Tadeusz Różewicz (1921-2014) zaznajamiał się z dziełami malarstwa nie tylko amatorsko, bo po wojnie studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nauki nie ukończył, ale przetrwały jego ważne przyjaźnie z tamtego czasu.
Mówił Kazimierzowi Braunowi: „Malarstwo to olbrzymi obszar w moim życiu. I w mojej twórczości także. […] Pół życia pisarza spędziłem w muzeach… Ale również przesiadywanie, już nie godzinami, ale dniami i nocami w pracowniach naszych najwybitniejszych malarzy. To nie było tylko oglądanie ich obrazów, ale zasypianie się i budzenie się w ich pracowniach… A było to malarstwo awangardowe, znaczące po 1945. Jaremianka, Stern, z młodszych: Kantor, Tadzio Brzozowski, Mikulski, Jerzy Tchórzewski, Kobzdej, Ewa Kierska, Andrzej Wróblewski, Jerzy Nowosielski. To byli ludzie, z którymi ja byłem dużo bliżej niż z moimi rówieśnikami literatami. Z malarzami mówiłem o problemach sztuki”.
Wszyscy wyżej wymieni artyści pojawiają się na wystawie nie tylko jako autorzy obrazów, ale także adresaci pocztówek i listów wysyłanych przez Różewicza, bohaterowie jego tekstów.
- Pomysł na wystawę był taki, żeby pokazać go nie tylko jako poetę, ale i człowieka sztuki – wyjaśniał na wernisażu Marcin Fedisz, kurator wystawy. - Różewicz to przede wszystkim słowo. Postanowiliśmy połączyć je z obrazem.
I tak właśnie się stało. Na tej interesującej wystawie jest sporo tekstów, ale nie tyle służą objaśnianiu 62. dzieł sztuki znajdujących się na ekspozycji, co relacji łączących Różewicza z prezentowanymi malarzami. Dzieła każdego z artystów powieszone zostały na różniących się od siebie zdecydowanie intensywnych tłach. Każdy opowiedziany jest przez Różewicza poprzez wiersze, wspomnienia, fragmenty rozmów.