Mieszkania będą jeszcze drożeć

Ceny nieruchomości wzrosną nawet o 10 proc. Popyt spadnie. Deweloperzy będą ścinać marże – to możliwy scenariusz.

Publikacja: 03.03.2022 21:27

Drożejące materiały budowlane przekładają się na wzrost kosztów budowy różnych typów budynków

Drożejące materiały budowlane przekładają się na wzrost kosztów budowy różnych typów budynków

Foto: shutterstock

Scenariusze dla rynku nieruchomości kreśli Cenatorium. Raport z prognozami (powstawał przed wybuchem wojny w Ukrainie) „Nieruchomości” „Rzeczpospolitej” publikują pierwsze.

– Uważamy, że ten rok nie tylko nie przyniesie spadków cen, ale w grudniu pojawią się kolejne wzrosty na poziomie 5–10 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego – przewiduje Mariusz Kurzac, dyrektor zarządzający Cenatorium. Wzrosty nie będą podyktowane presją popytu, ale raczej wzrostem cen materiałów budowlanych.

Koszty w górę

Z analiz Cenatorium wynika, że dynamika cen materiałów to średnio 24 proc. r./r. – W grudniu 2021 r. podwyżki odnotowano we wszystkich 20 grupach towarowych. Płyty OSB zdrożały o 63 proc., izolacje termiczne o 57 proc., sucha zabudowa o 42 proc., dachy, rynny o 24 proc. Materiały z grupy „ściany, kominy” zdrożały o 23 proc., instalacje ogrzewania o 19 proc., izolacje wodochronne o 17 proc. – czytamy w raporcie.

Cenatorium analizuje, jak drożejące materiały budowlane przekładają się na koszty budowy różnych typów budynków. Na przykład budowa czterokondygnacyjnego bloku wielorodzinnego z garażem w IV kw. 2021 r. zdrożała o 10,7 proc. r/.r., a budowa apartamentowca może być droższa nawet o 15 proc. I właśnie te wyższe koszty materiałów i wykonawstwa przełożą się na na co najmniej 5–10-proc. wzrosty cen mieszkań w tym roku.

– I to przy założeniu, że część wzrostu zostanie „zamortyzowana” przez deweloperów. Być może będą zmuszeni obniżyć marże operacyjne z obecnych ok. 20 proc. do poziomu bliżej 10 proc., czyli zbliżonego do inflacji przewidywanej na 2022 r. – oceniają autorzy raportu.

Ich zdaniem, jeśli deweloperzy nie zastosowaliby strategii obniżek marży, to ceny mieszkań musiałyby pójść w górę o 10–15 proc. w zależności od rodzaju budynku, tak żeby zrekompensować wzrost cen materiałów, energii, robocizny, gruntów.

– Taki scenariusz jest jednak mało realny. Już obecne ceny – wyższe o ok. 10 proc. r./r., mocno ograniczyły popyt na nowe mieszkania – mówi dyrektor Cenatorium. – Drugą istotną kwestią są wyższe stopy procentowe, ale w tym przypadku ich ostateczny wpływ na popyt zależy od dynamiki płac w całym roku.

Pytanie, co zrobią deweloperzy. Czy rzeczywiście zetną marże, by utrzymać sprzedaż? – W tych trudnych warunkach rynkowych, przy malejącej liczbie wydawanych pozwoleń na budowę, szybka wyprzedaż mieszkań nie musi być ich priorytetem – oceniają eksperci Cenatorium. – Najbardziej prawdopodobny scenariusz to spadek przeciętnej marży operacyjnej do 10 proc. Większy jest raczej mało prawdopodobny, chyba że w sytuacji dużego kryzysu. Deweloper musi mieć zdolność finansowania zakupu działek częściowo na kredyt. Do tego potrzebna jest udowodniona przed bankiem zdolność kredytowa.

Eksperci przewidują spore osłabienie popytu i wyhamowanie na rynku kredytów hipotecznych.

– Od grudnia 2020 r. do października 2021 r. odnotowaliśmy bardzo wysoką dynamikę udzielonych kredytów. To o tyle niepokojące, że szczyt nastąpił w momencie, kiedy stopy procentowe były jeszcze bardzo niskie – zaznacza Mariusz Kurzac. – Teraz, kiedy koszt kredytu idzie w górę i za chwilę może osiągnąć nawet 6–7 proc., trzeba oczekiwać, że popyt na kredyty i mieszkania mocno spadnie, przynajmniej w pierwszej połowie 2022 r.

Zdaniem analityków nie będzie to jednak zjawisko trwałe, bo wyższa dynamika wynagrodzeń w końcu powinna skompensować koszty. Proces ten może jednak potrwać ok. 12 miesięcy.

– Spadek popytu na mieszkania wynikający z niższej akcji kredytowej będzie w głównej mierze dotyczył mieszkań z segmentu popularnego, gdzie kupującym jest przeciętny Kowalski – mówi dyrektor Cenatorium.

W najbliższych trzech latach analitycy przewidują zaś kumulację ryzyk gospodarczych.

– Niepokojący jest wzrost cen energii, która jako dobro pierwszej potrzeby może negatywnie wpływać na popyt na inne produkty, w tym inwestycyjne – tłumaczą. Mówią też o gwałtownym pogarszaniu się bilansu handlowego wskutek wzrostu cen surowców (m.in. ropy i gazu). Może się to przełożyć na silną deprecjację złotówki. Wskazują też na wzrost zadłużenia sektora finansów publicznych i problemy z uruchomieniem programu KPO. – Może to ograniczyć napływ nowych inwestycji do Polski. Inwestorzy mogą się obawiać konsekwencji sporu rządu z Komisją Europejską – oceniają.

Ekspertów martwi też spóźniona reakcja banku centralnego na wysoką inflację.

– Jeśli nie zostanie opanowana, NBP będzie zmuszony do bardzo szybkich i dużych podwyżek stóp procentowych, które mogą zamrozić rynek nieruchomości na kilka miesięcy. Mówimy o sytuacji, kiedy stopy procentowe wzrosną do poziomu powyżej inflacji – zastrzegają. – Wszystkie te ryzyka mogą być groźne dla dynamiki sprzedaży nowych mieszkań czy poziomu płynności rynku nieruchomości, przy czym żaden z tych czynników nie wpływa bezpośrednio na możliwość spadku cen nieruchomości. Jeśli te czynniki wystąpią jednocześnie, będziemy mówić raczej o stagflacji, a nie recesji.

Scenariusz wojenny

Scenariusze powstawały przed wybuchem wojny. Jak mogą się zmienić?

– Krótka wojna (ale bez zakręcenia kurka z gazem i ropą naftową dla UE) miałaby niewielki wpływ na spadek eksportu. Polska nie sprzedaje dużo w tym kierunku, wpływ na wzrost PKB jest szacowany na ok. 3 proc. całości – tłumaczy Mariusz Kurzac.

– Zawirowanie wśród inwestujących w Polsce, także w nieruchomości, też byłoby niewielkie. Długa wojna i odcięcie UE od źródeł gazu i ropy lub decyzja o embargu na te produkty oznacza, że stają fabryki, także w Polsce. Wtedy nic nas nie uratuje i cen nieruchomości zapewne też. Podczas wojny w nieruchomości się nie inwestuje, tylko zaciska pasa. Wtedy oczekujemy spadku cen i dłuższej flauty rynkowej z uwagi na wyjście inwestorów z Polski i spadek ufności konsumenckiej do czasu pokoju i planu odbudowy. Jest jeszcze trzeci scenariusz – opcja atomowa i rozprzestrzenienie się konfliktu na kraje flanki NATO, ale tego scenariusza nie podejmujemy się oceniać, bo oznacza katastrofę nie tylko dla krajów CEE – stwierdza ekspert.

Scenariusze dla rynku nieruchomości kreśli Cenatorium. Raport z prognozami (powstawał przed wybuchem wojny w Ukrainie) „Nieruchomości” „Rzeczpospolitej” publikują pierwsze.

– Uważamy, że ten rok nie tylko nie przyniesie spadków cen, ale w grudniu pojawią się kolejne wzrosty na poziomie 5–10 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego – przewiduje Mariusz Kurzac, dyrektor zarządzający Cenatorium. Wzrosty nie będą podyktowane presją popytu, ale raczej wzrostem cen materiałów budowlanych.

Pozostało 93% artykułu
Nieruchomości
Inwestorzy lubią Polskę
Nieruchomości
Wynajem znów rozwija skrzydła
Nieruchomości
Koniec standardu deweloperskiego?
Nieruchomości
Wyburzyć, by zbudować lepsze
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Nieruchomości mieszkaniowe
Deweloperzy walczą na ringach