- Podwyżkom cen mieszkań towarzyszył w ostatnich latach także wzrost średniego wynagrodzenia. Ale w większości dużych miast za przeciętną pensję nadal nie kupimy nawet pół metra mieszkania – zaznaczają analitycy sieciowej agencji Metrohouse i Credipass (pośrednik finansowy).
Popyt w górę
Z analiz wynika, że w ostatnich dwóch latach ceny nieruchomości poszybowały. - Rynek mieszkań przeżywał prawdziwy rozkwit. Lokale stały się obiektem pożądania zarówno inwestorów, jak i nabywców kupujących je na własne potrzeby. Nawet wysokie stopy procentowe, a w ślad za nimi duże ograniczenia w dostępie do kredytów hipotecznych, nie miały znaczącego wpływu na ruch na rynku. Brak klientów kredytowych uzupełniały osoby nabywające mieszkania za gotówkę – mówią autorzy Metrohouse i Credipass.
Dodają, że silnym bodźcem do zwiększenia popytu było ogłoszenie założeń programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.” - Jeszcze kilka miesięcy przed rozpoczęciem działania programu dopłat (lipiec 2023 r.) na rynek wkroczyli jego potencjalni beneficjenci. Skokowy wzrost zainteresowania mieszkaniami skutkował znaczącym obniżeniem podaży lokali zwłaszcza tych, które można było kupić na preferencyjny kredyt – mówi Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. - Nie był to jedyny powód wzrostów cen.
Swoje zrobiły też także rosnące koszty pracy oraz galopująca inflacja.
Ceny wystrzeliły
Tylko w ciągu 24 miesięcy przeciętne ceny mieszkań z rynku wtórnego wzrosły w poszczególnych miastach od 19 do 41 proc. - Największe zmiany cen odnotowaliśmy w Krakowie, gdzie jeszcze w 2021 r. średnia cena lokalu nie przekraczała 10 tys. zł za mkw., a już dwa lata później było to ponad 13,5 tys. zł (wzrost o 41,2 proc.) – wskazują analitycy Metrohouse i Credipass. - Wysokie wzrosty mamy też np. w Łodzi, gdzie cena za mkw. mieszkania w ciągu dwóch lat wzrosła średnio o 30 proc. Na tym tle Warszawa nie wygląda wcale źle – tu średnie wzrosty cen nie przekroczyły 20 proc. Dane te dotyczą transakcji realizowanych w tym czasie przez klientów sieci biur nieruchomości Metrohouse.