Ostatnie miesiące tego roku to mocny wzrost popytu i sprzedaży mieszkań przy nienadążającej podaży. Jednak we wrześniu, według danych GUS, liczba mieszkań w uruchamianych projektach i w wydanych pozwoleniach na budowę wróciła do poziomów typowych dla dobrej koniunktury. Czy te wyniki już pozostaną z nami dłużej? Rynek będzie bardziej zrównoważony i mieszkania przestaną w końcu drożeć?
Sam wrzesień, który przynosi wzrosty miesiąc do miesiąca i rok do roku, może być mylący. W całym 2022 r. mieliśmy fatalny wynik, jeśli chodzi o rozpoczynane inwestycje, deweloperzy zaczęli budować o kilkadziesiąt tysięcy mniej lokali niż w 2021 r. i trend w tym roku niestety się utrzyma. Rzeczywiście jest poprawa w ostatnich miesiącach, która wynika przede wszystkim z uruchomienia programu „Pierwsze mieszkanie” przez rząd. A co w dłuższej perspektywie?
Owszem, „Bezpieczny kredyt” i liberalizacja rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego w zakresie badania zdolności kredytowej przez banki pomogły, do biur sprzedaży ruszyło trochę więcej klientów, także tych, którzy odkładali zakup mieszkania na później, jednak widząc, że rządowy program będzie uruchomiony, przyspieszyło decyzje. Widząc te przesłanki, deweloperzy zwiększyli produkcję.
Mamy jednak cały czas dużo niepewności na rynku. Deweloperzy mają z tyłu głowy świadomość, że program wsparcia kredytów może się skończyć, że pula środków może się wyczerpać. Jesteśmy też wciąż w otoczeniu wciąż wysokich stóp procentowych. Pytanie, co zrobi nowy rząd, który się niedługo ukonstytuuje. On może mieć nową koncepcję mieszkalnictwa, pomocy ludziom młodym, których po prostu na mieszkania nie stać. Tej polityki nie sposób przedefiniować w ciągu miesiąca, trzech. Podsumowując, jest zbyt duże niewiadomych i zbyt duże ryzyko inwestycyjne dla deweloperów przy wprowadzaniu nowych inwestycji.
Wygląda na to, że nowy rząd będzie tworzony przez szeroką i zróżnicowaną koalicję. Jakie są oczekiwania deweloperów, jeśli chodzi o politykę mieszkaniową? Czy „Bezpieczny kredyt” powinien być kontynuowany?