W trwającym blisko półtora roku śledztwie biegli potwierdzili stawiane księdzu zarzuty. Ich zdaniem w latach 1985–1998 wielokrotnie dopuszczał się on wykorzystania małoletnich. Prokuratorzy ustalili, że poszkodowanych jest co najmniej siedmiu, ale ich dokładna liczba trudna jest do określenia. Najmłodsza ofiara księdza miała 9 lat, najstarsza 12. Do wykorzystywania miało dochodzić w rodzinnym domu księdza w Wawrzeńcycach, jego mieszkaniach w parafiach, w których pracował (Pionki, Oleksów), oraz na zimowiskach i obozach harcerskich, które organizował w Wąchocku, Kątach Rybackich, Częstochowie oraz Jeżowie Sudeckim.
Drastyczne sceny
Niektórzy chłopcy byli wykorzystani tylko jeden raz, inni wiele razy na przestrzeni kilku lat. Podczas obozów harcerskich duchowny często wybierał sobie jednego chłopca, który następnie mieszkał z nim w jednym namiocie, a w nocy był wykorzystywany.
Ofiary duchownego pochodziły z biedniejszych rodzin, często rozbitych, w których były problemy z alkoholem. Jeden z pokrzywdzonych przyznał wprost, że „ksiądz w znacznym stopniu zastępował mu ojca, który nadużywał alkoholu, i był dla niego autorytetem".
Ustalenia prokuratury, z którymi zapoznała się „Rz", pełne są szczegółowych drastycznych opisów aktów seksualnych, do których duchowny miał zmuszać dzieci. Poza stwierdzeniem, że „dotykał miejsc intymnych", nie nadają się do cytowania.
W toku śledztwa prokurator potwierdził też nasze doniesienia z czerwca ub. roku dotyczące tego, że już wcześniej – w roku 1999 – prowadzone było w Kozienicach postępowanie przygotowawcze dotyczące wykorzystywania dzieci upośledzonych z ośrodka w Opactwie. Podejrzanym w sprawie był ks. S. Dzieci o różnym stopniu upośledzenia były wtedy przesłuchiwane, ale kontakt z nimi był utrudniony. Wobec tego postępowanie umorzono.
„W świetle poczynionych obecnie ustaleń przedstawione w zeznaniach pokrzywdzonych opisy zachowań księdza Stanisława S. uznać należy za w pełni wiarygodne. Zeznania pokrzywdzonych korespondują ze sobą oraz zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym i brak racjonalnych podstaw do odmówienia im wiarygodności" – zapisał w konkluzjach prokurator.