Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie zakwestionował profiskalną wykładnię przepisów określających zasady korzystania z popularnej ulgi mieszkaniowej. Nie miał wątpliwości, że fiskus bezpodstawnie chce ją ograniczyć, stosując nowe wymogi do spraw sprzed nowelizacji przepisów.
Sprawa dotyczyła podatniczki, która w grudniu 2019 r. wystąpiła o interpretację art. 21 ust. 1 pkt 131 ustawy o PIT. Wyjaśniła, że w lutym 2015 r. sąd potwierdził oficjalnie odziedziczenie spadku po matce, w którego skład wchodziło malutkie mieszkanie. Początkowo podatniczka planowała je sprzedać z zachowaniem pięcioletniego terminu, po którego upływie nie trzeba płacić PIT. Z powodu pogorszenia się stanu zdrowia sprzedała je w lutym 2018 r. za 105 tys. zł. Całą kwotę przeznaczyła na zakup nowego mieszkania w spółdzielni. Sprawa skomplikowała się, gdy prezydent odmówił spółdzielni wydania zaświadczenia o samodzielności lokalu. Podatniczka rozwiązała zatem umowę i znalazła dewelopera. Jego inwestycja była jednak jeszcze na etapie dziury w ziemi. W listopadzie 2019 r. podpisała umowę deweloperską. Chciała się jednak upewnić, czy zawarcie umowy deweloperskiej do 31 grudnia 2020 r. (upływ terminu wydatkowania pieniędzy) gwarantuje jej zachowanie prawa do ulgi.
Czytaj też: Będzie nowa ulga mieszkaniowa w PIT od 2021 roku
Fiskus odpowiedział, że nie. Tylko wydatkowanie przychodu na definitywne nabycie nieruchomości upoważnia do zwolnienia. Podpisanie samej umowy deweloperskiej nie.
Podatniczka zaskarżyła interpretację i wygrała. Lubelski Wojewódzki Sąd Administracyjny zgodził się z nią, że wydatki na budowę własnego lokalu mieszkalnego to także te ponoszone przez nabywcę z umowy deweloperskiej.