Stawką jest utrzymanie swobody przekraczania granicy na Odrze i Nysie: jednej z najbardziej wymiernych korzyści członkostwa Polski w UE. Odchodzący szef niemieckiego MSW Horst Seehofer zapewnił niedawno co prawda, że Berlin nie ma w planach przywrócenia takich kontroli. Zaproponował wzmocnienie wspólnych, polsko-niemieckich patroli na Odrze i Nysie Łużyckiej. I pochwalił „bardzo, poważne starania Polski w uszczelnianiu granicy z Białorusią".
Ale też podkreślił, że jego zdaniem „klucz do rozwiązania kryzysu migracyjnego leży na Kremlu, bez którego poparcia Łukaszenko nie posunąłby się do prowadzenia takiej polityki".
Sentyment za Kaddafim
Analiza Berlina nie jest podzielana przez wszystkich w Warszawie. Tu wielu uważa, że wypychanie imigrantów na granicę z Polską to osobista zemsta Aleksandra Łukaszenki za postawę naszego kraju w trakcie demokratycznej rewolucji w Mińsku latem ubiegłego roku. Dyktator doszedł wtedy do wniosku, że polskie władze chciały doprowadzić do obalenia jego reżimu. W lipcu na jaw wyszły maile sprzed roku Mateusza Morawieckiego, w których uznał on za „polityczne złoto" kryzys za Bugiem: wsparcie dla ruchu wolnościowego miało umocnić jego pozycję. Szef rządu miał wówczas zlekceważyć ostrzeżenia o reperkusjach, jakich mogła za to doświadczyć mniejszość polska.
Czy to z Mińskiem, czy z Moskwą, ułożenie się Polski z autorytarnym reżimem dla powstrzymania migracyjnej fali oznaczałoby pójście w ślady innych krajów Unii.
– Witajcie w klubie – mówią „Rzeczpospolitej" wysokie rangą źródła dyplomatyczne w Rzymie.