Andrzej Kubisiak: Potrzeba nowych rozwiązań problemu braków kadrowych

Do tej pory Polsce udało się uniknąć demograficznej pułapki, ale w przyszłości będzie to trudniejsze. Potrzebujemy działań inwestycyjnych, legislacyjnych i aktywizacyjnych.

Publikacja: 02.11.2023 03:00

Andrzej Kubisiak: Potrzeba nowych rozwiązań problemu braków kadrowych

Foto: mat. pras.

W Polsce od 2013 r. spada liczba osób w wieku produkcyjnym. Za nami „dopiero” pierwsza dekada wyzwań demograficznych, z którymi będziemy mierzyć się w kolejnych dziesięcioleciach. Dotychczas kluczową receptą na uzupełnianie braków na polskim rynku pracy było przyciąganie obywateli Ukrainy, którzy skutecznie wypełniali wakaty. Już wiemy, że w warunkach wojny za naszą wschodnią granicą to rozwiązanie przestaje działać i należy szukać nowych metod zaradczych.

Agresja Rosji na Ukrainę zresetowała wcześniejsze trendy i wywołała zupełnie nowe ruchy migracyjne. Przez pierwsze miesiące od wybuchu wojny byliśmy świadkami największej fali uchodźczej w Europie po II wojnie światowej, a jednocześnie obserwowaliśmy odpływ części migrantów zarobkowych z Polski. W efekcie w II kwartale 2022 r. Polska przyjęła ponad 2 mln uchodźców, głównie kobiet i dzieci. Potem napływ wyhamował, a część osób zaczęła nawet wracać do swojego kraju. Od czerwca 2022 r. do dziś saldo migracyjne między Polską a Ukrainą jest na niemal niezmiennym poziomie – wynosi ok. 1,8 mln osób. Obecnie w rejestrach PESEL znajduje się mniej niż 1 mln z tych osób, co oznacza, że część uchodźców pojechała dalej, do innych krajów, a część wróciła do ojczyzny.

Jednocześnie, w wyniku mobilizacji w Ukrainie, wyjazdy mężczyzn z kraju są mocno utrudnione. Po 24 lutego legalnie wyjechać mogła tylko wąska grupa spośród mężczyzn w wieku 18–60 lat, m.in. samotni ojcowie lub ojcowie wielodzietnej rodziny. Według danych polskiej straży granicznej od rozpoczęcia najnowszego etapu wojny rosyjsko-ukraińskiej do Polski wjechało niespełna 80 tys. mężczyzn potencjalnie objętych mobilizacją.

Wypadkową tych nowych wojennych trendów była zmiana profilu obywateli Ukrainy w Polsce. Na przestrzeni kilku miesięcy można było zaobserwować skokowy wzrost udziału kobiet i zmniejszenie liczby mężczyzn. Z perspektywy rynku pracy ta zmiana miała istotne znaczenie, bo „przedwojenna imigracja” miała charakter zarobkowy i pozwalała na uzupełnianie wolnych miejsc pracy w sektorach wymagających pracy fizycznej. Według danych OECD w 2021 r. stopa zatrudnienia cudzoziemców w naszym kraju wynosiła 80 proc. i była drugą najwyższą z analizowanych 44 krajów.

Przyczyną imigracji uchodźczej było od początku zgoła coś innego niż zarobkowanie, ale w ciągu kilku miesięcy przekształciła się ona w dodatkowy zasób siły roboczej. Według danych NBP z listopada 2022 r. odnotowano 65-proc. stopę zatrudnienia wśród uchodźców, natomiast 24 proc. osób było wówczas bezrobotnych i szukało pracy, zasilając tym samym grupę aktywnych zawodowo osób. Dla porównania warto przypomnieć opublikowane w sierpniu 2023 r. badanie „Uchodźcy z Ukrainy w Niemczech. Część II”, które wskazuje, że zatrudnienie u naszego zachodniego sąsiada znalazło jedynie 18 proc. ukraińskich uchodźców w wieku produkcyjnym (18–64 lata).

Dochodzimy do ściany

Po zakończeniu III kwartału 2023 r. możemy powiedzieć, że pozytywny szok podażowy na polskim rynku pracy, wywołany napływem cudzoziemców, wpływający również na możliwości zwiększania liczby składkujących do ZUS, skończył się. Najnowsze dane pokazują, że od listopada ubiegłego roku do września obecnego liczba legalnie pracujących w Polsce obywateli Ukrainy się nie zmieniła. W tym okresie były także miesiące, gdy ich liczba była mniejsza niż w okresie ujętym w badaniu i raporcie NBP. Dla porównania – we wcześniejszych latach w rejestrach ZUS przybywało średniorocznie ponad 85 tys. obywateli Ukrainy.

Na taki stan rzeczy wpływają przynajmniej dwa istotne czynniki. Pierwszy jest związany z otoczeniem gospodarczym. W okresie obecnej stagnacji gospodarczej w Polsce popyt na pracę jest wyraźnie niższy niż jeszcze przed rokiem, a firmy, nie redukując zatrudnienia, rezygnują z nowych rekrutacji. To przekłada się na zmniejszenie liczby wakatów w Polsce o 25 proc.

Drugim powodem są wspomniane wcześniej ograniczenia migracyjne w Ukrainie. Na polskim rynku pracy nadal ponad 40 proc. wakatów stanowią te skumulowane w „męskich sektorach”, a więc w przemyśle, budownictwie czy logistyce. W podziale na specjalizacje firmom obecnie najbardziej brakuje robotników przemysłowych, operatorów i monterów maszyn.

Można zatem zaryzykować wnioskowanie, że aktywizacja uchodźców została zakończona, dopływu nowych obywateli z Ukrainy nie widać, a część osób może wyjeżdżać do innych krajów, oferujących lepsze warunki płacowe. Taki obraz nie ulegnie zmianie, dopóki nie zostanie zakończona wojna w Ukrainie.

O ile w okresie spowolnienia gospodarczego niedobory kadrowe nie stanowią kluczowych barier rozwojowych dla firm, co pokazują na przykład badania PIE, o tyle w warunkach ożywienia gospodarczego staną się jednym z istotniejszych hamulców w realizacji nowych zamówień i projektów. Biorąc pod uwagę, że konsensus prognoz ekonomistów w FocusEconomics i analityków Komisji Europejskiej przewiduje dla Polski na 2024 r. wzrost PKB na poziomie 2,7 proc., to podwyższony popyt na pracowników może pojawić się już niebawem. Napotka on wówczas malejącą podaż, co będzie tworzyło rosnące napięcia na rynku pracy.

Szukanie „nowych” rozwiązań

Mówiąc o wątku migracyjnym, nie sposób nie przypomnieć pewnej oczywistej prawdy. Polska potrzebuje wieloaspektowej polityki migracyjnej – tak przyciągania własnych obywateli z emigracji, jak i właściwego diagnozowania potrzeb rekrutacyjnych wśród zagranicznej siły roboczej. Nasze wyzwania demograficzne nie będą odosobnione, dlatego już dochodzi do coraz silniejszej rywalizacji o kapitał ludzki wewnątrz unijnej wspólnoty. Ten proces będzie zapewne postępować.

Drugim priorytetowym elementem jest poprawa aktywności zawodowej w Polsce. Wobec malejących zasobów kadrowych ich efektywne wykorzystanie będzie kluczowe. Przy bardzo niskim bezrobociu obecnie notujemy historycznie najwyższe poziomy aktywności zawodowej – na poziomie 80 proc. w wieku produkcyjnym, ale to nadal oznacza, że w tej puli wiekowej około 3,8 mln osób pozostaje poza rynkiem pracy. Oczywiście planując działania aktywizacyjne, musimy zdawać sobie sprawę, że nie wszystkie osoby można przywrócić na rynek pracy, bo istnieją obiektywne i często trudne do pokonania życiowe bariery. Należy przyjąć, że w pierwszej kolejności warto powalczyć o osoby prowadzące gospodarstwa domowe, uczące się i mające powyżej 25 lat, a także osoby zniechęcone poszukiwaniem pracy. Według tych kryteriów potencjał aktywizacji wynosi około 850 tys. osób.

Trzecim ważnym mechanizmem jest większe wykorzystanie automatyzacji i robotyzacji pracy, które mogą ograniczać popyt na powtarzalną pracę i zwiększyć wydajność. Według danych IFR w przetwórstwie przemysłowym w Polsce na 10 tys. pracowników przypada 71 robotów, co jest najniższym wynikiem w regionie EŚW, prawie trzy razy niższym, niż odnotowuje Francja, i niemal sześć razy mniejszym niż w Niemczech. Do średniej europejskiej, która wynosi 136 robotów na 10 tys. pracowników (uwzględnia wynik Rosji, Turcji, Norwegii i Wielkiej Brytanii), też sporo nam brakuje.

Trzy powyższe rozwiązania mogą ograniczyć konsekwencje negatywnych trendów demograficznych dla rynku pracy, które, jak pokazuje prognoza demograficzna Eurostatu, najsilniej dotkną nasz kraj w czwartej dekadzie XXI wieku. To oczywiście nie jest zamknięty katalog, a raczej zestaw podstawowych narzędzi. Można i należy je uzupełniać np. poprzez większe wykorzystywanie zatrudnienia na niepełne etaty – szczególnie wśród osób młodych w toku edukacji czy osób starszych wchodzących w wiek emerytalny. Ten aspekt dotyczy również kobiet powracających na rynek pracy po urodzeniu dziecka.

Podsumowując zatem: w efekcie prowadzonych od 20 miesięcy przez Rosję działań wojennych w Ukrainie dotychczasowe mechanizmy uzupełniania niedoborów kadrowych w Polsce wyczerpały się. Potrzebujemy nowych zintegrowanych działań inwestycyjnych, legislacyjnych, aktywizacyjnych, nastawionych na większą inkluzywność rynku pracy. Bez odpowiedniej reakcji braki kadrowe nie tylko będą spowalniać tempo rozwoju poszczególnych firm czy sektorów, ale i całej gospodarki. Do tej pory Polsce udało się uniknąć demograficznej pułapki, ale w przyszłości będzie to trudniejsze. Akademicy, eksperci, biznes, sektor publiczny i organizacje pozarządowe – każdy z nich ma tu rolę do odegrania, tak byśmy nadal mogli się rozwijać.

Autor jest zastępcą dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego

W Polsce od 2013 r. spada liczba osób w wieku produkcyjnym. Za nami „dopiero” pierwsza dekada wyzwań demograficznych, z którymi będziemy mierzyć się w kolejnych dziesięcioleciach. Dotychczas kluczową receptą na uzupełnianie braków na polskim rynku pracy było przyciąganie obywateli Ukrainy, którzy skutecznie wypełniali wakaty. Już wiemy, że w warunkach wojny za naszą wschodnią granicą to rozwiązanie przestaje działać i należy szukać nowych metod zaradczych.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację