…ale transformacja energetyczna jest ekstremalnie kosztowna
Bo sama transformacja energetyczna nie jest darmowa. Narusza choćby gospodarcze status quo i interesy dostawców paliw kopalnych oraz pracujących dla nich ludzi (w Polsce w samym górnictwie węglowym pracuje ok. 80 tys. osób). Producentów samochodów, którzy muszą wydać setki miliardów euro na nowe konstrukcje e-aut, jednocześnie spisując na straty miliardy wydane na technologie ulepszające silniki spalinowe (plus: w Polsce w branży automotive pracuje ponad milion). Właścicieli warsztatów, którzy muszą dokupić wyposażenie i przeszkolić mechaników. Wreszcie najważniejsze: transformacja narusza przyzwyczajenia ludzi, bo konserwatyzm („skoro działa, to po co zmieniać?”) jest naszą immanentną cecha społeczną.
Jak ma wyglądać transformacja energetyczna w Polsce? Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Wydobycie węgla się zmniejsza, import rośnie, a elektrownia Bełchatów zaprzestanie produkcji za 13 lat. Jak ma wyglądać transformacja energetyczna w Polsce mówili eksperci: Dr Joanna Maćkowiak-Pandera – prezeska zarządu Forum Energii; Maciej Bando - były prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE); i Maciej Stańczuk - Rafako, prezes zarządu, członek TEP.
I last but not least, przesiadka z kopciuchów czy kotłów gazowych na pompy ciepła (które trzeba zasilać prądem z sieci zimą, gdy fotowoltaika nie da rady) i z samochodów spalinowych do elektrycznych, to niezwykle kosztowne przedsięwzięcie. Już dzisiaj – jak wynika z badań przeprowadzonych przez EY – choć transformację co do zasady popiera większość polskiego społeczeństwa, to aż 19 proc. już teraz zagrożonych jest ubóstwem energetycznym. Skoro ci ludzie z trudem dają sobie radę z opłaceniem rachunków za prąd i opał, to nie mają nadwyżek, które mogliby przeznaczyć choćby na termomodernizację domu i zmianę źródła ciepła.
Jak sfinansować transformację energetyczną?
Tu nawet dopłaty nie pomogą. A przedsięwzięcie jest drogie, bo technologia jest na wczesnym etapie upowszechnienia, konkurencja wciąż ograniczona, ceny więc kosmiczne. Ludziom w ubóstwie energetycznym trzeba sfinansować przesiadkę na czystą energię w całości. Pieniądze na to są – w ciągu dekady ze sprzedaży uprawnień do emisji CO₂ trafiło do kasy państwa polskiego 107 mld zl (z czego w ub.r. 24,4 mld zł), ale rozpłynęły się w budżecie i w niewielkim stopniu trafiły tam, gdzie powinny, czyli na transformację energetyczną.
Transformacja energetyczna jest tańsza niż jej brak. Są szacunki rządu
Bazowy scenariusz Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu do 2030 r. (tzw. mała strategia energetyczna) przesłany do Komisji Europejskiej przewiduje nakłady inwestycyjne rzędu ok. 300 mld zł. To więcej aniżeli zakładał to poprzedni rząd. Ministerstwo Klimatu i Środowiska argumentuje, że więcej kosztowałaby nas brak transformacji energetycznej, aniżeli jej realizowanie.
Samo ich przekierowanie nie załatwi jednak sprawy, bo przeciętny obywatel błądzi we mgle niewiedzy. Nie rozumie, co w jego przypadku oznacza ta zmiana i jak w niej nawigować. Ludzi trzeba poprowadzić za rękę, pokazać, ile płacą za energię dzisiaj, ile może ona kosztować, jeśli nic nie zmienią w swych domach, a ile – jeśli wejdą w transformację. I wskazać źródła finansowania. Jeśli tego nie będzie, przeciwko darmowej energii ze słońca i wiatru będą buntować się nie tylko ci, którzy już wpadli w ubóstwo energetyczne. Nawet zamożnym będzie się jawiła jako za droga.