Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego nie chcemy darmowej energii? Bo za droga!

W świetle badań opinii publicznej transformacja energetyczna w Polsce jawi się jako mission impossible. Bez poprowadzenia za rękę konsumentów i dobrze celowanych dotacji się nie uda.

Publikacja: 10.04.2024 04:30

Polski budżet zainkasował już 100 mld zł ze sprzedaży uprawień do emisji CO₂. W niewielkim stopniu w

Polski budżet zainkasował już 100 mld zł ze sprzedaży uprawień do emisji CO₂. W niewielkim stopniu wykorzytano je na transformację energetyczną

Foto: Adobe Stock

A gdyby tak węgiel kamienny czy ropa naftowa były za darmo? To dopiero by było… Koszty tankowanych paliw i dostarczanego do domostw opału spadłyby dramatycznie. I zanim rządy na całym świecie by się zorientowały, że można w tę lukę wedrzeć się z wyższymi podatkami, mielibyśmy używanie. Zamiast się martwić, czy starczy na opał na zimę, czy rwać włosy z głowy za każdym razem, gdy benzyna skacze powyżej 7 zł, martwilibyśmy się raczej, którą część świata zwiedzać, by na urlopie wydać tę nieoczekiwaną nadwyżkę finansową.

Czytaj więcej

Polacy chcą transformacji energetycznej, ale nie za swoje pieniądze

Energia słoneczna jest za darmo...

Ropa i węgiel to nic innego jak energia słoneczna przeniesiona w czasie przez miliony lat w postaci chemicznej. Byłyby darmowe, gdyby nie to, że ich wydobycie kosztuje, nie mówiąc już o haraczu narzucanym przez monopolistów zrzeszonych w OPEC. Do tego dochodzą spowodowane spalaniem koszty nieuchwytne na pierwszy rzut oka – klimatyczne i zdrowotne.

Czytaj więcej

USA nie chcą pozwolić OPEC+ rządzić na rynku ropy. Zwiększają produkcję

Energia słoneczna sprzed milionów lat jest droga, ale ta docierająca tu i teraz w postaci promieni słonecznych, energii wiatru czy fal jest za darmo. Dlaczego więc oczywista – wydawałoby się – przesiadka na nią wywołuje taki opór społeczny?

…ale transformacja energetyczna jest ekstremalnie kosztowna

Bo sama transformacja energetyczna nie jest darmowa. Narusza choćby gospodarcze status quo i interesy dostawców paliw kopalnych oraz pracujących dla nich ludzi (w Polsce w samym górnictwie węglowym pracuje ok. 80 tys. osób). Producentów samochodów, którzy muszą wydać setki miliardów euro na nowe konstrukcje e-aut, jednocześnie spisując na straty miliardy wydane na technologie ulepszające silniki spalinowe (plus: w Polsce w branży automotive pracuje ponad milion). Właścicieli warsztatów, którzy muszą dokupić wyposażenie i przeszkolić mechaników. Wreszcie najważniejsze: transformacja narusza przyzwyczajenia ludzi, bo konserwatyzm („skoro działa, to po co zmieniać?”) jest naszą immanentną cecha społeczną.

Czytaj więcej

Jak ma wyglądać transformacja energetyczna w Polsce? Debata TEP i „Rzeczpospolitej”

I last but not least, przesiadka z kopciuchów czy kotłów gazowych na pompy ciepła (które trzeba zasilać prądem z sieci zimą, gdy fotowoltaika nie da rady) i z samochodów spalinowych do elektrycznych, to niezwykle kosztowne przedsięwzięcie. Już dzisiaj – jak wynika z badań przeprowadzonych przez EY – choć transformację co do zasady popiera większość polskiego społeczeństwa, to aż 19 proc. już teraz zagrożonych jest ubóstwem energetycznym. Skoro ci ludzie z trudem dają sobie radę z opłaceniem rachunków za prąd i opał, to nie mają nadwyżek, które mogliby przeznaczyć choćby na termomodernizację domu i zmianę źródła ciepła.

Jak sfinansować transformację energetyczną?

Tu nawet dopłaty nie pomogą. A przedsięwzięcie jest drogie, bo technologia jest na wczesnym etapie upowszechnienia, konkurencja wciąż ograniczona, ceny więc kosmiczne. Ludziom w ubóstwie energetycznym trzeba sfinansować przesiadkę na czystą energię w całości. Pieniądze na to są – w ciągu dekady ze sprzedaży uprawnień do emisji CO₂ trafiło do kasy państwa polskiego 107 mld zl (z czego w ub.r. 24,4 mld zł), ale rozpłynęły się w budżecie i w niewielkim stopniu trafiły tam, gdzie powinny, czyli na transformację energetyczną.

Czytaj więcej

Transformacja energetyczna jest tańsza niż jej brak. Są szacunki rządu

Samo ich przekierowanie nie załatwi jednak sprawy, bo przeciętny obywatel błądzi we mgle niewiedzy. Nie rozumie, co w jego przypadku oznacza ta zmiana i jak w niej nawigować. Ludzi trzeba poprowadzić za rękę, pokazać, ile płacą za energię dzisiaj, ile może ona kosztować, jeśli nic nie zmienią w swych domach, a ile – jeśli wejdą w transformację. I wskazać źródła finansowania. Jeśli tego nie będzie, przeciwko darmowej energii ze słońca i wiatru będą buntować się nie tylko ci, którzy już wpadli w ubóstwo energetyczne. Nawet zamożnym będzie się jawiła jako za droga.

A gdyby tak węgiel kamienny czy ropa naftowa były za darmo? To dopiero by było… Koszty tankowanych paliw i dostarczanego do domostw opału spadłyby dramatycznie. I zanim rządy na całym świecie by się zorientowały, że można w tę lukę wedrzeć się z wyższymi podatkami, mielibyśmy używanie. Zamiast się martwić, czy starczy na opał na zimę, czy rwać włosy z głowy za każdym razem, gdy benzyna skacze powyżej 7 zł, martwilibyśmy się raczej, którą część świata zwiedzać, by na urlopie wydać tę nieoczekiwaną nadwyżkę finansową.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację