– Jeżeli się wczytać w uzasadnienie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, to okazuje się, że tak naprawdę nie ma przeciwko czemu protestować, bo Trybunał wyraźnie mówi, że w sytuacji zagrożenia życia, zdrowia kobiety, kiedy powodem jest nieodwracalne uszkodzenie płodu czy ciężka choroba płodu, to może po prostu lekarz decydować i rekomendować aborcję – oświadczył w czwartek w Sejmie poseł PiS Marek Ast. I zapewnił, że jego zdaniem nie ma żadnych powodów, by po publikacji wyroku przez TK dostosowywać do niego prawo. Takie stanowisko oznaczałoby wyrzucenie do kosza projektu prezydenta doprecyzowującego pojęcie „wad letalnych". Prezydent złożył swój projekt 30 października.
Jednak opozycja, a przede wszystkim aktywistki i aktywiści Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, są innego zdania. Już w środę wieczorem w 51 miastach w Polsce odbyły się pierwsze spontaniczne demonstracje po ogłoszeniu uzasadnienia do wyroku. Opublikowano go o 23.15. Na piątek 29 stycznia liderki OSK zapowiadają huczne „świętowanie" setki, czyli stu dni od wydania werdyktu w sprawie stwierdzenia niezgodności z konstytucją przesłanki pozwalającej na przerwanie ciąży w przypadku ciężkich i nieusuwalnych wad płodu. Z uzasadnienia wynika, że prawdopodobieństwo takich wad albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu nie jest wystarczające dla „dopuszczalności pozbawienia życia człowieka w okresie prenatalnym", a wskazanie na potencjalne obciążenie dziecka wadami ma charakter eugeniczny".
Wokół tekstu uzasadnienia narastają wątpliwości. „Nieprawdą jest, jakoby sędziowie Trybunału Konstytucyjnego odmawiali podpisania uzasadnienia do wyroku" – podkreśliło w czwartkowym oświadczeniu biuro prasowe TK. Jednak jeden z sędziów, Jarosław Wyrębak, zamieścił w swoim uzasadnieniu zdania odrębnego, słowa: „Zdecydowanie nie akceptuję trybu, w jakim uzasadnienie zostało ukształtowane". I oświadczył, że w dokumencie zmieniono główne motywy rozstrzygnięcia – bez dyskusji i głosowania członków składu.
Ratunkowo i docelowo
Zdaniem wielu prawników werdykt dotknięty jest też wadą prawną. Chodzi o Krystynę Pawłowicz, która jako sędzia podejmowała decyzję w sprawie wniosku, pod którym jeszcze jako poseł była podpisana.
Dzień po opublikowaniu wyroku w Dzienniku Ustaw siły polityczne przedstawiły pomysły dotyczące „tego, co dalej".