Od publikacji naszego tekstu „Czas na energię z bałtyckiego wiatru” na temat morskich farm wiatrowych („Rzeczpospolita”, 13.05.2020 r.) odbyło się w Polsce wiele dyskusji i powiło wiele obietnic (np. porozumienie sektorowe zainicjowane poprzez Ministerstwo Klimatu i Środowiska), ale bez większych efektów, jeżeli chodzi o wkład krajowy i budowę lokalnego łańcucha dostaw. Zamiast planowanego wstępnie kilkudziesięcioprocentowego udziału ok. 200 polskich firm możemy mówić o zaledwie kilku punktach procentowych zebranych głównie dzięki kilku przetargom wygranym przez myślenicką Telefonikę Kable.
Rozważane inwestycje w stworzenie krajowej produkcji turbin, gondoli, fundamentów czy portów instalacyjnych lub serwisowych to zbyt daleka przyszłość, by naprawdę konkurować z europejskimi i chińskimi dostawcami w przetargach międzynarodowych. Niestety, nadal z punktu widzenia krajowego bezpieczeństwa technologicznego widać brak krajowych przepisów zapewniających jakość i niezawodność przyszłej energetycznej infrastruktury na Bałtyku.
Popandemiczny skok kosztów budowy farm
Poprzedni rząd postawił sobie za cel budowę do 2040 r. morskiej energetyki wiatrowej o mocy 11 GW. Niestety, w efekcie popandemicznych problemów wynikających z zerwania łańcucha dostaw wzrosły ceny turbin wiatrowych, a w konsekwencji koszty realizacji projektów. Zamiast oczekiwanego spadku cen związanego z postępem technologicznym widzimy coś przeciwnego, co na świecie skłoniło inwestorów do wstrzymania niektórych przygotowanych już inwestycji.
Może to powinno skłonić naszych sponsorów projektów morskich farm wiatrowych (głównie kontrolowane przez państwo Orlen i PGE) do analizy tej sytuacji i skupienia się na kwestiach regulacyjnych, organizacyjnych i dotyczących bezpieczeństwa technologicznego, które w ostatnich latach leżały odłogiem?
Nie możemy pozostawić kwestii technicznej jakości przyszłych farm wyłącznie zachodnim deweloperom. Przy braku wymagań z polskiej strony nie można wykluczyć, że będą się kierowali głównie kosztorysem i harmonogramem, żeby było taniej i szybciej. A to może oznaczać brak należytej uwagi dla jakości i niezawodności powstającej infrastruktury morskich farm wiatrowych.