Pozbycie się zachodniego biznesu z Rosji wydaje się strategią samobójcy, jest jednak dawno przemyślanym działaniem reżimu Putina. Dąży on bowiem do całkowitego podporządkowania sobie każdej dziedziny życia kraju, w tym gospodarki, tak jak to miało miejsce za stalinowskiego terroru. Ponieważ jednak czasy są teraz inne niż sto lat temu, także metody działania Putina wyglądają inaczej.
Jak powstało prorosyjskie lobby na Zachodzie
Odziani w markowe zachodnie garnitury, mówiący wieloma językami, dobrze wyedukowani urzędnicy i menedżerowie Kremla, często w randze oficerów bezpieki, od wielu lat gromadzili wiedzę o funkcjonowaniu zachodniej demokracji i powiązaniach biznesu. Korumpowali i nęcili intratnymi posadami w rosyjskich gigantach państwowych polityków, którzy właśnie zeszli z piedestału, jak były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder – beneficjent posad w Gazpromie i Rosniefcie.
Przyciągali swoją powierzchowną „zachodniością” naiwniaków jak Angela Merkel czy Emmanuel Macron. Stworzyli mocne lobby rosyjskich interesów w brukselskim mateczniku Unii. Było to hojnie nagradzane. Tacy menadżerowie jak Robert Zele, były prezes austriackiego koncernu energetycznego OMV, zawsze stali murem za Gazpromem. Bronili Rosjan i ich interesów, przekonując, że nie ma dla Unii nic lepszego nad rosyjskie surowce.
Ze zgromadzonych przez dziesiątki lat informacji Putin i jego dwór nauczyli się o zachodniej demokracji jednego - jest naiwna, pazerna i pełna głupich, z rosyjskiego punktu widzenia, ideałów, które łatwo wykorzystać do własnych celów. W 2014 roku Putin uznał, że tłuste zachodnie koty są tak rozleniwione dobrobytem, iż będą go chronić za wszelką cenę. Zajęcie Krymu, przy słabej reakcji Zachodu, tylko utwierdziło go w prawdziwości tych wniosków.
Ślepota Unii i rosyjska wojna
Kraje Unii dalej kupowały ślepo rosyjskie surowce napełniając po brzegi skarbiec Kremla, wpuszczały rosyjskie firmy, często powiązane z FSB, do robienia biznesów w swoich krajach. Udostępniały nieznane w Rosji technologie. Chodzącym na pasku Putina oligarchom Zachód dawał drugie obywatelstwa, pozwalał kupować najlepsze nieruchomości. Amerykanie i Kanadyjczycy pozwolili nawet Rosatomowi na kontrolę nad strategicznymi złożami uranu. Zachodni biznes sam pchał się do Rosji, pomimo niezadowolenia z panującej tam korupcji i biurokracji. Największy terytorialnie kraj, przebogaty surowcowo, jawił się jako ziemia, na której można robić interesy życia.