Prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska: Modne diety nie wyleczą

Dieta dr Dąbrowskiej jest niebezpieczna dla zdrowia, a modne białkowe koktajle trwale nie odchudzą – ostrzega prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, gastrolog z WUM.

Aktualizacja: 02.03.2020 20:01 Publikacja: 02.03.2020 18:15

Foto: materiały prasowe

Od kilku miesięcy wypada zastępować posiłki białkowym koktajlem z soi. Jego producent obiecuje, że „pełnowartościowy posiłek w płynie" gwarantuje szczupłą sylwetkę, dostarczając niezbędnych składników odżywczych.

Ciągle słyszę, że ktoś jest na jakiejś diecie, ale rzadko kto mówi, że odżywia się w ten lub inny sposób. Dieta to sposób żywienia, a my to słowo zaczęliśmy rozumieć jako: „czegoś mi nie wolno, coś mi zabierają, czegoś muszę się pozbyć i mam to zastosować w czasie". Polskie rozumienie słowa dieta bardzo wypaczyło podejście do tego, jak ukształtować właściwe nawyki żywieniowe, poczynając od najwcześniejszych lat życia człowieka. Modna dziś białkowa dieta płynna to nic innego jak odpowiednik modnej niegdyś diety Cambridge. W dodatku oferuje smak czekoladowy czy waniliowy, przypominając o tym, co człowiek lubi jeść.

I do czego chciałby wrócić po zakończeniu diety. Czy dlatego jesteśmy skazani na efekt jo-jo?

Przychodzi moment, że kończymy dietę i wracamy do starych nawyków. A nawyk to coś, co robimy bezwiednie. Nie wierzmy, że jakaś aktorka czy modelka schudła na restrykcyjnej diecie i nigdy nie miała efektu jo-jo. Bo ona brak efektu jo-jo okupuje potwornym wysiłkiem: już o 5 rano jest na siłowni, gdzie przez dwie godziny ćwiczy pod okiem prywatnego trenera, żeby wyjść tuż przed siódmą, kiedy otwierają siłownię i ktoś ją może zobaczyć. To się nie dzieje bez wysiłku, choć ta pani może się zarzekać, że sylwetkę zawdzięcza wyłącznie czerwonemu koktajlowi. Reakcja na odchudzanie to także kwestia genetyki. Mój rodzony brat może zjeść cztery tabliczki czekolady i nic po nim nie widać. Ja zjem pół tabliczki i widać od razu.

Jedna z diet bazuje właśnie na genetyce, a przynajmniej tak twierdzą jej twórcy. Dieta oparta na DNA obiecuje chudnięcie dzięki eliminacji pożywienia, które sprzyja tyciu u danego człowieka. Jedna z aktorek zarzeka się, że dopiero na tej diecie udało jej się zrzucić pociążowe kilogramy.

Nie wierzę w takie diety. Odchudzanie to jedna z najtrudniejszych terapii w medycynie, bo musimy wpłynąć jednoczasowo na percepcję, akceptację i decyzyjność człowieka, zmieniając jego sposób odżywiania. Dopiero to wszystko razem przynosi efekt. Jeżeli czegoś po drodze zabraknie, to efektu nie będzie. Dieta polega na tym, by dostarczyć organizmowi odpowiednich składników, które pokryją jego dobowe zapotrzebowanie na te składniki. Zarówno pani, jak i ja mamy zjeść te same produkty – ja mogę w poniedziałek, a pani może w środę. To bardzo proste, choć ludzie nie chcą w to wierzyć.

Wierzą za to dr Dąbrowskiej, której wiele osób przypisuje działanie zdrowotne – twierdzą na przykład, że pomaga przy chorobie Hashimoto. U pani ta dieta nie ma najlepszych notowań.

Uważam, że nie tylko nie pomaga, ale może szkodzić. Teorie dr Dąbrowskiej poznałam, gdy jeszcze była pracownikiem Akademii Medycznej w Gdańsku, dziś Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Mieliśmy z nimi kłopot, bo pani doktor postanowiła leczyć chorych z nowotworami, „głodząc raka", co było przerażające. Kilka razy zapraszałam ją do Instytutu Żywności i Żywienia. Nigdy nie przyjęła zaproszenia na spotkanie z fachowcami. Na szczęście dr Dąbrowska odeszła od teorii, że raka trzeba głodzić i postanowiła odżywiać go jabłuszkiem i pietruszką. Taka dieta jak Dąbrowskiej działa na zasadzie skrajności. Nie dopuszczając tłuszczu, ograniczając pełnowartościowe białko i węglowodany, może generować duże niedobory. Obserwujemy, że pozbawieni różnego rodzaju składników odżywczych są najczęściej ludzie otyli, dlatego że ich dieta pozbawiona jest bezpieczeństwa różnorodności. Ci, którzy odchudzając się, stosują takie diety, te niedobory pogłębiają.

Jak często w pani gabinecie lądują ofiary takich diet?

Nierzadko. Co więcej, trzeba z pacjentem wykonać bardzo dużo pracy, by się do tego przyznał. Uważam, że jedyną sensowną obecnie dietą jest post naprzemienny, tzw. 16/8, czyli 16 godzin postu, 8 godzin na jedzenie. Może nie 16, ale 14 godzin przerwy w spożywaniu posiłków, jest optymalne dla kobiet i mężczyzn. Przecież od lat mówimy, że ostatni posiłek należy spożyć na trzy godziny przed snem, więc pokrywa się to z zaleceniami, które znamy od lat. Ważne, byśmy pamiętali, że organizm każdego z nas ma swój rytm biologiczny, ważny, by odpowiednio funkcjonować. Powinniśmy zjeść śniadanie, obiad i kolację, a drugie śniadanie lub podwieczorek opcjonalnie.

Od kilku miesięcy wypada zastępować posiłki białkowym koktajlem z soi. Jego producent obiecuje, że „pełnowartościowy posiłek w płynie" gwarantuje szczupłą sylwetkę, dostarczając niezbędnych składników odżywczych.

Ciągle słyszę, że ktoś jest na jakiejś diecie, ale rzadko kto mówi, że odżywia się w ten lub inny sposób. Dieta to sposób żywienia, a my to słowo zaczęliśmy rozumieć jako: „czegoś mi nie wolno, coś mi zabierają, czegoś muszę się pozbyć i mam to zastosować w czasie". Polskie rozumienie słowa dieta bardzo wypaczyło podejście do tego, jak ukształtować właściwe nawyki żywieniowe, poczynając od najwcześniejszych lat życia człowieka. Modna dziś białkowa dieta płynna to nic innego jak odpowiednik modnej niegdyś diety Cambridge. W dodatku oferuje smak czekoladowy czy waniliowy, przypominając o tym, co człowiek lubi jeść.

Pozostało 80% artykułu
Nauka
Przełomowe ustalenia badaczy. Odkryto życie w najbardziej „niegościnnym” miejscu na Ziemi
Nauka
Wyjątkowa pełnia już dziś. O której na niebie pojawi się Księżyc Bobrów?
Nauka
Skąd wzięły się dziwne kratery na Syberii? Badacze mają nową hipotezę
Nauka
Kiedy wybuchnie superwulkan Yellowstone? Najnowsze obliczenia amerykańskich badaczy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Nauka
Ewolucja na oczach naukowców. Niezwykłe wyniki 30-letniego eksperymentu