Zawód agenta jest ryzykowny. Kapryśni klienci, kwestie finansowe, struktura nieruchomości. Wszystko to może przeszkodzić w zawarciu umowy. Do takiego wniosku doszli dziennikarze "Wall Street Journal", którzy piszą o koszmarach pośredników:
Bo nie był gotowy
- Klientka zobaczył ducha. To oczywiście była wymówka. Tym niemniej decyzja innego kupującego, by się wycofać w ostatniej chwili z umowy kupna domu w San Francisco za 1,4 mln dol. kosztowała go prawie 21 tys. dol. wpłaconego wcześniej depozytu - czytamy na łamach "Wall Street Journal".
Obsługująca transakcję agentka szacuje, że spędziła ok. 250 godzin w ciągu sześciu miesięcy, pokazując klientce ok. 130 domów w rejonie Zatoki. Ostatecznie stwierdziła, że kobieta po prostu zmieniła zdanie. - To było okropne - mówi agentka dziennikarzom "Wall Street Journal". Niewiele zawodów wymaga poświęcenia takiego czasu i tylu wędrówek przy ryzyku zerowego zysku, co praca nad sprzedażą nieruchomości.
Kapryśni klienci, nieprzewidziane problemy ze strukturą mieszkań, ustalenia finansowe mogą uniemożliwić sprzedaż. Obecnie doszła jeszcze jedna powszechna przeszkoda w finalizowaniu umów: przegrzany rynek mieszkaniowy, na którym zacięte wojny przetargowe prowadzą do gwałtownych decyzji, których później żałują - czytamy na łamach "Wall Street Journal".
- Dzisiejszy rynek jest bardzo rozpędzony. Od kupujących oczekuje się, że złożą ofertę natychmiast po obejrzeniu zatłoczonego domu, tak, że nie mają oni czasy, by sobie te sprawy przemyśleć - mówi dziennikarzom "Wall Street Journal", agentka nieruchomości z Nowego Jorku.