Wojna w Ukrainie zbiera straszliwe żniwo. 50-milionowy na początku lat 90. kraj zamieszkuje teraz niewiele więcej niż połowa dawnej populacji. Miliony Ukraińców znalazły się na emigracji. Część z nich czeka na koniec wojny, by wrócić do domu, część zostanie w swoich nowych obczyznach na zawsze. Jakie są prawdziwe straty ludzkie, tego nie wiemy na pewno. Niemniej jakiekolwiek by były, stanowią potworną wyrwę w strukturze demograficznej kraju nad Dnieprem. Należy do tego dodać jeszcze wojenną traumę milionów, PTSD (zespół stresu pourazowego) całego pokolenia walczących i koszmarne, nieporównywalne z żadną klęską żywiołową, straty materialne.
Jakie są straty materialne Ukrainy?
Z przedstawionego w lutym tego roku wspólnego raportu rządu ukraińskiego, Banku Światowego i Organizacji Narodów Zjednoczonych wynika, że te straty sięgały wtedy 152 mld dol. Strefy najbardziej dotknięte przez działania wojenne to sektor mieszkaniowy (37 proc. łącznych strat), transport (22 proc.), handel i przemysł (10 proc.), rolnictwo i energetyka (po 7 proc.). Według tego samego źródła plan odbudowy Ukrainy zakrojony na dziewięć lat wymagałby nakładu rzędu 500 mld dol.
Czytaj więcej
Co trzecia firma rozważa inwestycje w Ukrainie w 2025 r., nawet jeśli wojna będzie trwać. Polski biznes wciąż jednak czeka na możliwość skorzystania z miliardów euro unijnych gwarancji.
Takie były szacunki z początku roku, a wojna przecież trwa dalej i nie wiadomo, kiedy się skończy. Z tej perspektywy wymienione wyżej kwoty z pewnością są zaniżone. To wszystko przeraża, ale również mobilizuje do myślenia o podnoszeniu przyjaznego nam kraju z gruzów. Nieważne, czy ten proces rozpocznie się jutro, czy pojutrze – jego wsparcie, uczestniczenie w tym projekcie, musi być świetnie zaplanowane. To szansa także dla Polski.
Wypada wiec zapytać, czy jesteśmy na to gotowi? Wedle naszej wiedzy nie wygląda to najlepiej. Nie wystarczy bowiem sama dobra chęć, a nawet operacyjna gotowość polskich firm.