W niedzielę – gdzieś poza Warszawą, w nieujawnionej lokalizacji – spotkali się liderzy trzech partii tworzących Zjednoczoną Prawicę. Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro mieli podjąć próbę politycznego restartu Zjednoczonej Prawicy. Lista żalów i sporów jest długa.
W „Rzeczpospolitej” opisujemy m.in. informacje, z których wynika, że to z gabinetu politycznego ministra Przemysława Czarnka wyszło zawiadomienie o potencjalnych nieprawidłowościach w badaniach, które nadzorował prof. Wojciech Maksymowicz z Porozumienia, jeden z najbliższych ludzi wicepremiera Jarosława Gowina. Gdy okazało się, że Ministerstwo Zdrowia zleciło kontrolę, wybuchła polityczna afera, a w Zjednoczonej Prawicy sprawę odczytano jako jednoznacznie polityczny atak na profesora. – To kolejny element politycznego ataku na Porozumienie – komentował „Rzeczpospolitej" wtedy jeden z polityków partii Gowina. Maksymowicz wystąpił później na konwencji Porozumienia, a wicepremier Gowin i jego politycy zapewniali o całkowitej solidarności z nim.
Dowiedz się więcej: Kto stoi za atakiem na prof. Maksymowicza
Restart koalicji jest potrzebny, bo kolejne głosowania w Sejmie – lub przede wszystkim ich brak – pokazują, że koalicja nie ma większości. Wzajemne ataki na Twitterze, sygnały o braku poparcia dla kolejnych projektów w Sejmie czy dzieląca Zjednoczoną Prawicę kampania w Rzeszowie – to obraz ostatnich tygodni i miesięcy. Jedyne, co w ostatnich tygodniach Zjednoczona Prawica zrobiła wspólnie, to wskazanie na RPO posła Bartłomieja Wróblewskiego, który czeka teraz na zgodę Senatu (lub jej brak).
PiS szykuje jednocześnie polityczny plan na ogólny restart polityki. Ale bez odblokowania sytuacji politycznej z koalicjantami może być trudno o jego realizację.