Na rynku mieszkaniowym obserwujemy odbicie sprzedaży, co je napędza i jak trwałe jest to paliwo?
Na ogłaszanie wiosny na rynku deweloperskim jest na razie zbyt wcześnie, ale oczywiście widać symptomy poprawy. Widać, że najgorsze chyba już za nami. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Pierwszym jest złagodzenie stanowiska KNF w zakresie badania przez banki zdolności kredytowej nabywców. Po drugie, stabilizacja sytuacji, jeżeli chodzi o poziom inflacji – perspektywa, że zacznie się ona obniżać, a w związku z tym jest perspektywa obniżenia stóp procentowych. Dopiero obniżanie stóp procentowych trwale przywróci popyt na rynku deweloperskim, bo Polacy będą mieć znów dostęp do kredytów mieszkaniowych.
Do tego oczywiście widoczne są na horyzoncie programy rządowe, jak „Bezpieczny kredyt”, który już stymuluje popyt. Część deweloperów dostosowuje oferty pod ten program i oferuje klientom możliwość dokonania dłuższej rezerwacji w zakresie pozyskiwania finansowania.
Jednak sami deweloperzy ostrożnie podchodzą do tych sygnałów i nie wprowadzają nagle więcej projektów do oferty. Zakładam, że potrzeba czasu, żeby banki przekonały się do poprawy na rynku i dawały więcej finansowania na inwestycje deweloperskie, co znowu przełoży się na szybszą produkcję.
Sprzedaż mogłaby być dziś wyższa, ale nie ma tylu mieszkań w ofercie. Popyt się dalej odkłada, spodziewam się, że w II połowie roku możemy mieć do czynienia z sytuacją mocnego popytu i umiarkowanej podaży. To może spowodować presję na dalszy wzrost cen.