Rozmowy z Różewiczem

O doświadczeniu niepewności naszego poznania.

Publikacja: 07.12.2018 18:00

Biblioteka kwartalnika kulturalnego „Napis”

Biblioteka kwartalnika kulturalnego „Napis”

Foto: Rzeczpospolita

A cóż w tym dziwnego, że poeta pisze o poecie albo że dopisuje coś do cudzych wierszy, że skory jest do rozmowy? Zdaniem Jana Polkowskiego istotą kultury jest rozmowa z przeszłością. Dialog z umarłymi powoduje, że kultura jest żywa i zachowuje nieprzemijającą wartość. W odpowiedzi na wiersz Tadeusza Różewicza *** [Próbowałem sobie przypomnieć...] autor Rozmowy... odpowiada:

Po przebudzeniu czekam

aż pierwsze dzienne słowo

obmyje świat

milczę

aż ożyje

żarliwy gwar

umarłych.

Podobną postawę reprezentuje Różewicz. Gdyby tylko zebrać w osobny tom pogaduszki Różewicza z Mickiewiczem, Słowackim, Norwidem – by wymienić tylko romantyków, z którymi gawędził koryfeusz awangardy – można by wydać całkiem pokaźny tom. Mamy prawo wierzyć, że „te dialogi nie ucichły wraz ze śmiercią poety i będą rozbrzmiewały do końca świadomego istnienia świata" (J. Polkowski, Wstęp do antologii wierszy Różewicza). Również Polkowski niejedno pytanie zadał swoim poprzednikom, takim jak Aleksander Wat, Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń czy Józef Wittlin. To właśnie emigrantów pytał dwudziestoparoletni debiutant:

No dobrze powiadam

ale mówcie panowie co słychać

w Polsce?

(*** [odwiedzają mnie czasami...];

tom To nie jest poezja)

Jeśli więc trzeba przywołać akurat przypadek Staffa, to uzasadnienie bierze się z czegoś innego niż tylko z pragnienia porozumienia ponad czasem. W 2018 roku Jan Polkowski na zlecenie PIW pracował nad wyborem wierszy autora Lamentu. I chociaż obcowanie z twórczością poety trwało już wiele lat, to uważne wczytanie się w całą jego spuściznę stało się katalizatorem powstania poetyckiego cyklu – serii odpowiedzi na wiersze Różewicza. Rozmowa ta nie ma charakteru konfrontacyjnego, a przynajmniej nie zawsze, bo po upływie lat zacierają się polityczne podziały, a nawet rany wynikające z poczucia, że się zostało zdradzonym w czasach sowieckiego zniewolenia. Młodzieńczy zarzut „nihilistycznego egoizmu" i ucieczki od polskiego losu został zastąpiony wspólnym namysłem nad niepojętą sprzecznością związaną z uprawianiem poezji – „zbędnej czynności pisania wierszy", której całe życie poświęcił zarówno starszy, jak młodszy poeta. Dla tego ostatniego ważna jest również muzyczna natura dzieła Różewicza, wbrew brutalności języka programowo szorstkiego i „antypoetyckiego". Szept i milczenie – główne dzisiejsze płaszczyzny porozumienia – wyparły światopoglądowe starcie sprzed lat.

Mimo tak wielu przeciwieństw rozmowa jest pełna czułego zrozumienia, a nawet współczucia, o czym świadczy wiersz-introdukcja, wyodrębniony kursywą, nieposiadający bezpośredniego odnośnika w żadnym konkretnym utworze Różewicza, ale mocno zakorzeniony w jego biografii. Więcej – jest to właściwie jedyny utwór, który w pierwszych wersach naśladuje dykcję z ostatniego okresu starego poety, dykcję wykorzystującą gawędziarską bylejakość słowa, naśladującą powszechne wielosłowie mediów i życia codziennego. Stary poeta zagaduje śmierć w godzinę śmierci, bo banalność niemetafizycznego świata dowodzi swej realności wyłącznie na poziomie horyzontalnego wymiaru codziennego życia, bez pionu wertykalnych odniesień. Milknie poeta, milczy śmierć, przybyła wraz z całym dworem przeszłych wcieleń, poeta się krząta, a ostatnie słowo – ostatnie słowo poety! – nie chce zaistnieć w formie znaku, summy, przekazu ostatecznego sensu. Bezradne milczenie anioła (przetrwał jedynie jako „anioł uśmiechu") pieczętuje pusty testament jak notariusz nicości. A przecież poeta przez całe życie szuka słowa, które wyrazi sens życia i śmierci!

Ostatnie wersy wiersza Polkowskiego są z jednej strony okrutne, bo sugerują metafizyczny rozpad poetyckiego świata Różewicza (rozpad, o którym poeta tyle pisał, ale tym razem jest to koniec definitywny), a jednocześnie pojawia się nutka nadziei, związana ze zmarłą matką. Dla obu poetów matka była postacią centralną, a jej mocna wiara posiada moc ocalającą, o czym można przeczytać w wielu wierszach zarówno Polkowskiego, jak i Różewicza. Osłaniająca potęga matczynej miłości i modlitwy – oto jeden ze wspólnych tematów.

Kim jest poeta w czasie pisania

Jedną z dramatycznych rozmów jest polemika o miejscu poety w świecie. Nie chcę odbierać czytelnikom przyjemności odkrywania konsekwencji obrazów używanych przez Różewicza i Polkowskiego oraz wyciągania osobistych wniosków z lektury, ale na kilka spornych miejsc należy spojrzeć uważniej. Różewicz powiada w pierwszej strofoidzie (różewiczolodzy nazywają ją często skupieniem – odpowiednikiem dawnej zwrotki, cząstki bardziej regularnej), że twórczość zakłada odwrócenie się, a może raczej wzięcie w nawias wszystkiego, co jest chaosem i zgiełkiem świata (podobną ideę ujawnia w innym wierszu Polkowski – Niech przepadnie zgiełk). Niepokoi jednak pewna zauważalna sprzeczność. Według obowiązującego poglądu ars poetica Różewicza, w tym przede wszystkim sprozaizowaniu wierszy, sugeruje bliską łączność z rzeczywistością, jej przemożny wpływ na poezję, która przestała być „tańcem metafor". Różewicz podobno bliski jest „prozie życia", jak sądzą niektórzy interpretatorzy. Jakże więc: czym jest rzeczywistość dla poezji? I o jakiej „nieporządnej" rzeczywistości mowa? Dlaczego należy się od niej odwracać? Przecież to ów skłębiony świat wydawać się może jedynym światem Różewicza. Ta sprzeczność powinna dawać do myślenia czytelnikom poezji: nie zawsze deklaracje twórców idą w parze z realizacjami, a czasami wyznania bywają niespójne.

Trzecia strofoida odwołuje się do skojarzeń z teorią ewolucji Darwina – poeta jakby wyłania się z biologicznego tła ludzkości: nieporadny, wstrząśnięty spotkaniem – a może zrozumieniem – materialnej (?) istoty rzeczy. Usłyszawszy „oddech wieczności" (o czym mówi koniec wiersza) – być może dzięki jakiemuś stanowi zbliżonemu do przeżycia mistycznego (?) – boi się zdradzić z tak zdobytą wiedzą, która może go ośmieszyć (w oczach bliźnich?) albo przestraszyć (o czym była już mowa w drugiej strofoidzie). Rzecz w tym, że to, co zobaczył (czy też pojął w sposób raczej poza- lub ponadracjonalny), nie jest dla niego samego do końca zrozumiałe. Dlatego czytelnik też pozostaje w stanie pojęciowego zawieszenia, bo skoro dla samego poety jego wizje są niezupełnie jasne, to i odbiorca utrzymywany jest w niepewności.

Reasumując, wiersz powiada, że istnieje jakiś skłębiony świat oraz rzeczywistość jakościowo inna, do których dostęp posiada poeta, choć niekoniecznie jest w stanie zdać sprawę z ich istoty. A może z jakichś powodów nie chce zdradzić sekretu? Tym samym wszystkie interpretacyjne domniemania czytelnika wydają się niepewne, poza stałym elementem Różewiczowskiego wyznania: poeta posiada wgląd w Tajemnicę (jest to bardzo romantyczna idea u „antyromantycznego" poety), ale transcendencja daje się wyrazić poprzez odczucie jej braku, nieobecności, skrytości – w sferze niejasnych podejrzeń. Tego rodzaju sygnały nie należą w jego poezji do rzadkości – podobnie jest w wierszu *** [rzeczywistość którą widziałem...] z tomu Regio, o tyle bardziej dramatycznym, że wprost mówiącym o wizji obecności „twarzą w twarz" i jednoczesnym doświadczeniu słabości, niemocy oraz niemożności kontaktu z Jezusem, po którym został jedynie jakiś ślad ryby narysowanej na piasku.

Polkowski odpowiada na obraz „odwróconego poety" ideą wtopienia się w „światło", bliżej niesprecyzowaną metaforą „jądra świata" i ewangelicznym „nasieniem Boga" – a wszystkie te przenośnie, jak domniemamy, egzystują w innej przestrzeni, którą w pełni poznamy, przechodząc przez ścianę śmierci. Tylko poecie dostępne jest takie zjednoczenie już za życia. Światło od zawsze było synonimem Boga i Platon użył tylko obiegowego obrazu. Święty Piotr powiada, że słowo Boga jest jak nasienie, które na nowo powołuje człowieka do wiecznego życia (1 P 1,23). A skoro wszystkie przenośnie wskazują na jakiś punkt sanctum, można przypuszczać, że mowa o obcowaniu z niewyrażalnym miejscem kontaktu z istotą rzeczywistości, ukrytą za zasłoną widzialnego świata. Zauważmy, że poeta, mimo użycia abstrakcyjnych pojęć metafizycznych, wyraźnie odnosi je nie do Absolutu (a więc kategorii filozoficznej, intelektualnego konstruktu uczonych), ale do chrześcijańsko rozumianego Stwórcy. A więc jednak doświadczenie transcendencji – a nawet poczucie jedności – jest możliwe? Wiersz Polkowskiego przekonuje, że tak. Czym jest jednak to schronienie-roztopienie się w Bogu? Obraz nie jest jednoznaczny. Z jednej strony mowa o bliskości kontaktu, chwilowym przejściu poza granicę śmierci (a więc do wieczności?), a z drugiej – o ukryciu się w bezpiecznym miejscu, możliwości mimikry, wtopienia się, kamuflażu.

W przeciwieństwie do wiersza Różewicza, w którym poznana istota rzeczywistości jest raczej groźna i niejasna, a poznana prawda może nawet straszna, owocująca poczuciem słabości, w odpowiedzi młodszego poety mowa jest o bezpieczeństwie i możności wyrażenia się w słowie własnego doświadczenia. Jest w przesłaniu Polkowskiego jakaś konsekwencja, skoro poeta znajduje się w takiej przestrzeni (Miłosz może powiedziałby o „drugiej przestrzeni"), która jest niedostępna dla Zła i może dlatego objawia się w niej Prawda. Rodzaj tej przestrzeni nie jest sprecyzowany i tylko jednoczesne aluzje do Światła i Słowa wskazują na jej istotę. Obie przenośnie bliskie są obrazowaniu z Nowego Testamentu, zwłaszcza w Ewangelii według św. Jana, w której o Jezusie-Słowie mówi się jako o Światłości Świata. To w tak rozumianym Bogu znajdują miejsce wszystkie ludzkie dzieje i w Nim można je poznać, aby zrozumieć nasz los.

Poeta wprawdzie odczuwa pokusę zamknięcia się w ciemnej stronie języka, bo miłość do mrocznej mowy jest formą ucieczki, ale jednak wierzy, że można pokonać tajemnicę języka i poddać go dążeniu do jasności, nagiąć do sensu nadawanego przez wolę. Już Adorno zauważył (przy okazji analizy wierszy Friedricha Hölderlina i Stefana Georgego), że język posługuje się własnymi regułami, raczej nieracjonalnymi, i poeta musi je przezwyciężać, aby być komunikatywnym i przedstawić własną prawdę, nadając językowi swój porządek. Jest to próba sił, bo poeci „chcieliby nieustannie, aż po kres języka, wcielać weń podmiot i jego ekspresję". Konsekwencją takich zmagań (a widać to w wierszu Polkowskiego) jest milczenie lub ciemna metafora – jeśli zwycięża mowa i skrajna subiektywność. Panowanie poety nad niejasną materią języka prowadzi do metafory objawiającej zrozumiały sens.

Dziwność tego przeżycia, jego niesamowitość, nie jest tylko doznaniem przyjemnym, bo ma swoją stronę mroczną, przejmującą, nawet groźną. Mistycy, poeci i ludzie religijni często nie znajdują języka, za pomocą którego mogliby opowiedzieć o swoim doświadczeniu Boga. Dlatego filozofowie religii mówią o mysterium tremendum, a więc o lęku, i o mysterium fascinosum, czyli niezwykłej sile przyciągania, pragnieniu, jakie wywołuje w człowieku spotkanie z bóstwem. W przypadku wiersza Różewicza niekoniecznie musi chodzić o przeżycie stricte religijne, ale o jakieś nadzwyczajne poznanie istoty rzeczy (objawienie się istotnej prawdy o świecie?), które może budzić podobny wstrząs emocjonalny.

Obaj poeci w gruncie rzeczy opowiadają o doświadczeniu niepewności naszego poznania Prawdy, o którym pisał już Platon. To w obrazie jaskini, w której uwięzione są zmysły, Platon próbował nas przekonać, że poznajemy tylko cień bezładnej rzeczywistości, a nie ją samą (tu Różewicz daje wyraźne sygnały, że o taką rzeczywistość mu chodzi). Platoński mit opowiada, że niektórzy śmiałkowie wypuszczają się na obserwację istoty rzeczy, ale oślepia ich potężne światło Prawdy i nie są w stanie przekazać współbraciom swego doświadczenia. Dlatego Różewicz milczy na temat meritum swojego doświadczenia-odkrycia-zrozumienia i niczego się z jego wiersza na ten temat nie dowiadujemy.

Polkowski inaczej: zdradza, że dane mu jest poznanie (a może tylko przeczucie?) sensu naszego czasu i naszego losu. Więcej: że ten rozpoznany sens i los jest nie tylko poznawalny, ale może być wyrażony w języku. I tylko dodaje, że potęga „niezniszczalnych słów" go onieśmiela i dlatego się przed nią broni i pisze niechętnie, mimo miłości do polszczyzny. Co ciekawe, to dziwne miejsce i ten dziwny kontakt pozwalają na jakieś zjednoczenie z Tajemnicą i rodzą pokusę pozostania w niej. Z tego drugiego świata, z tej „drugiej przestrzeni" jakoś nie chce się wracać.

Podkreślmy jeszcze raz podobieństwa i różnice: tremendum jest wspólne, bo transcendencja (mówiąc językiem filozofów) albo bóstwo (mówiąc językiem religii) to nie jest czułostkowe doznanie dla pensjonarek. Romantycy przywrócili powagę platońskiej idei „poetyckiego szału" – cennego daru bogów, dzięki któremu poeta otrzymuje wskazówki umożliwiające zrozumienie istoty rzeczy. W naszych racjonalnych czasach tego rodzaju wyznanie zostałoby zdiagnozowane jako szaleństwo lub paranoidalny egotyzm i dlatego Różewicz wyraźnie sygnalizuje groźbę ośmieszenia. Niemniej zarówno w poezji Różewicza, jak i Polkowskiego pojawiają się częste aluzje do głosu Boga (jest to zresztą bardzo biblijne rozumienie kontaktu z bóstwem) czy kontaktu z niepoznawalną racjonalnie Prawdą, która rodzi fascinosum. Czy poznana rzeczywistość jest poznawalna i przekazywalna w ludzkim języku – to już kwestia różnicy poetyckich postaw i wiar, podobnie jak skutek jej poznania dla ducha poety: zakłopotanie lub poczucie bezpieczeństwa wynikającego z rozpoznania istoty swego losu i losu wspólnoty. Sam Różewicz pisze sprzeczne rzeczy na ten temat: raz przyznaje się do takich stanów, a innym razem szydzi z „gaszenia światła rozumu", czego rzekomym dowodem są religijne poszukiwania Miłosza (wiersz Zaćmienie światła z tomu zawsze fragment. recycling). Polkowski inaczej: od czasu do czasu stara się znaleźć językowy ekwiwalent dla doznań trudno wyrażalnych w języku wytrenowanym przez normy racjonalnego dyskursu, języku wykluczającym zapis duchowego pejzażu.

Polkowski zwraca uwagę na nieodwracalność naszych wyborów, gestów, czynów i słów. Konfrontacja z Wielkimi już niczego nie zmieni w naszym życiu, a przestrogi przychodzą za późno. Poeci dają drugie życie swoim poprzednikom, ale czy są w stanie ich ożywić? W pewnych warunkach – tak. Zakończenie jest dwuznaczne, bo i wynik poetyckiego wysiłku mówi o podejrzanym sukcesie: wszak uratowane szczątki poprzedników to proch, a poeta je zbierający został nazwany „urną". Ostateczna mądrość – jak u Koheleta – polega na zrozumieniu, że kresem wszystkiego jest śmierć, „marność nad marnościami".

Fragment „Posłowia" do tomu: Jan Polkowski, „Rozmowy z Różewiczem"

 

Jan Polkowski

Poeta w czasie pisania

ukrywa się za ścianą

śmierci

w utajonym jądrze

świata

w nasieniu

Boga

Poeta w czasie pisania

zanika wtapia się w tło

światła

nie można go wtedy

zabić

Słyszy jednocześnie

wszystkie opowieści

gromadzi je cierpliwie

w katakumbach języka

Kusi go bezkresna

tajemnica

słów

pragnie ukryć się

wśród nich

na zawsze

zamilknąć

Wie że hałas zasypuje

jego spowiedź

więc z wysiłkiem

osłania słabnący sens

swojego czasu

ślepy ślad losu

Bezsilnie broni się

przed miłością

do ciemnej mowy

do ucieczki

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

A cóż w tym dziwnego, że poeta pisze o poecie albo że dopisuje coś do cudzych wierszy, że skory jest do rozmowy? Zdaniem Jana Polkowskiego istotą kultury jest rozmowa z przeszłością. Dialog z umarłymi powoduje, że kultura jest żywa i zachowuje nieprzemijającą wartość. W odpowiedzi na wiersz Tadeusza Różewicza *** [Próbowałem sobie przypomnieć...] autor Rozmowy... odpowiada:

Po przebudzeniu czekam

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Tomasz Terlikowski: Śniła mi się dymisja arcybiskupa oskarżonego o tuszowanie pedofilii
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje