Elektryk znaleziony na portalu fachowców reklamujących różne usługi miał ułożyć nową instalację w mieszkaniu. Polecali go internauci, że solidny, dokładny, terminowy i niedrogi. Gdy zaczął robotę, wyszło, dlaczego jest niedrogi. Pieniądze chciał do ręki, faktury wolał nie wystawiać. Rozliczać się chciał tylko z kupionych materiałów do remontu. W warsztatach samochodowych podobnie – bez faktury zawsze taniej. Wynajem mieszkania dla studenta albo na urlop? Zapłacę mniej, ale pod stołem.
Wokół przepisów, które mają wdrożyć europejską dyrektywę o platformach e-handlu, roztacza się złowrogą aurę inwigilacji. Fiskus ma uzyskać wiedzę o transakcjach obywateli, ograniczając ich prywatność, bo uzyska wgląd w informacje o tym, co i ile sprzedaliśmy, czy wynajmujemy komuś mieszkanie, plac parkingowy lub samochód. Może się okazać, że skarbówka dojdzie do wniosku, iż nie jest to dorywcza działalność, tylko systematyczne dorabianie albo wręcz regularny biznes.
Nie chodzi tu bowiem o mamę sprzedającą na portalu aukcyjnym ubranka po dziecku, które z nich wyrosło, lub hobbystę modelarza, który kompletuje makietę z kolejką elektryczną i sprzedał kilka wagonów w zamian za lokomotywę. Gdy syn nie potrzebował już wózka dziecięcego i zapadła decyzja, by zbędny sprzęt wystawić na sprzedaż po niewygórowanej cenie, w pierwszej kolejności o wózek pytali regularni handlarze, widząc w tym szansę na zysk. I to o nich chodzi w planowanych przepisach.
Czytaj więcej: