Pandemia i wojna wpływają na startupy

Kondycja na rynku startupów w kontekście wahań gospodarczych spowodowanych wojną w Ukrainie i covidem to główne wątki debaty „Kolejny rok niestabilnego otoczenia. Jak to wpływa na ekosystem startupów?”.

Publikacja: 26.04.2022 23:00

Jaki jest obecnie stan rynku start-upów? Jak zareagował on na trudności gospodarcze wywołane wojną w Ukrainie? Dariusz Żuk, założyciel i CEO Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, stwierdził, że sytuacja jest „niespotykana i wyjątkowa”. Powołał się na wspólny raport PFR Ventures i Inovo Venture Partners na temat transakcji na polskim rynku. – Raport wskazuje, że w Polsce nie jest źle, bo mamy ponad miliardowe inwestycje w pierwszym kwartale tego roku. To jest większa liczba niż wszystkie start-upowe inwestycje w 2019 r. I pokazuje, że jesteśmy na dobrej drodze, choć oczywiście nie wiemy, co się wydarzy za chwilę. Pamiętajmy, że start-upy działają globalnie i nie są skupione na konkretnych rynkach. Dlatego wydaje mi się, że wojna nie będzie miała dużego wpływu na rynek startupów w Polsce, chociaż oczywiście w dużym stopniu ucierpią na tym startupy z Ukrainy – ocenił szef AIP. Wskazał także na trudności, z którymi borykają się ukraińskie spółki. – Jestem założycielem dwóch funduszy: BVALUE i AIP Seed – tam mamy spółki, które były zakładane w Ukrainie. Mamy tam m.in. spółkę, która świetnie sobie radzi, ale duża część zespołu jest w Ukrainie, co powoduje, że inwestorzy, którzy byli zainteresowani, wstrzymali inwestycje. Z tego, co słyszę, wiele startupów w Ukrainie ma dzisiaj ogromny problem. Inwestorzy nie chcą inwestować w stratupy, które mają jakiś pierwiastek ukraiński. W Polsce nie widzę jednak negatywnego wpływu na rynek – zaznaczył.

Zdaniem Jarosława Sroki, członka zarządu Kulczyk Investments, sytuacja na świecie jest bardzo niestabilna, co sprawia, że ciężko przewidzieć, co wydarzy się w najbliższych miesiącach. – Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie wierzył w wybuch wojny. Putin zaskoczył wszystkich i zupełnie zmienił układ sił w regionie. Polska stała się krajem przyfrontowym i z naszych obserwacji wynika, że to ma znaczenie. Zagraniczni inwestorzy, którzy przyglądają się naszemu rynkowi, biorą to jako dodatkowy czynnik ryzyka. Wydaje się, że spółki, które są już na odpowiednim poziomie skalowania i przekroczyły pewną barierę rozwoju, stając się międzynarodowymi podmiotami, będą mniej narażone na ryzyko niż spółki, które poszukują kapitału i są na wczesnym etapie rozwoju. Intuicja podpowiada, że apetyt na ryzyko – szczególnie ze strony zachodnich inwestorów – jeżeli chodzi o fundusze venture capital, będzie mocno ograniczony w najbliższych miesiącach. Dzisiaj mamy do czynienia z potężnym ryzykiem geopolitycznym i makroekonomicznym związanym z cenami nośników energii, inflacją, migracją i zmianami klimatycznymi. Żadnego z tych problemów ludzkość nie złapała za rogi i nie rozwiązała w najmniejszym stopniu. Kumulacja tych zjawisk tworzy zupełnie nowy wymiar jakościowy, jeżeli chodzi o cenę ryzyka, szczególnie tutaj nad Wisłą – ocenił Sroka.

Z kolei Marcin Szczeciński, kierownik ds. inwestycji kapitałowych w firmie Adamed, podkreślił, że „wiemy, co się dzieje na świecie, ale tylko w sferze faktów”. – Mamy pierwszy raz w Europie – od kilkudziesięciu lat – do czynienia z konfliktem zbrojnym na pełną skalę. Kiedy nie do końca rozumiemy to, co się dzieje i jakie będą tego konsekwencje, naturalnym odruchem może być wstrzymywanie aktywności czy odwlekanie podejmowania decyzji inwestycyjnych. W naszym otoczeniu doświadczyliśmy już zachowania inwestorów, którzy wkrótce po wybuchu konfliktu zbrojnego w Ukrainie zaproponowali radykalne zmiany warunków inwestycji – mówił.

Szczeciński odniósł się następnie do raportu PFR-u i Inovo Venture, który określił jako „bardzo optymistyczny”. – Mieliśmy do czynienia z rekordowym kwartałem, ale trzeba pamiętać, że istnieje opóźnienie pomiędzy podejmowaniem decyzji przez komitety inwestycyjne a upublicznianiem transakcji. Obstawiałbym, że 95 proc. transakcji, które zostały zaraportowane z pierwszego kwartału, zostało podjętych przed 24 lutego. Pierwszy skutek wydarzeń w Ukrainie dla polskiego systemu start-upowego zobaczymy dopiero w raporcie za drugi kwartał tego roku – stwierdził.

Czarny scenariusz?

Prowadzący debatę Marcin Piasecki zapytał uczestników o to, jak może wyglądać czarny scenariusz dla rynku strat-upowego. Dariusz Żuk mówił o wpływie wojny na rynek i wskazywał, że na początku konfliktu w Ukrainie część transakcji w jego spółkach została wstrzymana przez inwestorów, ale po dwóch–trzech tygodniach „wszystko wróciło na dobre tory”. – W przypadku większych spółek ten problem jest mniejszy. Pochodzenie już nie jest tak ważne, ponieważ liczą się klienci i rynki. Widzę tutaj dalsze zainteresowanie inwestorów, bo po prostu mają kapitał, który muszą wydać i zainwestować. Widzę większy problem w zebraniu nowych funduszy. Nie wierzę, że nowi inwestorzy będą inwestować w fundusze w tej części Europy. Natomiast to, czy startupy będą uciekały, nie zależy od wojny. Jeżeli startupy znajdą finansowanie za granicą, to tam pójdą. Jeżeli znajdą dobre finansowanie w Polsce, to zostaną w Polsce. Myślę, że startupy w Polsce nie patrzą na to, czy w Ukrainie jest wojna – stwierdził Dariusz Żuk.

Nieoczywista definicja

Jarosław Sroka wyraził nadzieję, że inwestorzy nie będą próbowali wykorzystywać wojny w Ukrainie do renegocjowania korzystniejszych umów ze spółkami i zmieniania zasad współpracy. – Na początku pandemii wróżono bardzo czarne scenariusze, w których zamrażanie kapitału i wymuszanie na spółkach brania kapitału na każdych warunkach miało być naszym dniem powszednim. Nic takiego się jednak nie stało. Wydaje się, że perspektywy polskiego ekosystemu są dość dobre i stabilne – kapitału jest dużo. Kompetencje i doświadczenie inwestorów, a także tych, którzy ubiegają się o kapitał, są coraz większe. Myślę, że nie będziemy mieć do czynienia z tą nerwowością z początku pandemii, oczywiście dopóki nie dojdzie do fizycznego zagrożenia ludzi, którzy będą podejmowali autonomiczne decyzje. Niektórzy będą decydować się na wyjazd z Polski, tak jak bywa to już dzisiaj w wielu branżach. Najbliższe miesiące pozwolą nam wróżyć w bardziej odpowiedzialny sposób na temat tego, co może się wydarzyć – stwierdził Sroka.

Natomiast zdaniem Marcina Szczecińskiego definicja, co jest polskim stratupem, a co nie, jest płynna. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że założyciele startupów prędzej czy później wyjeżdżają. Rzadko kiedy mamy do czynienia ze spółkami, które dochodzą do rundy B, C i dalej. Jak popatrzymy na największe transakcje z raportu PFR za pierwszy kwartał, to też nie jest tak oczywiste, gdzie jest granica pomiędzy polskim a niepolskim stratupem – mamy tam startupy, które są w Finlandii, Singapurze i we Francji. Niejednokrotnie związkiem z Polską są polsko brzmiące nazwiska lub polski fundusz inwestujący w spółkę mieszczącą się w Singapurze. Definicja tego, co jest elementem polskiego systemu startupowego, nie jest taka oczywista. Element wyruszania w świat przez założycieli start-upów jest naturalnym ruchem, którego należy się spodziewać, a nie obawiać – wyjaśnił.

Zdaniem Dariusza Żuka wojna w Ukrainie i pandemia Covid-19 uświadomiła ludziom wagę i potrzebę technologii. – Gdyby nie technologia w pandemii i możliwość łączenia się ludzi zdalnie, gdyby nie różne formy płatności i wiele innych narzędzi, to mielibyśmy ogromny problem – ocenił.

Jarosław Sroka stwierdził, że konflikty zbrojne i kryzysy paradoksalnie zawsze są motorami postępu, w których następuje naturalne przyśpieszenie związane ze zmianą otoczenia istniejących modeli biznesowych. – Te same modele biznesowe wymuszają aktywność, kreatywność i zwinność podmiotów gospodarczych, które skokowo zwiększają efektywność i mocniej zaznaczają swoją pozycję na rynku. Czy Władimir Putin zakładał, że przyśpieszy w takim stopniu transformację energetyczną w Europie? Pewnie nie, to jest podstawowy strategiczny błąd, który popełnił. Wyobraźmy sobie, jak ta wymuszona transformacja energetyczna pociągnie za sobą potrzebę generowania rozwiązań technologicznych, które pozwolą uczynić ten plan realistycznym i pożytecznym dla ludzkości. Mamy do czynienia z konfliktem zbrojnym, w którym pojawiają się nowe technologie i zapotrzebowanie na nie. To może być zaczynem do rozwoju technologii w innych dziedzinach – stwierdził.

Marcin Szczeciński zaznaczył, że – jako Polacy – możemy przeceniać wpływ wojny w Ukrainie na rynki finansowe. – Pandemia miała charakter globalny, a konflikt ukraiński ma jednak bardziej charakter regionalny. Nasza optyka nie musi koniecznie odzwierciedlać spojrzenia przeciętnego obywatela Ziemi czy decydenta w wielkich instytucjach finansowych na świecie. Jeśli ten konflikt nie przyjmie charakteru ogólnoświatowego, to większy wpływ na rynek światowy będzie miała zmiana stóp procentowych w USA i cena galonu paliwa na stacjach benzynowych. Nasza optyka wynika z bliskości geograficznej i emocjonalnej związanej z przyjęciem potężnej fali uchodźców – ocenił.

Obserwować i uczyć się

Na koniec Marcin Piasecki spytał panelistów o rady dla osób, które są w początkowej fazie rozwoju swojego start-upu. Jarosław Sroka podkreślił, jak ważne jest uważne obserwowanie tego, co się dzieje oraz korzystanie z każdej nadarzającej się okazji, by zdobywać wiedzę i doświadczenie. – Nie można przegapiać żadnej biznesowej okazji, żeby uczyć się od inwestorów i pozyskiwać od nich kapitał, bo przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Element skalowalności wydaje się kluczowy – im będę większy, tym być może będę mniej podatny na lokalne wstrząsy i zawirowania. Budując lokalną firmę, nie zapewnimy sobie bezpiecznej pozycji. Myślenie tego typu na pewno jest jedną z największych przeszkód w budowie globalnego startupu, nie można tak poważnego przedsięwzięcia planować na minimalistycznych założeniach. Trzeba być zwinnym i bardzo spontanicznie i szybko konsumować wiedzę i doświadczenie, które się pojawia w zasięgu ręki. Czasy są niepewne, a turbulencji może nas czekać jeszcze bardzo wiele, a drugi raz pociąg nie podjedzie na tę stację – ostrzegał.

Natomiast Marcin Szczeciński wskazał na szanse dla stratupów, które mogą kryć się w sytuacjach kryzysowych. – W środku kryzysu tkwią szanse – widzimy to z doświadczeń startupów naszego portfela. Konflikt w Ukrainie przynosi zagrożenia i cierpienie, ale może też tworzyć szanse biznesowe, które inaczej by nie zaistniały. Warto także budować międzynarodowe organizacje, które nie są skupione w jednym punkcie, to tego rodzaju ryzyka będą w mniejszym stopniu was dotyczyły. Radziłbym też, by robić dalej swoje, szeroko otwierając oczy na nadarzające się możliwości. Okazje naprawdę mogą pojawić się w czasie kryzysu, choć może wydawać się to paradoksem – mówił.

Zdaniem Dariusza Żuka każdy startup, który ma dobry produkt, dobry zespół i poukładane sprawy finansowe – zawsze się obroni. – Zwracałbym uwagę na to, na co mamy wpływ, a nie na to, na co nie mamy wpływu, czyli np. na sytuację makroekonomiczną – stwierdził.

Jaki jest obecnie stan rynku start-upów? Jak zareagował on na trudności gospodarcze wywołane wojną w Ukrainie? Dariusz Żuk, założyciel i CEO Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, stwierdził, że sytuacja jest „niespotykana i wyjątkowa”. Powołał się na wspólny raport PFR Ventures i Inovo Venture Partners na temat transakcji na polskim rynku. – Raport wskazuje, że w Polsce nie jest źle, bo mamy ponad miliardowe inwestycje w pierwszym kwartale tego roku. To jest większa liczba niż wszystkie start-upowe inwestycje w 2019 r. I pokazuje, że jesteśmy na dobrej drodze, choć oczywiście nie wiemy, co się wydarzy za chwilę. Pamiętajmy, że start-upy działają globalnie i nie są skupione na konkretnych rynkach. Dlatego wydaje mi się, że wojna nie będzie miała dużego wpływu na rynek startupów w Polsce, chociaż oczywiście w dużym stopniu ucierpią na tym startupy z Ukrainy – ocenił szef AIP. Wskazał także na trudności, z którymi borykają się ukraińskie spółki. – Jestem założycielem dwóch funduszy: BVALUE i AIP Seed – tam mamy spółki, które były zakładane w Ukrainie. Mamy tam m.in. spółkę, która świetnie sobie radzi, ale duża część zespołu jest w Ukrainie, co powoduje, że inwestorzy, którzy byli zainteresowani, wstrzymali inwestycje. Z tego, co słyszę, wiele startupów w Ukrainie ma dzisiaj ogromny problem. Inwestorzy nie chcą inwestować w stratupy, które mają jakiś pierwiastek ukraiński. W Polsce nie widzę jednak negatywnego wpływu na rynek – zaznaczył.

Pozostało 86% artykułu
Orzeł Innowacji
„Rzeczpospolita” już po raz 10. nagrodziła innowacyjne firmy
Orzeł Innowacji
Poznaliśmy laureatów nagród „Rzeczpospolitej”
Orzeł Innowacji
Firmy technologiczne czekają na lepsze czasy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Orzeł Innowacji
Marcin Piasecki: Nie traćmy szans