Mączyńska, Hardt: Odpowiedzialnie o państwie i instytucjach

Rozwój to nie tylko wzrost PKB. Fundamentalne znaczenie ma rozwój społeczno-gospodarczy, obejmujący zarówno wzrost bogactwa, ale też postęp społeczny i ekologiczny, stan zdrowia, poziom wykształcenia, bezpieczeństwo czy realizację marzeń.

Publikacja: 04.01.2024 03:00

Mączyńska, Hardt: Odpowiedzialnie o państwie i instytucjach

Foto: Adobe Stock

Ostatnie lata to czas wielu kryzysów: pandemii, wojny w Ukrainie, napięć geopolitycznych czy też coraz bardziej widocznych skutków kryzysu klimatycznego.

Widać wyraźnie, że rozwój to nie sam wzrost PKB i że oceniając, go trzeba poza PKB wyjść. Trafnie wyraził to już w 1968 r. Robert Kennedy, wskazując, że miernik ten „nie odzwierciedla stanu zdrowia naszych dzieci, jakości ich wykształcenia i radości, jaką daje im zabawa. Nie opisuje piękna poezji, trwałości naszych małżeństw, poziomu intelektualnego debaty publicznej czy poczucia integralności naszych urzędników państwowych. Nie mierzy naszej odwagi i mądrości, wykształcenia, empatii, oddania dla kraju. Krótko mówiąc, mierzy wszystko z wyjątkiem tego, co decyduje o tym, że warto żyć”. Zatem fundamentalne znaczenie ma potrójnie zharmonizowany rozwój społeczno-gospodarczy, obejmujący wzrost bogactwa, ale też postęp społeczny i ekologiczny.

Społeczna gospodarka rynkowa

Państwo jest wtedy rozwinięte, gdy jego obywatele mogą długo żyć w zdrowiu, gdy są dobrze wykształceni, gdy mogą bezpiecznie realizować swoje marzenia, i gdy są wolni.

Oczywiście, wzrost gospodarczy jest zwykle tego wszystkiego warunkiem koniecznym, ale z pewnością nie jest warunkiem wystarczającym. Potrzebne jest sprawne państwo, zbudowane na odpornych na kryzysy instytucjach, efektywnie dostosowujących się do wyzwań naszych czasów. Zresztą Polska takim państwem po prostu musi, a przynajmniej powinna, być. To wymóg konstytucyjny, określony w artykule 20 Konstytucji RP, gdzie wyraźnie wskazano, że to „społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej”.

Notabene społeczna gospodarka rynkowa to zarazem model ustrojowy rekomendowany w traktatach UE. To model ordoliberalny, z definicji ukierunkowany na ład społeczno-gospodarczy, dobrobyt społeczny, harmonizowanie wzrostu gospodarczego z postępem społecznym i ekologicznym. Ordo bowiem znaczy ład. Taki model stanowi swego rodzaju opozycję do koncepcji neoliberalnych, w których kwestie ładu i społecznego dobrobytu pozostawiane są automatyzmowi mechanizmów wolnego rynku.

W obecnych, wysoce turbulentnych warunkach idee społecznej gospodarki rynkowej brzmią wręcz jak memento dla współczesnego świata. Dotyczy to zwłaszcza przestróg przed zaniedbywaniem celów społecznych, ostrzeżeń dotyczących zagrożeń wynikających z narastania w skali globalnej zjawiska oligopolizacji gospodarki, a zwłaszcza rosnącej siły niszczących wolną konkurencję ponadnarodowych korporacji o potencjale przekraczającym niekiedy potencjał wielu państw. Wskazuje to zarazem na konieczność istnienia i umacniania krajowych instytucji, mających na celu wspieranie lokalnych przedsiębiorstw i rozwojowych przedsięwzięć inwestycyjnych, tak by zapewniony był nieprzerwany, trwały, harmonijny rozwój społeczno-gospodarczy, rozwój zgodny z koncepcją społecznej gospodarki rynkowej. Coraz więcej zjawisk kształtujących obecnie społeczno-gospodarczą rzeczywistość wskazuje na zasadność zastąpienia słynnego Clintonowskiego hasła „Gospodarka, głupcze!” hasłem „Społeczeństwo, głupcze!”.

Odporność państwa i instytucji

Nie ma lepszego sprawdzianu siły i odporności państwa niż jego działanie w warunkach kryzysu. Ale wyższego rzędu odporność instytucji i państwa to nie tylko zdolność do przetrwania, ale też zdolność do przekształcania szeroko rozumianego środowiska, w którym państwo i jego instytucje działają. Państwo jest wtedy w pełni suwerenne, gdy taką zdolność posiada.

Przed takim sprawdzianem stanęła w ostatnich latach Polska, zwłaszcza w okresie pandemii. W sferze gospodarczej sprawdzian ten państwo polskie zdało: udało się uniknąć głębokiej recesji, uratowano miejsca pracy, nie pozwolono na zaprzepaszczenie dorobku transformacji ustrojowej i integracji europejskiej. Co więcej, ratując gospodarkę od zapaści, państwo wzmocniło nie tylko realizujące te działania instytucje, ale również, oby na trwałe, zbudowało narzędzia niezbędne dla nowoczesnej polityki gospodarczej. W sferze społecznej natomiast, zwłaszcza w systemie ochrony zdrowia i edukacji, pandemia uwidoczniła istotne słabości państwa.

Odpowiedzialnie o instytucjach rozwoju

W sytuacji kurczenia się zasobów pracy, w związku ze starzeniem się społeczeństwa, konieczne jest zwiększanie wydajności pracy. To również warunek tego, aby pensje mogły rosnąć szybko i aby jednocześnie nie rodziło to presji inflacyjnej. Konieczne są tym samym prorozwojowe inwestycje, również tam, gdzie rynek ich odpowiedniej podaży zwykle nie zapewnia, ale które to inwestycje mogą być katalizatorem inwestycji prywatnych. Dlatego też potrzebne są nowoczesne instytucje rozwoju, takie jak Polski Fundusz Rozwoju. Instytucja ta sprawdziła się w okresie pandemii i również dzisiaj skutecznie realizuje swoje cele, wspierana przez inne instytucje rozwojowe. Oczywiście, działania PFR nie mogą zastępować inwestycji podmiotów prywatnych w tych obszarach, gdzie rynek może działać skutecznie. Nie zgadzamy się z tymi krytykami, którzy to PFR obwiniają za niską stopę inwestycji w gospodarce. Nie zgadzamy się również z tymi, którzy główną bolączkę systemu finansów publicznych widzą w rzekomym ukrywaniu długu w takich instytucjach jak PFR czy BGK. Przecież dług ten widzą rynki, kurs złotego jest stabilny, a ostatnio wyraźnie się umacnia, zaś rentowności papierów rządowych znajdują się na umiarkowanym poziomie.

To, co potrzebuje zmiany, to struktura wydatków budżetowych na bardziej prorozwojowe. Trzeba chociażby skończyć ze skandalicznie niskim finansowaniem nauki i wyższych uczelni. Nie może być tak, że pensja np. adiunkta rośnie jedynie wtedy, gdy podnoszona jest pensja minimalna.

Pomiędzy ciągłością a zmianą

Każda zmiana polityczna – również ta, z którą mamy obecnie w Polsce do czynienia, jest okazją do zmiany instrumentarium polityki gospodarczej, jak też jej bardziej fundamentalnych kierunków. Warto jednak, aby zmieniać to, co zmiany potrzebuje, i aby nie burzyć tego, co działa dobrze. Łatwo jest burzyć, znacznie trudniej jest budować, rozwijać. Dlatego też każda decyzja o likwidacji jakiejkolwiek instytucji, ale też o powoływaniu nowej, aby była racjonalna społecznie i efektywna gospodarczo, wymaga rzetelnej, kompleksowej analizy merytorycznej.

Niestety, w przeszłości niejednokrotnie taki warunek nie był spełniany. Nierzadko przejmujący władzę rząd ignorował, dezawuował i wręcz likwidował projekty i rozwiązania wprowadzone przez rząd poprzedni. Taki los spotkał wiele wartościowych projektów i instytucji.

Przeważnie dokonywało się to wyłącznie dla samej zmiany, bez należytej holistycznej analizy długofalowych następstw. Można to uznać za przejaw braku kultury myślenia propaństwowego oraz strategicznego i priorytetu interesów partyjnych. Jest to wysoce niekorzystne dla trwałości i efektywności społeczno-gospodarczego rozwoju kraju. Szkodliwe jest, jeśli nowy rząd przekreśla dokonania poprzedników przede wszystkim po to, by wykazać, że to on coś od nowa robi. Przecież gdyby kontynuował to, co zaczęli poprzednicy, musiałby się zasługami dzielić.

Wyjść z pułapki plemienności

„Każde królestwo podzielone wewnętrznie pustoszeje i żadne miasto albo dom podzielony wewnętrznie nie przetrwa” (Mt 12, 25). Niepokoi nas, że w debacie o gospodarce często rozum zastępowany jest emocjami i że decydenci nie sięgają do rzetelnej ekspertyzy, bazującej na rygorystycznych badaniach.

Nie jest przecież tak, że chociażby spór o przyczyny inflacji i o politykę banku centralnego jest nierozwiązywalny. Przecież istnieje wiele badań, które tego dotyczą. To, że ich wyniki tak trudno przedostają się do przestrzeni publicznej, bierze się pewnie stąd, że trudno je wpleść w wojnę narracyjną pomiędzy stronami sporu politycznego w Polsce. To samo dotyczy finansów publicznych, kwestii innowacyjności gospodarki, jakości zarządzania w służbie zdrowia i edukacji, żeby wymienić tylko te ważniejsze obszary życia publicznego.

To dlatego tak ważne są niezależne instytucje, wyrwane spod dewastującego wpływu bieżącego sporu partyjnego. W przeszłości wiele z nich takiemu niszczącemu wpływowi zostało poddanych, ale rozwiązaniem nie może być zmiana strony sporu politycznego, po której instytucje te teraz miałyby się opowiedzieć. Gdyby tak się stało, to proces degradacji tych instytucji tylko by się pogłębił.

W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera podejmowanie i realizacja strategicznych projektów inwestycyjnych państwa, zwłaszcza tak innowacyjnych jak Centralny Port Komunikacyjny czy program budowy energetyki atomowej. Realizacja tego typu projektów jest warunkiem koniecznym trwałego, harmonijnego rozwoju społeczno-gospodarczego i poprawy jakości życia.

Wzmacniać fundamenty państwa

Język ma znaczenie i to on wyznacza granice naszego indywidualnego, ale też społecznego świata. Dyskusja o rozwoju społeczno-gospodarczym nie może być rachunkiem krzywd, ale musi być dyskusją o konkretnych rozwiązaniach służących dobru wspólnemu.

Przykładowo, zamiast tylko spierać się o stan finansów publicznych, warto zastanowić się nad tym, co zrobić, aby podnieść jakość tej dyskusji. Sensowna jest propozycja powołania rady fiskalnej. Cieszymy się, że premier Donald Tusk zapowiedział jej powstanie. Warto, aby politycy wrócili też do dobrej tradycji powoływania zespołów swoich doradców również spośród takich osób, które wobec tychże polityków są krytyczne. Dobrym przykładem była Narodowa Rada Rozwoju przy prezydencie Lechu Kaczyńskim czy też Rada Strategii Społeczno-Gospodarczej przy prezesie Rady Ministrów, działająca w latach 1994–2006. To jest jeszcze ważniejsze dzisiaj, gdy my wszyscy, polityków nie wyłączając, mamy tendencję do tkwienia w bliskich nam bańkach informacyjnych. Funkcjonowanie nieupolitycznionych zespołów eksperckich sprzyja wnikliwym, holistycznym ocenom rzeczywistości i bardziej trafnemu identyfikowaniu rozmaitych zagrożeń oraz pożądanych, jak i niepożądanych, trendów zmian. To zaś jest warunkiem efektywnego sprostania wymogom nowej rzeczywistości. Funkcjonowanie niezależnych zespołów eksperckich może też być swoistym zabezpieczeniem przed szkodliwą doktrynalizacją polityki społeczno-gospodarczej. Dotyczy to także podejścia do roli państwa, w tym polityki prywatyzacji. Praktyka wykazuje bowiem, że nie wszystko, co państwowe, jest złe, a prywatne – dobre, i vice versa.

Odnosi się to również do ważnych innych instytucji państwa, które nie muszą być z zasady gorsze od tych z domeny rynku. Przykładem takiej instytucji jest ZUS, który w ostatnich latach wyróżnia się imponującym postępem w zakresie cyfryzacji i jakości obsługi klientów, czyli niemal każdego z nas. Zarazem dowodzi to, jak ważne jest racjonalne gospodarowanie zasobami kadrowymi i niemarnotrawienie potencjału profesjonalistów. Niestety, zmiany polityczne sprawiają niekiedy, że ofiarami takich zmian stają się wysokiej klasy eksperci i to tylko dlatego, że wcześniej funkcjonowali w strukturach odchodzącego rządu. Szkodliwość takich zjawisk jest tym większa, im większy jest niedobór wysoko wyspecjalizowanych, kompetentnych kadr. Równie dewastujące dla państwa jest powoływanie na kluczowe stanowiska osób bez wymaganych kompetencji.

Instytucje państwa w warunkach cyfrowej rewolucji

Czwarta rewolucja przemysłowa to nowe szanse, ale i nowe zagrożenia. Każda z uprzednich trzech rewolucji przemysłowych zasadniczo zmieniała świat, i to z reguły w sposób wysoce turbulentny. Obecnie jednak nie wystarcza jeszcze wyobraźni, aby w pełni ocenić, jakie następstwa społeczno-gospodarcze i inne generować mogą stanowiące podłoże przesilenia cywilizacyjnego nowe technologie. Jest to istotne tym bardziej, że jak dowodzą analizy historyczne i publikacje na temat przemian cywilizacyjnych oraz ich zdrowotnych, ekonomicznych, politycznych, społecznych i kulturowych następstw, z przemianami takimi zawsze łączą się nie tylko dobrodziejstwa, lecz także rozmaite zagrożenia i nieprawidłowości czy nawet patologie. Nowe technologie mają bowiem zarówno potencjał pozytywny, jak i negatywny. Dobrodziejstwa i pozytywny potencjał nowych technologii, sztucznej inteligencji i cyfryzacji nie eliminują ryzyka występowania rozmaitych, związanych z nimi zagrożeń, w tym ryzyka rozwoju nowych chorób cywilizacyjnych, cyfrowych nadużyć, inwigilacji, dehumanizacji czy epidemii samotności.

W takich warunkach rozwój i optymalizowanie wykorzystywania nowych technologii ma wymiar fundamentalny. Rozwój taki bez sprawnego państwa, zbudowanego na efektywnych instytucjach, nie jest możliwy. O budowę takiego państwa, będącego rzeczpospolitą wszystkich obywateli, apelujemy.

Profesor Elżbieta Mączyńska jest prezes honorową, a prof. Łukasz Hardt wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Tekst prezentuje wyłącznie poglądy autorów, a nie instytucji, z którymi są związani.

Ostatnie lata to czas wielu kryzysów: pandemii, wojny w Ukrainie, napięć geopolitycznych czy też coraz bardziej widocznych skutków kryzysu klimatycznego.

Widać wyraźnie, że rozwój to nie sam wzrost PKB i że oceniając, go trzeba poza PKB wyjść. Trafnie wyraził to już w 1968 r. Robert Kennedy, wskazując, że miernik ten „nie odzwierciedla stanu zdrowia naszych dzieci, jakości ich wykształcenia i radości, jaką daje im zabawa. Nie opisuje piękna poezji, trwałości naszych małżeństw, poziomu intelektualnego debaty publicznej czy poczucia integralności naszych urzędników państwowych. Nie mierzy naszej odwagi i mądrości, wykształcenia, empatii, oddania dla kraju. Krótko mówiąc, mierzy wszystko z wyjątkiem tego, co decyduje o tym, że warto żyć”. Zatem fundamentalne znaczenie ma potrójnie zharmonizowany rozwój społeczno-gospodarczy, obejmujący wzrost bogactwa, ale też postęp społeczny i ekologiczny.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację