O starych domach z poprzedniej epoki mówi pośredniczka Joanna Lebiedź, ekspert Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN):
- Domy z czasów PRL bywają różne. Albo jest to kompletna ruina, albo typowa „kostka”, albo budowany u schyłku komuny ogromny dom, mający zaspokoić potrzeby kilku pokoleń naraz.
Jeśli mówimy o tej substancji w mieście, jej niewątpliwym atutem może być sama lokalizacja i wielkość gruntu, na którym dom jest posadowiony.
Stare domy położone w topowych lokalizacjach mogą być przedmiotem zainteresowania deweloperów, jeśli plan zagospodarowania zakłada możliwość budowy domu wielorodzinnego w miejsce dotychczasowej zabudowy jednorodzinnej. Jest sporo takich inwestycji - na przykład na warszawskiej Ochocie, gdzie deweloperzy na potęgę kupują takie domy – i te starsze, i nawet nowsze, i w ich miejsce budują bloki wielorodzinne. To jeden z przykładów wykorzystania potencjału głównie gruntu, który można zagospodarować inaczej niż dotychczas. W każdym razie można sporo zarobić.
Jeśli mówić o wykorzystaniu starej PRL-owskiej substancji przez typowego Kowalskiego, wszystko zależy od stanu technicznego domu i jego projektu. Najprościej przebudować typowy sześcian, jeśli technicznie substancja (podpiwniczenie, mury) jest w dobrym stanie. Jeśli stan techniczny całości jest opłakany, bardziej opłacalne może być wyburzenie dotychczasowej zabudowy i postawienie w tym miejscu nowego domu. W takim przypadku tylko lokalizacja będzie decydowała, czy klient zdecyduje się na takie przedsięwzięcie, czy poszuka gruntu w innej lokalizacji i po prostu wybuduje dom od zera.