Biurowce, centra handlowe i obiekty logistyczno-przemysłowe przez lata były w Polsce fundamentem rynku inwestycyjnego. Dziś niektóre tzw. nieruchomości alternatywne, jak mieszkania na wynajem (PRS) czy małe formaty handlowe, przechodzą do głównego nurtu.
Ciekawą niszą są również centra danych. Według ekspertów Knight Frank w obliczu ograniczeń nakładanych na główne rynki w grupie FLAP (Frankfurt, Londyn, Amsterdam, Paryż) i rosnącego zapotrzebowania na przetwarzanie danych ogromne szanse na dynamiczny wzrost ma Warszawa.
Czas na FLAP-D-W?
– Centra danych to klasa nieruchomości alternatywnych. Patrząc na nie jako produkt inwestycyjny są to takie same budynki komercyjne jak magazyny czy biura – mówi Mateusz Borowski, investment broker w Knight Frank. – Czynnikiem wyróżniającym, a jednocześnie wyzwaniem, jest konieczność doprowadzenia zasilania wysokiej mocy do nieruchomości. Przeciętnych rozmiarów centrum danych potrzebuje rocznie około 30 MW, czyli tyle, ile kilkudziesięciotysięczne miasteczko. Dla porównania wieżowce w centrum Warszawy mają przydziały energii w okolicach 5–7 MW, a zużywają mniej niż połowę – dodaje.
Ekspert zaznacza, że rosnące zapotrzebowanie na przechowywanie danych wymaga budowy coraz większych centrów i już teraz na świecie istnieją obiekty, które zużywają nawet 100 MW, a nawet więcej.
– Żeby zapewnić dostawy energii na takim poziomie centra danych powstają w okolicach dużych miast. W Polsce na celowniku inwestorów jest obecnie głównie Warszawa – mówi Borowski.