Podatków nie trzeba podnosić, by płacić wyższą stawkę PIT

Rośnie realne obciążenie PIT: stawka 32 proc., dawniej dla najbogatszych, objęła już 1,2 mln osób.

Aktualizacja: 19.03.2021 13:40 Publikacja: 18.03.2021 18:15

Podatków nie trzeba podnosić, by płacić wyższą stawkę PIT

Foto: AdobeStock

W ramach wyciągania gospodarki z kryzysu rząd planuje „nowy ład", w tym także nowe rozwiązania podatkowe. I choć na razie plan ten jest tajemnicą, dość oczywiste jest, że rząd sięgnie do kieszeni niektórych podatników, choćby po to, by sfinansować wsparcie z tarcz antykryzysowych dla przedsiębiorców.

Cicha podwyżka

Okazuje się, że już od wielu lat trwa postępująca realna podwyżka PIT, choć jego stawki nie rosną.

Czytaj także: Zaskoczeni wyższym podatkiem


Od 2009 r. nie jest bowiem waloryzowany roczny próg zarobków, po którego przekroczeniu trzeba zapłacić podatek 32-proc. zamiast 17-proc.

Tymczasem płace stale rosną. W 2009 r. przeciętne wynagrodzenie wynosiło 3100 zł, a w 2019 – 4918,17 zł. W rezultacie w 2009 r. wyższą stawkę płaciła dość niewielka, bo licząca 387 tys. grupa najzamożniejszych, w 2017 r. ta grupa liczyła już 864 tys., a w 2019 r. – 1,2 mln (tak wynika z danych udostępnionych przez Ministerstwo Finansów).

Prawdopodobnie w rozliczeniu 2020 r. ta liczba będzie jeszcze wyższa. W ubiegłym roku przeciętne wynagrodzenie w gospodarce według GUS wyniosło 5167 zł. Wystarczy zatem zarobić około półtorej tej średniej, by stać się „bogaczem", podlegającym stawce przewidzianej dla najlepiej zarabiających. Owa grupa stanowiła w 2009 r. zaledwie 1,5 proc. wszystkich podatników PIT rozliczających się według skali, a dziś to niemal 5 proc. Z ich zeznań podatkowych za 2019 r. wynika, że dostarczyli budżetowi 25,4 mld zł. Dwa lata wcześniej było to 18,8 mld zł.

W ocenie prof. Dominika Gajewskiego, kierownika Centrum Analiz i Studiów Podatkowych SGH, taka sytuacja oznacza realną podwyżkę podatku dla coraz większej grupy osób fizycznych.

– Dziś tę wyższą stawkę płacą już nie najbogatsi, ale osoby średnio zarabiające. To często pracownicy albo drobni przedsiębiorcy, zagrożeni w realiach obecnego kryzysu utratą pracy albo bankructwem – przypomina prof. Dominik Gajewski.

Z kolei Marek Jarocki, doradca podatkowy i partner w EY, na co dzień pomagający klientom w rozliczeniach podatkowych pracy za granicą, obserwuje powiększający się polski dystans do wysokich zagranicznych progów podatkowych.

– O ile nasze stawki procentowe w poszczególnych pułapach progresji nie są najwyższe, o tyle same progi oznaczające zastosowanie kolejnej wyższej stawki podatkowej należą do najniższych w Europie. Inaczej to ujmując, Polacy dużo wcześniej wpadają w kolejne wyższe stawki progresji – wskazuje ekspert.

Jarocki zauważa też, że oprócz zaniechania waloryzacji progu wprowadzono też de facto trzecią stawkę progresywną w postaci tzw. daniny solidarnościowej, czyli dodatkowej stawki 4 proc. podatku od dochodów powyżej miliona zł.

– Zlikwidowano też ulgę abolicyjną, co oznacza często konieczność dopłaty podatku w Polsce od dochodów zagranicznych – zauważa Jarocki.

Czy jednak „nowy ład" podatkowy musi oznaczać kontynuację trendu zwiększania obciążeń dla osób fizycznych dobrze zarabiających? Prof. Dominik Gajewski uważa, że sięganie do kieszeni klasy średniej, która jest kołem napędowym gospodarki, nie jest dobrym pomysłem. Jego zdaniem bardziej efektywne byłoby zwiększenie opodatkowania wielkich koncernów międzynarodowych, które wykazują większa zdolność płatniczą.

– Przecież niektóre z nich, np. farmaceutyczne, na obecnej sytuacji wręcz zyskują. Objęcie ich wyższymi obciążeniami, przynajmniej czasowo, byłoby wyrazem solidarności społecznej – postuluje prof. Gajewski.

Trzy razy więcej

Aby oddać sprawiedliwość ustawodawcy, trzeba zauważyć, że od października 2019 r. obniżono stawkę PIT dla mniej zarabiających z 18 do 17 proc., a osobom do 26. roku życia dano możliwość zwolnienia z podatku. Nie zmienia to jednak faktu, że wyższa 32-proc. stawka obejmuje dziś grupę podatników trzykrotnie wyższą niż 12 lat temu.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Anna Misiak, doradca podatkowy, partner w MDDP

Jakiekolwiek pomysły na „nowy ład" podatkowy nie powinny oznaczać nowego nieładu. Niestety, działania podjęte przez ustawodawcę w ubiegłym roku spowodowały sporo zamieszania. W rezultacie części podatników osiągających przychody z działalności gospodarczej ograniczono możliwość wyboru formy opodatkowania (np. spółki komandytowe opodatkowane CIT), a innym taką możliwość otwarto np. przez szerszy dostęp do ryczałtu i niższych stawek podatkowych. Zaniechano waloryzacji progów przy opodatkowaniu na zasadach ogólnych, co sprawia, że coraz większej grupy zatrudnionych na etacie i zarabiających nieco powyżej półtorej średniej krajowej dotyka 32-proc. PIT. Ulgi podatkowe okazują się niewystarczające, aby zniwelować podatek. Dalsze komplikowanie systemu lub zwiększanie opodatkowania dla lepiej zarabiających nie gwarantuje, że system stanie się bardziej przejrzysty i przyjazny podatnikom.

W ramach wyciągania gospodarki z kryzysu rząd planuje „nowy ład", w tym także nowe rozwiązania podatkowe. I choć na razie plan ten jest tajemnicą, dość oczywiste jest, że rząd sięgnie do kieszeni niektórych podatników, choćby po to, by sfinansować wsparcie z tarcz antykryzysowych dla przedsiębiorców.

Cicha podwyżka

Pozostało 92% artykułu
Podatki
Skarbówka zażądała 240 tys. zł podatku od odwołanej darowizny. Jest wyrok NSA
Prawo w Polsce
Jest apel do premiera Tuska o usunięcie "pomnika rządów populistycznej władzy"
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Rząd zmniejsza liczbę więźniów. Będzie 20 tys. wakatów w celach