Brałem niedawno udział w wirtualnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw południowego sąsiedztwa. Do Polski przyjedzie z kolei hiszpańska minister Arancha González Laya, wcześniej był minister Scalfarotto. Rozmawiamy o państwach Partnerstwa Wschodniego. Staramy się zatem wzajemnie jak najlepiej zrozumieć. To niezbędne dla spójnej unijnej polityki zagranicznej.
Niemcy nie czekały na Bidena jeszcze z jednym: wznowieniem budowy Nord Stream 2. Skoro zaufanie ma być podstawą działania Unii, to czy można mieć zaufanie do Niemiec?
W życiu należy mieć ograniczone zaufanie we wszystkich związkach, niektórzy twierdzą, że nawet małżeńskich. Tym bardziej między krajami Europy: znamy się przecież od tysiąca lat. Dlatego jesteśmy zwolennikami Europy ojczyzn, w której mówimy z jednej strony o wspólnych interesach, ale z drugiej też o interesach narodowych. Wtedy jesteśmy wiarygodni. Akurat Nord Stream 2 nie stanowi dobrego przykładu dla budowania zaufania z Niemcami. Po otruciu Nawalnego w Niemczech ruszyła debata, czy z takim krajem jak Rosja w ogóle można robić biznesy. Zwyciężyły niestety względy finansowe, pominięto nie tylko interes polityczny Ukrainy, ale i samego Zachodu, bo to jest przecież projekt, który dzieli Unię, dzieli NATO.
Od spotkania Jacka Czaputowicza z Siergiejem Ławrowem w Helsinkach przed dwoma laty, Polska nie miała kontaktów na wysokim szczeblu z Rosją. Czy nie obawia się pan, że Zachód porozumie się z Moskwą ponad naszymi głowami?
Nasze doświadczenia historyczne sprawiają, iż zawsze gdzieś w tyle głowy zakładamy, że jest to możliwe. Ale dzisiaj mało prawdopodobne, więc zasadniczo nie mamy takich obaw. Wydaje się, że w podejściu do Rosji niemal skuteczna próba otrucia Aleksieja Nawalnego stała się dla Zachodu pewną cezurą. Kiedy rozmawiam z szefami dyplomacji innych państw Unii w Radzie UE, widzę to z dużą wyrazistością. Tu przecież nie mamy do czynienia z porachunkami z byłymi agentami rosyjskich służb, co zdarzało się wcześniej. Tu mamy do czynienia z politykiem, liderem opozycji zaangażowanym w kampanię wyborczą. I to za sprawą zakazanej, bojowej trucizny, jaką jest nowiczok. Jest to zatem ostentacyjne odrzucenie przyjętych na Zachodzie reguł postępowania w polityce wewnętrznej, tak jak w polityce zagranicznej odrzucenie podstaw prawa międzynarodowego poprzez naruszenie integralności terytorialnej sąsiadów. Brak integralności terytorialnej jest dziś udziałem trzech z sześciu państw Partnerstwa Wschodniego. Rosja jest więc w Brukseli, i rzeczywiście powinna być, postrzegana jako kraj, który odrzuca zasady, którymi my, na Zachodzie, się kierujemy.