Dlaczego opozycja chciała podczas posiedzenia Komisji Obrony Narodowej rozmawiać o wycieku maili Michała Dworczyka, których autentyczność nie została do końca potwierdzona?
Niektórzy pytani o to członkowie rządu potwierdzają autentyczność tych maili, np. pan minister Jacek Sasin. Ujawniona korespondencja jest ważna z perspektywy bezpieczeństwa państwa.
Dlaczego?
Dlatego, że najważniejsze osoby w państwie używały prywatnych skrzynek mailowych, uznając, że zabezpieczone skrzynki rządowe są z jakichś względów niebezpieczne. Domyślam się, że (politycy PiS – przyp. red.) uznali, że te skrzynki są niebezpieczne, bo służby i inni koledzy z rządu mogą mieć do nich dostęp i czytać treść ich maili, a także że zostawią ślady swojej działalności dla przyszłego rządu. To doprowadziło do tego, że tajne informacje są w przestrzeni publicznej, a to stanowi szkodę dla bezpieczeństwa państwa. Dlatego chcieliśmy ustalić, jakie działania zostały podjęte, żeby naprawić te szkody i wdrożyć system bezpiecznej komunikacji rządowej. Ale jest jeszcze inna ważna kwestia dotycząca tych maili – mianowicie ich treść wcale nie jest podważana przez autorów maili. Linia obrony PiS polega na domniemaniu, że maile są nieautentyczne i że jest to prowokacja służb zagranicznych. Tak naprawdę mamy do czynienia z koszmarnym obrazem państwa, które wyłania się z tej korespondencji.
Z tego, że niektórzy potwierdzili ich autentyczność, czyli np. minister Jacek Sasin, nie wynika jeszcze, że wszystkie maile są prawdziwe i być może jest tu pole do manipulacji. Należy ufać temu, co jest publikowane na różnych zagranicznych serwerach?