Atomowy wyścig nie ominie rynku pracy

Globalny renesans energetyki nuklearnej sprawił, że eksperci z tego sektora stali się jedną z najbardziej poszukiwanych profesji. To wyzwanie, przed którym stanie także Polska.

Publikacja: 10.11.2023 03:00

Kilkuset specjalistów powinno pracować przy obsłudze pojedynczego konwencjonalnego reaktora. W reali

Kilkuset specjalistów powinno pracować przy obsłudze pojedynczego konwencjonalnego reaktora. W realiach polskiego programu atomowego oznacza to kilka tysięcy wakatów do zapełnienia

Foto: AdobeStock

Plac budowy elektrowni atomowej Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii przypomina dziś mrowisko: pojawia się tu – bezpośrednio lub od czasu do czasu – aż 9500 pracowników, populacja wcale nie tak małego miasteczka. Co więcej, jeszcze w zeszłym roku ich liczba sięgała 8 tys. Do dziś w miejscu, w którym powstanie jedna z największych elektrowni w Europie, wyszkolono ponad tysiąc stażystów aspirujących do pracy w nuklearnym biznesie. Brytyjczycy jednak biją na alarm: potrzeby będą znacznie większe.

„Zatrudnienie w branży nuklearnej wyrosło do najwyższych w ostatnich dwudziestu latach poziomów, wraz z rozwojem nowych projektów” – szacuje tamtejsze Nuclear Industry Association w badaniu „Jobs Map” opublikowanym w połowie września. Brytyjski przemysł atomowy daje obecnie pracę niemal 77,5 tys. specjalistów na Wyspach, co oznacza 20-proc. skok zatrudnienia w porównaniu z ubiegłym rokiem.

Ale to zaledwie przedsmak nadchodzącego polowania na specjalistów z tego sektora. Brytyjczycy z NIA konkludują w raporcie, że kadry w nuklearnym przemyśle muszą zostać potrojone, jeśli branża chce zrealizować plany nakreślone przez rząd w Londynie: 24 GW mocy w źródłach atomowych. – Mamy na rynku pracy lukę, być może większą, niż niektórzy z nas ją dziś szacują – mówił też podczas niedawnego branżowego World Nuclear Symposium Tamer Albishawi, główny specjalista Hinkley Point C. Jego zdaniem zapotrzebowanie na specjalistów już w ciągu najbliższej dekady przebije próg 200 tys. osób. Co oznacza, że owo potrojenie, o którym piszą autorzy raportu NIA, nastąpi dobre kilkanaście lat wcześniej niż rządowy horyzont roku 2050.

Czytaj więcej

Fiasko małego atomu dla KGHM. Amerykanie mieli wypowiedzieć umowę

Łowy na globalną skalę

Według World Nuclear Association na całym świecie pracuje dziś około 440 reaktorów o łącznej mocy 390 GW. Kolejnych 60 jest w trakcie budowy, a 100 – na deskach kreślarskich. Jeśli wszystkie te projekty zostaną zrealizowane, do globalnego bilansu atomowego będzie można dodać od 66 do 102 GW. A z deklaracji poszczególnych rządów – i w znacznie mniejszej mierze graczy prywatnych – wynika, że do realizacji może jeszcze trafić ponad 300 następnych inicjatyw. Przy czym mowa o jednostkach konwencjonalnych: dużych, tradycyjnych reaktorach o mocy przynajmniej kilkuset MW. A nie zapominajmy, że na naszych oczach rodzi się zarówno rewolucja związana z „miniaturyzacją” – jeśli można tak to określić – technologii jądrowej do poziomu małych reaktorów modułowych, jak i technologie takie jak reaktory fuzyjne.

Ale pozostańmy przy tych technologiach, które znamy najlepiej. Ubiegłoroczny raport OECD Nuclear Energy Agency i Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA) kreśli następujący obrazek: bezpośrednie zatrudnienie przy jednym reaktorze lekkowodnym o mocy 1 GW w fazie budowy wynosi około 1200 specjalistów w horyzoncie czasowym dekady. Przez 50 lat funkcjonowania takiej jednostki cały czas musi być zatrudnionych około 600 specjalistów zajmujących się podtrzymywaniem pracy reaktora, utrzymywaniem go w dobrym stanie technicznym oraz administrowaniem obiektem (inne źródła mówią o widełkach: od 500 do 800 osób). Wreszcie, dekadę trwa stopniowe wyłączanie instalacji – proces powinno nadzorować około 500 specjalistów. 80 ekspertów potrzeba, by przez kolejne 40 lat zarządzać odpadami nuklearnymi i wyłączoną instalacją.

Z perspektywy rynku pracy nie sposób pominąć jeszcze szerszej perspektywy. Jeżeli branża nuklearna w Stanach Zjednoczonych zatrudnia dziś do pełnienia takich bezpośrednich funkcji w obiektach mniej więcej 100 tys. osób ze stosownymi kwalifikacjami, to w całym łańcuchu dostaw i obsługi dla jednostek nuklearnych pracę znalazło 475 tys. innych ludzi, nierzadko również o wysokich kwalifikacjach.

To oznacza, że kraje, które planują własny potencjał nuklearny, muszą się dziś zmierzyć z perspektywą rekrutacji prowadzonej na skalę globalną – podkreślała podczas wspomnianego World Nuclear Symposium Shaima Al Mansoori, szefowa działu edukacji i szkoleń w sformowanym w Zjednoczonych Emiratach Arabskich odpowiedniku Państwowej Agencji Atomistyki. Według niej owe łowy na ręce do pracy będą się odbywać na trzech płaszczyznach: pierwszą są umiejętności związane z bezpośrednią pracą w konwencjonalnych obiektach nuklearnych. Ale równie wielkie znaczenie będą mieć kompetencje pośrednie, np. znajomość prawa związanego z funkcjonowaniem sektora atomowego. A w końcu: umiejętności związane z rozwojem nowych technologii, jak SMR czy reaktory fuzyjne.

Potrzeby Polski

Do pewnego stopnia znamy już tę sytuację. „Wykształcone na użytek budowy i eksploatacji Elektrowni Jądrowej Żarnowiec polskie kadry rozjechały się po świecie” – opisywała na łamach „Rzeczpospolitej” Urszula Kuczyńska, ekspertka Instytutu Sobieskiego i autorka książki „Atom dla klimatu”. – „Tylko niewielka grupa została pracować w polskich ośrodkach badawczych, Państwowej Agencji Atomistyki i w polskim przemyśle. Część z tych kadr zresztą wróciła, gdy polski projekt jądrowy zyskiwał drugie życie i trwały przygotowania do publikacji pierwszej wersji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (lata 2009–2014). Od tamtej pory zdążyła już jednak przejść na zasłużoną emeryturę” – dodawała.

Oczywiście, problem przerzedzenia się kadr specjalistów od energetyki atomowej nie jest polską specyfiką: świat ma za sobą kilka dekad stopniowego hamowania energetyki nuklearnej, ze szczególnie trudną po katastrofie w japońskiej Fukushimie. Nie zachęcało to ekspertów do pozostawania w zawodzie, ani też młodych naukowców do kształcenia się w tym kierunku. Ale sytuacja krajów takich jak Polska była jeszcze trudniejsza, bowiem pierwsze – i jedyne na razie – pokolenie specjalistów praktycznie niemal straciliśmy. A nowego nie próbowaliśmy kształcić.

Teraz zaczyna się to jednak zmieniać. – Będziemy potrzebować w energetyce, nie tylko nuklearnej, tysięcy techników. To wyzwanie, o którym trzeba myśleć już teraz – przyznawała w niedawnej rozmowie z „Rz” Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, pełnomocniczka rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Odwoływała się tu do umów z uczelniami, m.in. w Krakowie, Gdańsku i Warszawie. – Zaczęliśmy też pracować nad kształceniem kadr na poziomie średnim – dodawała.

Ale też podkreślała, że dziś to raczej Polska pozyskuje dla swojej energetyki specjalistów z całego świata. – Mitem jest, że tylko nam urządza się drenaż mózgów albo że w Polsce są niższe zarobki. Dziś to my raczej pozyskujemy dla naszej energetyki specjalistów zza granicy, niż oddajemy swoje kadry – podsumowywała.

Innymi słowy: globalne łowy na specjalistów trwają, a Polska bierze w nich udział. W perspektywie kilku lat dowiemy się, czy skutecznie.

opinia partnera cyklu
Joanna Szostek, zastępca dyrektora pionu komunikacji i relacji z interesariuszami, Polskie Elektrownie Jądrowe

Budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu jest obecnie najbardziej zaawansowanym tego typu projektem w Polsce. We wrześniu 2023 r. spółka, która go prowadzi – Polskie Elektrownie Jądrowe – uzyskała decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, a w październiku wojewoda pomorski wydał decyzję o ustaleniu lokalizacji dla elektrowni jądrowej w gminie Choczewo na Pomorzu. Jeszcze we wrześniu spółka PEJ podpisała z konsorcjum Westinghouse-Bechtel umowę projektową, a w październiku ruszyły prace w tym zakresie. Współpraca jest realizowana w formule tzw. mixed teams, co przyczyni się do efektywnego transferu wiedzy od doświadczonej w branży jądrowej strony amerykańskiej i jeszcze wzmocni nasze wewnętrzne kompetencje w dziedzinie energetyki jądrowej.
Prace związane z projektowaniem obiektu ruszyły, natomiast w miarę postępowania prac związanych z inwestycją i kolejnymi jej etapami zapotrzebowanie na kadry dla sektora jądrowego będzie rosnąć. Jak pokazują analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, 50 lat eksploatacji planowanych reaktorów jądrowych w Polsce przyczyni się do powstania nawet 40 000 nowych stałych miejsc pracy. Konieczne jest więc budowanie tych kwalifikacji już teraz – i to jest jednym z celów, którym zajmujemy się w Polskich Elektrowniach Jądrowych od dawna.
Polskie Elektrownie Jądrowe współpracują zarówno ze szkołami średnimi z Pomorza, wspierając powstanie Powiatowego Centrum Promocji Energetyki w Wejherowie, jak i z najlepszymi uczelniami technicznymi w kraju. Jako spółka – inwestor odpowiedzialny za realizację programu polskiej energetyki jądrowej i budowę pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej podpisaliśmy umowy o współpracy z Politechniką Łódzką, pomorskimi uczelniami: Gdańskim Uniwersytetem Medycznym, Politechniką Gdańską, Uniwersytetem Gdańskim, tworzącymi Uczelnie Fahrenheita (FarU), Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie, Uniwersytetem Warszawskim i Politechniką Warszawską. Naszym priorytetem jest rozwijanie potencjału kadrowego w obszarze energetyki jądrowej, lepsze przygotowanie uczniów, studentów i absolwentów do wejścia na rynek pracy, promocja innowacyjnych materiałów i technologii wykorzystywanych w branży oraz analiza istotnych aspektów społeczno-socjologicznych związanych z rozwojem energetyki jądrowej w Polsce. Edukacja wysokiej klasy specjalistów musi się bowiem zaczynać już od poziomu szkoły średniej, a potem kontynuować na studiach.
Dlatego też nasze porozumienia z uczelniami obejmują wymianę wiedzy i doświadczeń, prowadzenie zajęć dydaktycznych przez ekspertów z Polskich Elektrowni Jądrowych oraz możliwość odbywania staży dla wybitnych studentów w naszej firmie. Wspólnie z uczelniami pracujemy nad programami studiów, aby zapewnić absolwentom niezbędne kompetencje do podjęcia pracy w sektorze jądrowym. Dzięki temu wpływamy na kształtowanie odpowiednich umiejętności u przyszłych pracowników, a uczelnie zyskują dostęp do wiedzy praktyków, którzy realizują pierwszą inwestycję tego rodzaju w kraju. W związku z tym, że energetyka jądrowa przeżywa renesans w Polsce i na świecie, konkurencja w zakresie budowania potencjału kadrowego będzie duża. Dlatego o przyszłych pracownikach sektora jądrowego musimy myśleć już teraz.

Foto: rp.pl

Plac budowy elektrowni atomowej Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii przypomina dziś mrowisko: pojawia się tu – bezpośrednio lub od czasu do czasu – aż 9500 pracowników, populacja wcale nie tak małego miasteczka. Co więcej, jeszcze w zeszłym roku ich liczba sięgała 8 tys. Do dziś w miejscu, w którym powstanie jedna z największych elektrowni w Europie, wyszkolono ponad tysiąc stażystów aspirujących do pracy w nuklearnym biznesie. Brytyjczycy jednak biją na alarm: potrzeby będą znacznie większe.

Pozostało 95% artykułu
Materiał partnera
Jak obudzić potencjał gospodarczy średnich miast? Operator ARP i nowe inwestycje w Polsce
Materiał partnera
Przyspieszenie prac nad atomem przybliża Polskę do zielonej rewolucji w energetyce
Materiał partnera
Duch konsumenta nie zaginął
Perspektywy dla Polski
Odpady zamrożone w skale
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Perspektywy dla Polski
Kluczowe znaczenie ma etap projektowania