Około 14 miliardów lat temu nie było nic. Wszechświat nie miał granic, a czas wraz z przestrzenią były zwinięte w wymiarze zamkniętym. W przestrzeni biliony razy mniejszej niż kropka na końcu tego zdania wszystkie znane nam prawa fizyki były ujednolicone. W czasie ekstremalnie krótkim, którego nasz mózg nie jest w stanie zarejestrować, nazywanym „erą Plancka" (początkowa faza rozwoju czasoprzestrzeni od t=0 do t=10–44 s) grawitacja jako pierwsza wyzwoliła się od innych zunifikowanych oddziaływań. Kiedy nasz wszechświat miał już 10–35 s, pozostałe zunifikowane oddziaływania podstawowe rozdzieliły się na jądrowe silne i elektrosłabe, a te z kolei na jądrowe słabe i elektromagnetyczne. Zatem kiedy upłynęła bilionowa część sekundy, wszechświat miał cztery osobne oddziaływania, które nazywamy prawami fizyki i był zupą kipiących cząstek elementarnych, takich jak kwarki, leptony i wiele innych ich egzotycznych krewniaków. Wszelkie oddziaływania pomiędzy nimi umożliwiały niepodzielne bozony, do rodziny których zalicza się także fotony. W tej epoce kwarkowo-leptonowej wydarzyło się coś, co wpłynęło na los wszystkiego, co znamy, w tym na naszą własną przyszłość. Rozpoczęła się anihilacja materii z antymetrią, którą z jakichś nieznanych powodów wygrała materia.
Czytaj więcej
Miał być „świętym Graalem” elektroniki, nadprzewodnikiem działającym w temperaturze pokojowej, ale odkryty przez koreańskich naukowców materiał nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Mowa o LK-99, który miał odmienić komputery i energetykę.
Dlaczego materii jest więcej niż antymaterii?
Od tego czasu materia jest powszechna w kosmosie. Wszystko wokół nas – od planet, przez gwiazdy, po ziarna piasku na plaży – składa się z materii. Ale we wszechświecie jest też antymateria, która dla zwykłego obserwatora niczym nie różni się od znanej nam materii. Protony, elektrony i inne cząstki mają odpowiedniki w antymaterii: antyprotony, pozytony itp. Jednak z jakiegoś powodu antymateria występuje znacznie rzadziej niż materia. To stanowi jedną z największych tajemnic nauki. Tym bardziej, że niektóry fizycy są przekonani, że wszechświat narodził się z równych ilości materii i antymaterii, które w kontakcie ze sobą anihilują. Jeżeli zatem początkowe ilości materii i antymaterii były równe, to po procesie jednej olbrzymiej anihilacji wszechświat powinien składać się jedynie z czystej energii. Co przechyliło szalę?
W epoce kwarkowo-leptonowej wydarzyło się coś, co wpłynęło na los wszystkiego, co znamy, w tym na naszą własną przyszłość. Rozpoczęła się anihilacja materii z antymetrią
Bardzo proste wytłumaczenie postuluje profesor Neil de Grasse Tyson, który proporcje materii i antymaterii w bardzo wczesnym wszechświecie określił stosunkiem miliarda plus jeden do miliarda. Ta jedna cząsteczka przewagi, w nieustannym procesie kreacji i anihilacji oraz proces rozszerzania się wszechświata spowodowały, że znany nam kosmos złożony z materii mógł ostygnąć do temperatury poniżej biliona stopni Kelwina. To wytłumaczenie jest bez wątpienia bardzo proste, a może nawet zbyt proste, żeby było prawdziwe. Z jakiego powodu doszłoby do takiej „niesprawiedliwości” w tym początkowym pojedynku? Czemu natura, lub jak ktoś woli Stwórca, miałaby faworyzować materię nad antymaterią dodając jej jeden pocisk zapasowej amunicji?