Występując pod bramą pewnego aresztu śledczego, prezes największej partii powtórzył tezę o ogromnym sukcesie gospodarczym ostatnich lat, zapewniając, że kontynuacja dotychczasowej polityki pozwoliłaby nam szybko dogonić bogate kraje zachodniej Europy. Nie trzeba do tego większych inwestycji firm, nie trzeba środowiska sprzyjającego przedsiębiorczości i innowacjom. Trzeba tylko 800+ i zwiększania płacy minimalnej.
A tymczasem na świecie trwa czwarta rewolucja przemysłowa. Trwa i coraz bardziej przyspiesza. Jej istotą jest niezwykle intensywne wykorzystanie nowych technologii, powszechna digitalizacja, automatyzacja i zastosowanie sztucznej inteligencji. Rozwój nowych technologii wyprzedza naszą zdolność do jej efektywnego wykorzystania, a rewolucyjne zmiany w ciągu kilku najbliższych lat doprowadzą do dalszych, gigantycznych przetasowań w gospodarce. Co więcej, ich kierunku nie jesteśmy nawet w stanie przewidzieć. Kiedy w połowie XIX wieku Juliusz Verne opisał swoją wizję lotu na Księżyc, trzeba było czekać 100 lat, aby zobaczyć, na ile fantazje futurysty się sprawdziły. Dziś zmiany następują dosłownie na naszych oczach: wystarczy sobie przypomnieć, że smartfon (dzięki czemu większość ludzi na świecie używa dziś internetu, co zrewolucjonizowało nie tylko globalną gospodarkę, ale też całe nasze życie) został zaprezentowany zaledwie 16 lat temu, w momencie, kiedy internetu używało mniej niż 20 proc. ludności świata i trudno było sobie wyobrazić, że będą z niego masowo korzystać mieszkańcy krajów ubogich.
Zmian, które następują w takim tempie, ani nie da się wyprognozować, ani nie da się do nich z góry przygotować. We współczesnej gospodarce ludzie muszą się stale uczyć, dostosowywać do używania nieznanych jeszcze technologii, elastycznie reagować na zmiany. A przedsiębiorcy muszą w zmianach technologicznych dostrzegać nie zagrożenia, ale przede wszystkim szanse na błyskawiczny rozwój.
Polska nie jest dobrze przygotowana na te zmiany. Nasza gospodarka budowała przez ostatnie trzy dekady swój sukces na coraz lepszym wykorzystaniu atutu pracy, znacznie tańszej w porównaniu z zachodnią częścią kontynentu. W najbliższych latach atut ten będzie jednak bardzo szybko zanikać, zarówno z powodów demograficznych, jak i technologicznych, a trendu tego nie da się powstrzymać żadnymi protestami. Polscy transportowcy okupują dziś granicę w proteście przeciwko tańszej pracy kierowców ukraińskich. A co zrobią, kiedy na drogi wyjadą ciężarówki sterowane przez roboty, jeszcze tańsze od polskich i ukraińskich kierowców? Dzisiaj korzystamy z dużego napływu inwestycji wynikającego z przesuwania po szokach pandemicznych produkcji bliżej centrów gospodarczych świata. Ale Elon Musk zbudował fabrykę Tesli nie w Polsce, lecz pod Berlinem. Bo im bardziej zrobotyzowane będą fabryki, tym mniejsze znaczenie będzie miał dla nich koszt pracy. Podobnie jak w przeżywającym nadal boom sektorze usług wspólnych. To wspaniałe, że centra przetwarzania dokumentów finansowych i tworzenia oprogramowania są dziś lokowane w Polsce. Ale będzie tak tylko do czasu, aż się okaże, że sztuczna inteligencja robi to lepiej i taniej.
W czasach rewolucji przemysłowej nie da się stać w miejscu. Albo dołączymy do czołówki rozrywającego się globalnego peletonu i pojedziemy szybciej, albo zostaniemy z tyłu. Albo sami zbudujemy zrobotyzowane fabryki i skomputeryzowane centra usługowe, albo stracimy swoje przewagi konkurencyjne. Zdecydują o tym najbliższe lata.