Wiele wskazuje na to, że wtorkowe eksplozje w okolicach Hrubieszowa były skutkiem błędu ukraińskiej obrony lotniczej, a nie rosyjskiego ataku. Sprawa się jednak nie skończy, dopóki prokuratura nie ustali, dlaczego rakiety spadły na terytorium naszego kraju i doprowadziły do śmierci dwóch polskich obywateli.
Wbrew pozorom nie będzie to takie trudne. Już same oględziny miejsca zdarzenia, leja po rakiecie, jej szczątków czy osmalin dadzą biegłym technikom odpowiedź, jaki pocisk doprowadził do tragedii. Nietrudne będzie też określenie trajektorii jego lotu, bo nasłuch satelitarny z pewnością go zarejestrował.
Wzorem Iraku i Afganistanu?
W badaniu przyczyn incydentu może pomóc międzynarodowy zespół śledczych powołany zaraz po rosyjskiej agresji na Ukrainę. W jego skład wchodzą prokuratorzy – nie tylko polscy i ukraińscy, ale też z państw bałtyckich czy Rumunii. Działają wedle uproszczonych procedur, więc współpraca w tego rodzaju sprawach jest łatwiejsza. Nie wymaga np. składania wniosków o pomoc prawną.
Czytaj więcej
Bliscy ofiar uderzenia rakiety, wystrzelonej prawdopodobnie przez armię ukraińską, mogą liczyć na wsparcie państwa polskiego. Trudno będzie jednak o zadośćuczynienie od sprawcy.
Zadaniem śledczych będzie zbadanie, jak doszło do wypadku. Kto wystrzelił pocisk i czy mógł to być błąd ludzki, czy np. techniki, bo taka jest specyfika działania systemów antyrakietowych.