– Znów chciałbym się zwrócić do (rosyjskich) przywódców z prośbą, żeby przestali szpiegować w Bułgarii – oświadczył premier Bojko Borisow.
– Przyjaźń przyjaźnią, ale nie wolno szpiegować naszych możliwości w NATO – dodał. W ciągu ostatniego półtora roku Sofia sześć razy usuwała ze swego terytorium dyplomatów z Moskwy, w tym rosyjskiego attaché wojskowego – wszystkich pod zarzutem szpiegostwa.
Rosyjska ambasada w Sofii natychmiast odpowiedziała, że jest to „kolejna próba demonizowania Rosji". Jednak jedną z podejrzanych Bułgarzy złapali „w pobliżu budynków ambasady Rosyjskiej Federacji".
Na razie jednak służby specjalne zatrzymały tylko obywateli Bułgarii, nie ma informacji o ewentualnym usuwaniu dyplomatów z tego powodu. Ale i bez tego skala szpiegostwa była taka, że Borisow porównał ją do słynnej „piątki z Cambridge". Ta ostatnia była siatką sowieckiego wywiadu działającą w Wielkiej Brytanii od początku drugiej wojny światowej do lat 50., składającą się z absolwentów uniwersytetu w Cambridge: dyplomatów, naukowców i pracowników brytyjskich służb specjalnych.
W Sofii na czele grupy stał jeden z wyższych rangą oficerów bułgarskiego wojskowego wywiadu (obecnie w rezerwie), który przeszedł szkolenie w rosyjskim wywiadzie wojskowym GRU. Chodzi prawdopodobnie o pułkownika Iwana Ilijewa, który do pomocy zwerbował dwóch obecnych oficerów wywiadu wojskowego, oficera odpowiadającego za finanse Ministerstwa Obrony, a także byłego wojskowego, który był szefem tajnej kancelarii bułgarskiego parlamentu. Wszystkie tajemnice państwa bułgarskiego stały przed nimi otworem.