Jak długo żyję, nie widziałem tak wielkiej eskalacji agresji oraz nienawiści w przestrzeni publicznej. Co powinien zrobić Kościół w Polsce dziś, wobec narastającej wojny polsko-polskiej? Jaka winna byś jego profetyczna rola?
Na to co się w Polsce dzieje, Kościół nie może patrzeć spokojnie. Najwyższy czas, abyśmy ocknęli się – jako chrześcijanie i jako Polacy! Nadszedł czas, że Kościół powinien podjąć rolę mediatora wśród okładających się stron. Nie obawiałbym się takiego działania. Jest to niezbędne dla zachowania ładu i pokoju społecznego. Mamy akurat rocznicę okrągłego stołu. W moim przekonaniu coś na ten kształt jest dziś w Polsce potrzebne. Kościół powinien nie tylko apelować o dialog, ale usiąść do wspólnego stołu jako mediator. Oczywiście o ile strony się na to zgodzą.
Powinniśmy też wezwać cały naród i lud wierzący do wytężonej modlitwy o przebaczenie i pojednanie. Potrzebujemy Bożej łaski, gdyż bez niej z tym sobie nie poradzimy. W ślad za Janem Pawłem II odważmy się zawołać: „Niech zstąpi Duch i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!”.
Wydawało się, że śmierć prezydenta Adamowicza będzie dostatecznym otrzeźwieniem?
Niestety, w miejsce otrzeźwienia mamy wzajemne oskarżenia. Mało tego, ta zawziętość się pogłębiła. To zła droga. W tym kierunku nie możemy dalej iść, bo dojdzie do jeszcze większych tragedii. Bardzo wiele ryzykujemy! Osłabiamy siebie jako społeczeństwo, jako państwo i jako Kościół. Osłabiamy się na każdym kroku. Nie chciałbym porównywać tego do czasu kiedy straciliśmy wolność w minionych wiekach, ale siłą rzeczy tych podobieństw jest wiele. Nie dostrzegamy dobra wspólnego. Tak było w XVIII wieku i tak jest dziś.