Mateusz Michnik: Akrobacje dla Europy

Mateusz Morawiecki prezentuje się jako wizjonerski myśliciel, a jeszcze niedawno był populistycznym premierem zgrywającym technokratę.

Publikacja: 22.08.2024 04:30

Mateusz Michnik jest młodszym analitykiem ekonomicznym FOR.

Mateusz Michnik jest młodszym analitykiem ekonomicznym FOR.

Foto: materiały prasowe

Mateusz Morawiecki na łamach Politico w początkach czerwca opublikował tekst, w którym przedstawił swoją koncepcję „niemożliwej trójcy”. Wskazuje on, że niemożliwe jest jednoczesne utrzymanie welfare state i innowacji, prowadzenie ambitnej polityki klimatycznej oraz rozwijanie potencjału obronnego. Prawdziwym problemem tego tekstu jest jednak nie absurdalność tej wersji „niemożliwej trójcy”, lecz radykalna niespójność założeń oraz działań samego autora, który teraz prezentuje się jako wizjonerski myśliciel, a jeszcze niedawno był populistycznym premierem zgrywającym technokratę.

Innowacje to nie tylko nowe technologie

Zacząć należy od innowacji, które w tekście Morawieckiego zdają się odgrywać ogromną rolę. Pojawiają się one tak często, że zdają się wręcz być tzw. buzzwordem. Morawiecki zapewne wiąże je głównie z wydatkami na badania i rozwój, które chciał zwiększyć, ale wyszło mu jak zwykle.

Takie podejście samo w sobie jest dużym błędem – innowacje często są ukryte jako nowe rozwiązania organizacyjne czy procesowe. Morawiecki zdaje się nie zauważać tak ważnych innowacji, skupia się głównie na łatwo zauważalnych zmianach technologicznych.

Zadziwiające jest też to, z jakim modelem te innowacje wiąże – z welfare state, niejako przylepiając do niego wysokie wydatki rozwojowe, które nie są z nim wcale związane. Uważa nawet, że welfare state jest jednym z największych osiągnięć cywilizacji europejskiej. Tu też Morawiecki się myli – jest to zwyczajna redystrybucja wypracowanego wcześniej, dzięki wolności gospodarczej, bogactwa, często wadliwa (co pokazały w Polsce rządy PiS).

Ten logiczny fikołek staje się początkiem kolejnych zwinnych akrobacji ekspremiera. Triki te wydają się jeszcze ciekawsze, kiedy zwrócimy uwagę, że Morawiecki nie powiązał innowacyjności gospodarki z rozwojem obronności, czego należałoby się spodziewać po wielkim admiratorze Mariany Mazzucato i autorze przedmowy do polskiego wydania jej „Przedsiębiorczego państwa” (choć zaznaczyć trzeba, że i sam wywód Mazzucato jest bardzo wątpliwy).

A jak to jest w rzeczywistości z tymi innowacjami? To przede wszystkim rynek i prywatni przedsiębiorcy dostarczają rozwiązań zwiększających ogólny dobrobyt. W przypadku Morawieckiego i spółki można zauważyć innowacyjność, ale przede wszystkim w kreatywnej księgowości i tworzeniu nowych sposobów na wyciąganie publicznych środków, np. z NCBiR.

Dbałość o klimat nie zabija innowacji

Co jeszcze dziwniejsze, ambitną politykę klimatyczną Morawiecki wiąże z rezygnacją z innowacyjności. Polityce klimatycznej można zarzucać wiele, ale trudno oskarżyć ją właśnie o rezygnację z postępu technologicznego – do drastycznego obniżenia emisji gazów cieplarnianych konieczne jest bowiem tworzenie niskoemisyjnych innowacji.

Morawiecki nie dostrzega też innych zjawisk dotyczących polityki klimatycznej. Powtarza mity, jakoby kraje pozaunijne nie działały w celu redukcji emisji. Rzecz w tym, że inne kraje i mocarstwa włączają się w wysiłek transformacji ekologicznej i staje się ona jedną z podstaw gospodarki.

Sam trylemat nie wydaje się mieć sensu sam w sobie – Morawiecki zdaje się nie zauważać wzajemnych relacji pomiędzy poszczególnymi wizjami. Związek rozwoju innowacji z poprawą obronności czy transformacją ekologiczną wydaje się nam oczywisty. Ekspremierowi – niekoniecznie.

Podobnie jest z kwestią bezpieczeństwa – tym, co pozwoliło Rosji oraz innym autorytarnym reżimom na trwanie i rozwój, było uzależnienie krajów Zachodu od surowców energetycznych, jak węgiel, gaz i ropa. W takim razie dokonanie transformacji i przejście w stronę odnawialnych źródeł energii i atomu pozwoli wyjść z pułapki zależności od oponentów, w efekcie czego zwiększy się bezpieczeństwo.

Naprawdę trudno tego nie zauważyć, chyba że ktoś wciąż liczy na utrzymanie miksu energetycznego opartego na nierentownym w wydobyciu polskim węglu.

Te błędne tezy prowadzą Morawieckiego w jeszcze gorsze rejony – jego propozycji.

Jak to jest z wydatkami na obronność

Ekspremier proponuje zwiększenie wydatków zbrojeniowych w Europie do 4–5 proc. PKB. To postulat szesnastolatka zafascynowanego geopolityką i spędzającego tysiące godzin na graniu w gry strategiczne pewnego szwedzkiego dewelopera, a nie pomysł racjonalnie stąpającego po ziemi męża stanu. Porównajmy PKB według parytetu siły nabywczej w 2022 roku: Unia Europejska – 25,6 bilionów dolarów, Rosja – niecałe 6 bilionów dolarów. To ponad czterokrotna różnica. Gdyby wszystkie kraje UE wydawały 2 proc. PKB na obronność w czasie pokoju, byłoby to więcej niż 7 proc. PKB Rosji w czasie wojny napastniczej.

Wyższe wydatki na obronę wydają się więc bezzasadne, chyba że Europa w wizji Morawieckiego miałaby zdobywać Władywostok. Obecnie Europa w trybie kawiarnianym prowadzi wojnę za pomocą Ukrainy, dostarczając wsparcie, które – nie ukrywajmy – nie jest szczytem technologii. Jakie są rezultaty? Choć wojna wciąż trwa, to Rosjanom nie udało zdobyć się ważnych miast, natomiast zdołali ponieść znaczne straty.

Kiedy porówna się propozycje Morawieckiego–wizjonera z działaniami Morawieckiego premiera, niespójności prezentują się jeszcze gorzej. Z jednej strony chciałby on, żeby Europa była głównym graczem, z drugiej skłócał ją, atakował Unię Europejską, a sojuszników szukał wśród eurosceptyków.

Dzisiaj zachwala welfare state, ale to jego rządy sprowadziły politykę społeczną do przyznawania transferów na oślep przy jednoczesnym osłabieniu usług publicznych.

Teraz wydaje się być niezwykle zainteresowany wojskiem, być może aspiruje do miana kolejnego polskiego stratega czy nawet geostratega (jak widać, nie potrzeba do tego doktoratu). Jednak to za jego rządów odbywały się chaotyczne zakupy sprzętu i dymisje. Wreszcie Zielony Ład – najpierw go zaakceptował, a teraz jest jednym z jego największych przeciwników.

Jakiej Europy potrzebujemy

Europie i Polsce nie są potrzebne niespójne akrobacje, jakie proponuje Morawiecki, lecz rzeczywiste rozwiązania problemów w skomplikowanym świecie. Należy odrzucić trylemat i zauważyć głębokie związki poszczególnych obszarów, zamiast szukania sprzeczności na siłę.

Należy wystrzegać się myślenia, które doprowadzi do stworzenia nadmiernie zmilitaryzowanego państwa, które by nadmiernie obciążało gospodarkę i obywateli. Jesteśmy Europejczykami, chcemy Europy, a nie Rosji, więc chcemy wolności i odpowiedzialności.

CV

Mateusz Michnik jest młodszym analitykiem ekonomicznym FOR.

Mateusz Morawiecki na łamach Politico w początkach czerwca opublikował tekst, w którym przedstawił swoją koncepcję „niemożliwej trójcy”. Wskazuje on, że niemożliwe jest jednoczesne utrzymanie welfare state i innowacji, prowadzenie ambitnej polityki klimatycznej oraz rozwijanie potencjału obronnego. Prawdziwym problemem tego tekstu jest jednak nie absurdalność tej wersji „niemożliwej trójcy”, lecz radykalna niespójność założeń oraz działań samego autora, który teraz prezentuje się jako wizjonerski myśliciel, a jeszcze niedawno był populistycznym premierem zgrywającym technokratę.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację