Ta ścieżka tak. Ale życie nie znosi próżni i cały czas otwierają się kolejne. To jak walka policjantów i złodziei, która trwa od zarania dziejów. Kiedy jedną furtkę uda się zamknąć szybko okazuje się, że druga strona wymyśla nowe sposoby. Czy to oznacza, że należy się poddać, nie instalować zamków w drzwiach, nie ustawiać PIN-u w telefonie? Oczywiście nie. Naszą rolą jest to, żeby tempo przekazywania wiedzy o zagrożeniach było co najmniej takie same, jak tempo zaostrzenia się tych problemów i zagrożeń.
A czy widzi pan silosowość resortową?
Jak się czegoś nie da zrobić, to zawsze wygodnie jest powiedzieć, że jest to wina silosowości, bo te silosy nie mają twarzy, tylko są taką czarną dziurą, w którą wpadają świetne projekty. Ja uważam, że trzeba po prostu robić swoje i przełamywać te problemy. To jest jak najbardziej realne. Pamiętam, jak jeszcze w poprzedniej roli, przy wdrażaniu rozwiązań z zakresu e-zdrowia, też problemów było co niemiara. Ale na końcu udało się je przełamać, przede wszystkim dzięki temu, że po prostu wytłumaczyliśmy naszym partnerom o co nam chodzi i dlaczego chcemy iść w daną stronę.
Ale skoro jesteśmy przy e-zdrowiu, to przenosząc to na inną sferę, np. mieszkalnictwo, tam nie udało się stworzyć takiego systemu.
Nie chcę wypowiadać się o mieszkalnictwie, bo się nim nie zajmowałem. Ale przy e-zdrowiu na pewno pomogło to, że miałem wsparcie z wielu stron. Premier Mateusz Morawiecki nie szczędził środków, a ówczesny przewodniczący Komitetu Stałego wicepremier Jacek Sasin pomagał przeprowadzić zmiany w przepisach. Nikt nie wchodził specjalnie w szczegóły, po prostu każdy wiedział, że to ważne. O możliwość budowania niewielkiego domu bez zbędnych formalności walczono przez wiele lat. Nagle okazało się, że kiedy jest determinacja, to się da to zrobić i te przepisy już dziś obowiązują.
Niektórzy powiedzą, że to naiwność, inni, że pozytywizm, ale uważam, że jak się chce, ma się determinację, to zawsze się da.
Wracając do samej cyfryzacji - na ile obecne umocowanie tych procesów jest Pana zdaniem optymalne?
Jeśli czegoś nie da się zrzucić na silosowość, to zawsze w zanadrzu pozostaje też „zła struktura" albo jakieś inne organizacyjne niedogodności. Ja uważam, że to są takie rzeczy, którymi się nie warto zajmować, tylko trzeba dążyć do tego, żeby w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, zrobić jak najwięcej dobrego.
Natomiast to, że cyfryzacja jest teraz w Kancelarii Premiera, czyli w takim politycznym centrum rządu, ma bardzo wiele zalet. Wielokrotnie było podnoszone, że kiedy Ministerstwo Cyfryzacji funkcjonowało autonomicznie, miało problemy z przebiciem się z pewnymi kwestiami. Dzisiaj ministrem cyfryzacji jest premier. Trudno sobie wyobrazić lepszego ambasadora tych spraw.
Jakie są najważniejsze projekty cyfryzacyjne na najbliższe dwa lata, do wyborów?
To jest taka dziedzina, w której Polacy wielokrotnie pokazali, że jeżeli dostarczymy im dobre rozwiązanie informatyczne, to bardzo chętnie z niego skorzystają i to będzie bardzo pozytywnie oceniane. Mamy do szereg usług, które czekają na cyfryzację. Myślę, że po tym, jak w pewnych obszarach udało się to zrobić „na szybko" w trakcie pandemii ten apetyt jeszcze wzrósł.
Nie jestem informatykiem – pracowałem w biznesie i firma chciała, żebyśmy uruchamiali usługi, które będą popularne i będą przynosić zysk. Tak samo powinniśmy działać w przypadku spraw, które dziś wciąż załatwia się papierowo i wymagają wizyty w urzędzie – idąc od najważniejszych, najbardziej oczekiwanych, najbardziej popularnych powinniśmy krok po kroku dążyć do ich ucyfrowienia. Z dużych projektów mamy e-doręczenia czyli możliwość wyboru, czy korespondencja z urzędu trafi do nas papierowo czy elektronicznie. Przed nami rozwój mObywatela tak, aby stał się pełnoprawnym cyfrowym dokumentem. W obszarze cyfrowej tożsamości jest też kwestia ich spopularyzowania w biznesie tak, aby wobec ubezpieczalni, telekomu czy portalu aukcyjnego dało się w wiarygodny sposób „wylegitymować" na odległość tak szybko i prosto jak wobec administracji przy wykorzystaniu Profilu Zaufanego. Są też nowe technologie, które czekają na szersze wykorzystanie – np. w chmurze powstała aplikacja do szczepień Ministerstwa Zdrowia i ciekaw jestem co będzie kolejne. Dziś mało kto o tym pamięta, ale to gigantyczny sukces, bo w kilka tygodni powstała aplikacja, która - to już można powiedzieć - iluś osobom uratowała życie. Taką szybkość działania i efektywność chcielibyśmy widzieć też w innych projektach.
A co z dostępem do sieci?
Mamy gigantyczny program - na to jest przeznaczonych najwięcej środków w tych wszystkich programach unijnych - podłączenia do internetu kolejnych gospodarstw domowych. W poprzedniej perspektywie udało się przekroczyć o ponad 100 proc. zakładany cel - zamiast 750 tys. podłączymy ponad 2 mln gospodarstw domowych, ale wciąż są miejsca w Polsce, gdzie tego internetu nie ma. I to jest też element Polskiego Ładu, żeby do każdego gospodarstwa domowego w Polsce z tym szybkim internetem dojść. Dzisiaj trudno sobie wyobrażać funkcjonowanie bez sieci, tak samo jak trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie bez prądu czy gazu.
Czy i jak pandemia zmieniła to, jak działają rząd i administracja? Wyciągnięto jakieś wnioski?
Przeszedł Pan po budynku, w którym rozmawiamy. Dziś praktycznie nikogo w nim nie ma, bo wszyscy są na pracy zdalnej. Przed pandemią około 20 proc. ofert największych firm technologicznych na świecie pozwalało na pracę zdalną. Dziś to jest 80 proc. Coś, co wydawałoby się nam zupełnie niemożliwe, czyli to, że urzędnicy wyjdą z gmachu, który zajmowali od kilkudziesięciu lat i będą co najmniej tak samo efektywnie pracować z domu, to jest rewolucja. To zresztą też odpowiedź na pytanie o silosowość – w kryzysowej sytuacji rozwinęła się pewnego rodzaju kultura współpracy i nawiązało się wiele więzi, które teraz procentują. Uważam, że administracja już nigdy nie będzie taka sama, jak przed epidemią.
Czegoś pan żałuje z tego czasu „frontowego"? Nie ma chyba tygodnia bez konferencji opozycji o respiratorach.
Na pewno wyszedłem z tego czasu mądrzejszy. Czy czegoś żałuję... Powiem tak: wiem, co wtedy robiłem. Wszystkie instytucje, które miały możliwość zapoznania się z dokumentami, podzielają moje przekonanie, że absolutnie nie było mowy o tym, by ktokolwiek działał na szkodę państwa, a już w szczególności w celu osiągnięcia jakichkolwiek korzyści.
Jest zupełnie oczywiste, że gdyby było inaczej, to na pewno nie miałbym możliwości pełnienia obecnej funkcji. To, że panowie Joński i Szczerba zbudowali na tym swoje polityczne kariery, to ich wybór. Ja mogę tylko powiedzieć, że kiedy chcieli tutaj kontynuować swoje działania przeciwko mnie i pojawili się w kancelarii premiera w sprawie dowodów osobistych z warstwą biometryczną, to wyszli tylnymi drzwiami, ominęli kamery TVN-u, także chyba sami stwierdzili, że to już nie „grzeje".
—współpraca Jakub Mikulski