O tym, że Warszawa jest na liście dziewięciu miast, w których potencjalnie może odbyć się historyczne spotkanie przywódców USA i Korei Północnej, donosił w połowie kwietnia "Bloomberg". Za Warszawą miało przemawiać m.in. to, że w Polsce jest duża ambasada koreańska, a Trump w lipcu 2017 roku wygłosił tu "swoje pierwsze duże publiczne wystąpienie w Europie".
Na liście potencjalnych miast "Bloomberga" znalazły się też: Bangkok, Praga, Genewa, Helsinki, Singapur, Sztokholm, Oslo i Ułan Bator. Jeśli jednak Kim Dzong Un będzie chciał wybrać się na spotkanie swoim słynnym pociągiem, to tylko to ostatnie miasto, stolica Mongolii, może być na poważnie rozpatrywane.
- Myślę, że Stany Zjednoczone mają to już opracowane. Chciałbym, żeby to było w Warszawie, ale nie sądzę, żeby to było w naszym mieście - powiedział Jacek Czaputowicz, szef polskiej dyplomacji, pytany w Polsat News o spotkanie Trumpa z Kimem.
- Myślę, że tu Amerykanie z Koreańczykami rozwiązują tę sytuację. Są względy logistyczne. Polska była wymieniania przez dziennikarzy, natomiast oczywiście jesteśmy dość oddaleni od Korei Północnej - zauważył Czaputowicz.
Minister dodał, że "najważniejsza jest treść, chęć porozumienia i rozwiązanie tego konfliktu". - Życzymy jak najlepiej oczywiście, będąc w Radzie Bezpieczeństwa (ONZ), sprawując przewodnictwo będziemy to śledzić, bo to jest nasza rola. Gdy będzie trzeba, będziemy organizować spotkania, ale zawsze służymy, jako przewodniczący Rady Bezpieczeństwa w tym miesiącu, pomocą, oferujemy nasze kontakty, także w sprawie Korei, bo Polska ma bardzo dobre stosunki, tzn. trwałe, do tej pory utrzymywane stosunki z Koreą Północną - mówił minister spraw zagranicznych.