Urodzony w niewoli, okuty w powiciu,
Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu.
Mniejsza o porę roku, a nawet o liczbę lat. Wstrząs, jakim była pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski (podczas której Naród odzyskał świadomość swojej siły i liczebności), strajki roku 1980 (szczególnie podpisanie Porozumień Sierpniowych) oraz trwający czternaście miesięcy „karnawał" zakończony stanem wojennym głęboko przeorały sumienia Polaków. Umowy Okrągłego Stołu, skutkujące kompromisem plebiscytu 1989 r., na wiele lat naznaczyły polską politykę niezdecydowaniem w podejmowaniu niezbędnych reform polskiego państwa. Na szczęście nie we wszystkich obszarach, skoro doszło do wyprowadzenia wojsk sowieckich z Polski, a dość mgliście rozumiana transformacja gospodarcza i ustrojowa uwolniła energię Polaków. Te kolejne etapy powstawania Trzeciej Rzeczypospolitej, projektu wymagającego nadal wielu zmian i dopełnienia, są przecież miarą naszej zaradności. W przeciwieństwie do wieszcza mamy poczucie, że nasze marzenia się ziściły, chociaż nie wszystkie. I nie w pełni.
Nie otrzymaliśmy wolnego państwa za darmo. Wielu z nas zapłaciło za nie uczciwą monetą: bezrobociem, relegacją z uczelni, złamaną karierą zawodową, emigracją czy więzieniem. To powód do dumy. Nie powinniśmy zapominać o bohaterach, zwłaszcza o tych, którzy zapłacili najwyższą cenę. To dzięki ich ofierze świętujemy dzisiaj wolność w suwerennym państwie, wspominając stulecie powstania Drugiej Rzeczpospolitej bez obawy, że zostaniemy pobici przez oddziały specjalne peerelowskiej milicji. Dzięki determinacji milionów Polska znów jest w Europie, poza rosyjską strefą wpływów i bezpieczna w ramach euroatlantyckiego sojuszu.
W porównaniu z rokiem 1918 proces odzyskiwania wolności przebiegał mniej krwawo. Śmiertelnych ofiar było niewiele w porównaniu z hekatombą pierwszej wojny światowej, a potem kolejnej, nazwanej drugą, czy przemilczaną do niedawna ofiarą żołnierzy niezłomnych, którzy zginęli, nie godząc się na sowiecką okupację. Historia PRL to dzieje zarówno zaprzaństwa, jak i cichej i uporczywej pracy polskich artystów i uczonych nieugiętych w swoim oddaniu na rzecz kultury narodowej, w obronie moralnych i intelektualnych wartości. Działali w kraju i na emigracji. Towarzyszył im naród. Przejawem były coraz częstsze społeczne wybuchy, bunt przeciw politycznemu i ekonomicznemu zniewoleniu. Polska literatura zbyt rzadko o nich pamiętała, poddając się presji narracji historycznej, której celem jest wybielanie postaw konformistycznych, pochwała egoizmu oraz minimalizowanie zasług ludzi niepokornych.
Ani Pierwsza, ani Druga, ani Trzecia Rzeczpospolita nie gwarantowały społecznej sprawiedliwości wszystkim obywatelom. Ten projekt jest wciąż niedokończony. Stanowi zadanie dla nas, dla naszych dzieci i zapewne jeszcze dla wielu przyszłych pokoleń. W próbnym numerze naszego kwartalnika zamieszczamy wiersz Józefa Łobodowskiego z 1932 r., w którym ten wielki poeta i patriota wzywa marszałka Piłsudskiego (byłego bojowca PPS!) do działań na rzecz polskich robotników krzywdzonych przez obcy kapitał (rodzimy często bywa równie okrutny). Zresztą wiemy, że w latach 20. i 30. ubiegłego wieku w Drugiej RP nie udało się uniknąć niesprawiedliwości, a wyzysk pracowników doprowadził do wielu ludzkich tragedii. Nasze trzydzieści lat niepodległości też nie napawa dumą (zwłaszcza hasło – powtarzane przez byłych opozycjonistów! – że „pierwszy milion trzeba ukraść"). Za wcześnie odrzucono idee społecznej solidarności, zastępując je propagandą indywidualnego egoizmu i wprowadzeniem bezwzględnej wersji kapitalizmu, chociaż można było odnaleźć inne prospołeczne wzory w rozwiniętych krajach Zachodu.