Bohdan Wyżnikiewicz: Płaca minimalna, komplikacje maksymalne

Windowanie minimalnego wynagrodzenia, bez podnoszenia nieco wyższych płac, likwiduje premię za wykształcenie. To będzie miało wiele negatywnych skutków dla gospodarki.

Publikacja: 06.04.2023 03:00

Bohdan Wyżnikiewicz: Płaca minimalna, komplikacje maksymalne

Foto: Adobe Stock

Dzisiejsza wysokość minimalnego ustawowego wynagrodzenia w gospodarce to 3490 zł. Od 1 lipca wyniesie ono 3600 zł brutto. Nie mam nic przeciwko podnoszeniu minimum ustawowego, dziwi mnie jednak brak pogłębionej oceny skutków regulacji dla reszty gospodarki i brak działań organów odpowiedzialnych za finanse publiczne.

Doganianie innych płac

Skokowe podnoszenie minimalnego wynagrodzenia – bez zmian wynagrodzeń w przedziale 3500–4000 zł brutto – prowadzi do zrównywania się minimalnej płacy z płacami w zawodach opłacanych z budżetu państwa, gdzie często wymagane jest wyższe wykształcenie. Zaburzony został kształtowany przez lata rozkład wynagrodzeń poprzez administracyjne „ściśnięcie” jego początkowych decyli. Naturalny rozkład wynagrodzeń (w kształcie krzywej logarytmiczno-normalnej) obrazuje efekty kształcenia (premia za dyplom wyższej uczelni), staż pracy, awanse za osiągnięcia itd.

Dla osób z ukończonymi studiami wyższymi, tracących naturalną premię za wykształcenie, staje się to co najmniej krępujące. Ludzie ci będą się domagali zmiany swojej sytuacji i podniesienia wynagrodzeń.

Wynagrodzenie brutto początkującego nauczyciela wynosi 3690 zł. Jeżeli nic się nie zmieni, to za kwartał będzie to tylko 90 zł ponad ustawowe minimum, a w przypadku mianowanego nauczyciela – o 290 zł. A przecież nauczyciel musi mieć wyższe wykształcenie, wzmocnione dodatkowo udokumentowanym przygotowaniem pedagogicznym.

Polska staje się tym samym krajem, w którym młodzi nauczyciele wynagradzani są na poziomie osób z wykształceniem podstawowym. Sytuacja taka jest nie do pomyślenia tam, gdzie rządzący zdają sobie sprawę, że godne wynagradzanie nauczycieli jest jednym z warunków wysokiego poziomu nauczania uczniów. Uczniowie po jakimś czasie zasilą rynek pracy i poziom ich wiedzy będzie decydował o konkurencyjności kraju, jego innowacyjności i poprawie poziomu życia. Jan Zamoyski pisał w 1600 r.: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie (…) Nadto przekonany jestem, że tylko edukacja publiczna zgodnych i dobrych robi obywateli.“

Kłopoty mikrofirm i samorządów

Samorządy lokalne zatrudniające trudny do określenia odsetek osób z minimalną płacą stają przed koniecznością wygospodarowania pieniędzy na podwyżki najniżej opłacanego personelu urzędów, spółek komunalnych, szkół czy szpitali. Środki przeznaczane na te podwyżki znacząco ograniczają możliwości podwyższania innych wynagrodzeń, które w przyszłości mogą zostać przez minimum dogonione. Przy wysokiej inflacji siłą rzeczy będą obcinane inne wydatki samorządów, skutkując mniejszym komfortem mieszkańców.

W gorszej sytuacji niż samorządy już od dłuższego czasu są mikroprzedsiębiorstwa. Jak można wyczytać w statystykach GUS, po szybkim zwiększaniu minimum, w tej grupie firm malała różnica między wynagrodzeniem minimalnym a średnim.

Interpretacja takiego stanu rzeczy jest oczywista, bo niewiele osób decyduje się na pracę z wynagrodzeniem na poziomie minimalnym. Wiele mikroprzedsiębiorstw czuje więc przymus ekonomiczny do częściowego wchodzenia do szarej strefy gospodarczej. Najczęściej stosowaną metodą jest płacenie pracownikom pod stołem, czyli poza ewidencją podatkową i ubezpieczeń społecznych.

Ponadto mikroprzedsiębiorstwa mają problem z zatrudnianiem pracowników o wysokich kwalifikacjach, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i na wsi. Po prostu nie stać ich na to.

Wzrost minimalnego wynagrodzenia jest znacznie mniejszym problemem dla średnich i dużych firm. Zależy to też od rodzaju działalności. Niemniej konieczne staje się podnoszenie wynagrodzeń wyższych od minimalnego, by uniknąć lub opóźnić opisany efekt „doganiania”.

Czy grozi nam syndrom lat 80.

W latach 80., u schyłku PRL, mieliśmy do czynienia z niemal patologiczną sytuacją na rynku pracy. Panowało dążenie do egalitaryzmu płacowego, w efekcie średnie wynagrodzenia robotników były tylko 10–30 proc. niższe niż inżynierów.

Z powodu braku bodźców do podnoszenia kwalifikacji w ostatnim dziesięcioleciu PRL o około jedną trzecią zmniejszyła się zarówno liczba studentów, jak i absolwentów studiów wyższych. Sama satysfakcja z wyższego wykształcenia nie wystarczała, skoro nie było znaczącej premii za zdobycie dyplomu.

Znaczące spadki odnotowano na trudnych studiach technicznych. Skutek: brak inżynierów był w dramatyczny sposób odczuwany w początkowych latach transformacji, kiedy gwałtownie wzrósł popyt na absolwentów politechnik.

Konsekwencje makroekonomiczne

Polityka kształtowania minimalnego wynagrodzenia i polityka edukacyjna prowadzona po 2015 r. może doprowadzić do wielce niekorzystnych skutków odczuwanych na poziomie makroekonomicznym.

Po pierwsze, obniżający się poziom wiedzy i gorsze przygotowanie absolwentów szkół średnich, a w konsekwencji także studiów wyższych, może stać się barierą dla gospodarki w sprostaniu wyzwaniom rozwojowym kraju, zwłaszcza zdolności do zachowań innowacyjnych. Zagrożona może stać się poprawa międzynarodowej konkurencyjności polskiej gospodarki.

Po drugie, skoro wykształcenie wyższe będzie dostarczało wątpliwej premii w wynagrodzeniach, wielu potencjalnych studentów będzie wchodziło na rynek pracy, pozostawiając decyzje o podjęciu studiów na później lub w ogóle rezygnując z dalszego kształcenia. W najkorzystniejszej sytuacji znajdą się najlepsi i wybitnie uzdolnieni absolwenci, którzy mogą szukać pracy za granicą.

Po trzecie, sytuacja materialna małżeństw młodych absolwentów różnych kierunków studiów nieposiadających mieszkania bez wątpienia opóźni ich decyzje w sprawie posiadania potomstwa. Pogorszy to i tak już trudną sytuację demograficzną kraju.

Po czwarte, podnoszenie minimalnego wynagrodzenia coraz większej liczbie osób nim objętych będzie w krótkim okresie czynnikiem osłabiającym obniżanie inflacji. Oznacza to bowiem dopływ pieniędzy na rynek bez związku z poprawą wydajności pracy.

Autor jest prezesem Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych. W przeszłości był prezesem GUS i wiceprezesem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Dzisiejsza wysokość minimalnego ustawowego wynagrodzenia w gospodarce to 3490 zł. Od 1 lipca wyniesie ono 3600 zł brutto. Nie mam nic przeciwko podnoszeniu minimum ustawowego, dziwi mnie jednak brak pogłębionej oceny skutków regulacji dla reszty gospodarki i brak działań organów odpowiedzialnych za finanse publiczne.

Doganianie innych płac

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację