczeń związanych z koronawirusem SARS-CoV-2. W rozmowie z RMF FM dodał, że teraz są inne narzędzia - sprawna organizacja systemu opieki zdrowotnej i szczepienia, a "za chwilę" będą leki na COVID-19.
Ustawa o chorobach zakaźnych wprowadza inne wyjątkowe instrumenty – np. zastosowanie środków przymusu bezpośredniego w przypadku, gdy osoba chora nie chce się zaszczepić lub poddać izolacji (art. 36). Z użyciem kaftana bezpieczeństwa włącznie.