To były niezwykle intensywne i męczące lata dla Ukraińców – najpierw krwawa rewolucja, następnie rosyjska agresja, aneksja Krymu, trwająca do dziś wojna w Donbasie, niekonsekwentne reformy, pogłębienie pauperyzacji społecznej. Nie ma co się ludziom dziwić, że po pięciu latach tęsknili za zmianą. Proszę zauważyć, że Zełenskiego poparli zarówno zwolennicy znacznie bardziej śmiałych reform, w tym walki z korupcją, jak i ci nieufni wobec dziedzictwa rewolucji godności. Jedni i drudzy byli rozczarowani Poroszenką i w zasadzie całą klasą polityczną. A że skorzystał na tym popularny i świetnie rozpoznawalny „postpolityk” Zełenski, to znak nowych czasów, gdzie rzeczywistość polityczna miesza się ze światem wirtualnym seriali telewizyjnych, a kluczem do sukcesu jest gra na emocjach.
Z danych exit poll wynika, że komik wygrał te wybory z miażdżącą różnicą (ponad 70 do niecałych 30 proc.), czy to jest wyrok dla Poroszenki i jego dalszej kariery politycznej?
W tych wyborach Poroszenko osiągnął cel minimum – wbrew początkowym sondażom zdołał wejść do drugiej tury, pokonując Julię Tymoszenko. Teraz będzie się starał skonsolidować wokół siebie elektorat patriotyczny, nieufny wobec Zełenskiego. Jak dobrze pójdzie, to będzie mógł liczyć na prawie 20 proc. wyborców. To spory kapitał w obliczu wyborów parlamentarnych, które odbędą się już za pół roku.
Czy wygrana całkiem nowego człowieka w polityce dobrze wróży krajowi tak mocno skorumpowanemu, skłóconemu, który de facto znajduje się w stanie wojny ze wschodnim sąsiadem – Rosją? To nowy prezydent będzie mianował m.in. szefa MSZ, resortu obrony i SBU.