Wielotysięczna ulga w rachunkach

Usługi czasowej redukcji poboru mocy (DSR) pozwalają nie tylko uniknąć perturbacji w razie kłopotów systemu energetycznego, ale też przynoszą do kilkuset tysięcy złotych czystego zysku.

Publikacja: 21.04.2023 03:00

Elastyczność staje się w energetyce krytyczną potrzebą

Elastyczność staje się w energetyce krytyczną potrzebą

Foto: Michał Szymański / shutterstock

Powiedzieć, że droga energia uderzyła w biznes – tak w Polsce, jak na całym świecie – to niewiele powiedzieć. Gdy u schyłku ubiegłego roku publikowaliśmy w „Rzeczpospolitej” ustalenia autorów raportu fundacji Digital Poland i Schneider Electric „Elektryczność 4.0. Tańsza, czystsza i stabilniejsza energia dla polskich przedsiębiorstw”, do tego, że skok cen energii dotknął ich firmę, przyznawało się 89 proc. ankietowanych przedsiębiorców w sektorze MŚP.

17 proc. uznawało wpływ wyższych rachunków za prąd na ich biznes za „bardzo dotkliwy”, 32 proc. – za „dotkliwy”. 40 proc. ostrożnie wskazywało, że był on „umiarkowanie dotkliwy”. Zjawisko było widać przede wszystkim w przemyśle: zatem tam, gdzie firmy – bez względu na wielkość i charakter produkcji, a zatem również te duże – są ważnymi konsumentami energii. Ale też w handlu i usługach odsetek przedsiębiorców skarżących się na ową „dotkliwość” znacznie przekraczał 40 proc.

Ile takich firm będzie zmuszonych wcześniej czy później zakończyć działalność i w jakim stopniu będzie to efekt kryzysu energetycznego ostatnich kilkunastu miesięcy? Skali zjawiska pewnie nigdy nie poznamy w szczegółowy sposób, bowiem kłopotów wszelkiego rodzaju dziś przedsiębiorcom nie brakuje. Za to analitycy z łatwością mogą wskazać sposoby, które pomagają przebrnąć przez kryzysowy okres. Usługi DSR (demand side respondse) niewątpliwie do nich należą.

Cenna elastyczność

DSR w wielkim skrócie oznacza obniżenie lub przesunięcie w czasie poboru mocy: decydująca się na zawarcie takiej umowy firma zgadza się na wezwanie operatora systemu elektroenergetycznego – nad Wisłą to Polskie Sieci Elektroenergetyczne – zredukować swoje zużycie. W praktyce chodzi o bardzo rzadkie sytuacje (w Polsce poza alarmami próbnymi, mającymi tylko przetestować działanie całego systemu, taka sytuacja od uruchomienia usług DSR w 2017 r. miała miejsce raz), kiedy firmy muszą zareagować na wezwanie operatora do działania.

Reakcja taka najczęściej obejmuje wyłączenie części najmniej potrzebnych do funkcjonowania urządzeń – w niektórych przypadkach może to być np. klimatyzacja czy oświetlenie, ale też tam, gdzie to możliwe, zaprojektowane jest przesunięcie procesów produkcyjnych na inną porę doby, np. noc – gdy pobór energii z całego systemu elektroenergetycznego jest mniejszy. DSR dobrze się zatem sprawdzi w firmach dużych, gdzie możliwości redukcji automatycznie są większe, a także w firmach o elastycznych procesach produkcyjnych czy też mających własne źródła energii, np. OZE wraz z infrastrukturą magazynową.

Ale kontrakt to kontrakt: PSE umożliwia firmom oferującym elastyczność w poborze mocy konkretne kwoty zarówno za samą gotowość do uczestniczenia w programie DSR, jak i za odpowiednią reakcję w chwili pojawienia się zagrożenia dla systemu elektroenergetycznego. W przypadku największych przedsiębiorstw, które mogą znacznie zmniejszyć obciążenie sieci, w grę wchodzą setki tysięcy złotych rocznie.

Nie da się ukryć, że we wcześniejszych latach pieniądze te biznes traktował jako potencjalną, kuszącą okazję do dodatkowego zarobku. Dziś, w obliczu dotkliwych podwyżek cen energii, znaczenie tych kwot wzrosło: to już nie tylko okazja do zarobku, ale wręcz konieczność choćby częściowego ulżenia po stronie kosztowej.

Cień elektroprzyszłości

Warto przy tym zwrócić uwagę na trendy rynkowe, które sprawią, że w kolejnych latach znaczenie DSR – a zatem też intratność tych usług – będzie rosło. Dziś przyjmuje się, że możliwy do efektywnego osiągnięcia zapas mocy, o którą będzie można zmniejszyć pobór, to ok. 10 proc. standardowego zapotrzebowania. W najbardziej wyrafinowanych, choć raczej teoretycznych, modelach ten potencjał można próbować zwiększyć do 20 proc.

Ale wielkimi krokami nadciąga transfromacja energetyczna. Oznacza ona olbrzymią zmianę charakteru systemu energetycznego: ze scentralizowanego, z olbrzymią rolą konwencjonalnych elektrowni, na oparty na OZE system rozproszony. Dziś wstrząsem dla systemu może być awaria jednej lub kilku tradycyjnych elektrowni. Przy rozproszonym systemie wytwarzania energii to ryzyko pojedynczego silnego wstrząsu maleje. Rodzą się jednak nowe ryzyka: OZE są mniej stabilne, produkują energię, gdy świeci słońce lub wieje wiatr, a ponadto są to urządzenia dość delikatniejsze, bardziej podatne np. na konsekwencje gwałtownych zjawisk pogodowych. Z perspektywy energetyki zatem ryzyko jednej wielkiej awarii zmienia się w ryzyko dziesiątek awarii małych.

I drugi aspekt: sądząc po doświadczeniach krajów Europy Zachodniej, transformacja energetyczna oznacza m.in. także elektryfikację ogrzewania (szybki wzrost popytu na pompy ciepła sugeruje, że w Polsce nie będzie inaczej) oraz elektryfikację transportu, co oznacza rozbudowę sieci ładowania baterii samochodów elektrycznych i gwałtowny wzrost poboru mocy na potrzeby takich aut.

W tym kontekście znaczenie usług DSR jako stabilizatora systemu będzie rosło. Oczywiście, wcale nie jest powiedziane, że będzie to oznaczać wzrost stawek za gotowość do redukcji poboru – ale też otworzy się zapewne wiele nowych możliwości zawierania takich kontraktów tak przez mniejsze firmy, jak i nawet gospodarstwa domowe. Brytyjscy analitycy, przyglądając się ich zużyciu już w 2021 r., sugerowali, że DSR mógłby obniżyć rachunki za prąd na Wyspach o 25 proc.

Innymi słowy, przyszłość tkwi w redukowaniu poboru na rozmaitym poziomie. Warto zatem zacząć obserwować możliwości swojej firmy (a może nawet domu?) pod tym kątem, bo znaczenie elastyczności systemów elektroenergetycznych będzie rosło i zapewne możliwości zawarcia jakiegoś rodzaju kontraktu będą mieli z czasem kolejni nowi gracze rozmaitej wielkości. A że warto, to chyba już nie trzeba nikogo przekonywać.

Powiedzieć, że droga energia uderzyła w biznes – tak w Polsce, jak na całym świecie – to niewiele powiedzieć. Gdy u schyłku ubiegłego roku publikowaliśmy w „Rzeczpospolitej” ustalenia autorów raportu fundacji Digital Poland i Schneider Electric „Elektryczność 4.0. Tańsza, czystsza i stabilniejsza energia dla polskich przedsiębiorstw”, do tego, że skok cen energii dotknął ich firmę, przyznawało się 89 proc. ankietowanych przedsiębiorców w sektorze MŚP.

17 proc. uznawało wpływ wyższych rachunków za prąd na ich biznes za „bardzo dotkliwy”, 32 proc. – za „dotkliwy”. 40 proc. ostrożnie wskazywało, że był on „umiarkowanie dotkliwy”. Zjawisko było widać przede wszystkim w przemyśle: zatem tam, gdzie firmy – bez względu na wielkość i charakter produkcji, a zatem również te duże – są ważnymi konsumentami energii. Ale też w handlu i usługach odsetek przedsiębiorców skarżących się na ową „dotkliwość” znacznie przekraczał 40 proc.

Pozostało 83% artykułu
Materiał partnera
Jak obudzić potencjał gospodarczy średnich miast? Operator ARP i nowe inwestycje w Polsce
Materiał partnera
Przyspieszenie prac nad atomem przybliża Polskę do zielonej rewolucji w energetyce
Materiał partnera
Duch konsumenta nie zaginął
Perspektywy dla Polski
Atomowy wyścig nie ominie rynku pracy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Perspektywy dla Polski
Odpady zamrożone w skale