Państwa graniczące z Ukrainą skarżą się od miesięcy na to, że ich rynki zalewane są ukraińskimi produktami rolnymi. Na ich prośbę do 15 września obowiązuje unijny zakaz importu pszenicy, kukurydzy, ziarna słonecznika i rzepaku. Ale już napisały wspólny list, w którym domagają się przedłużenia tego zakazu do końca roku.
Polska i inne kraje graniczne zwracają uwagę, że duża część eksportu z Ukrainy zostaje na ich rynkach: pośrednikom nie opłaca się płacić więcej za transport, skoro mogą zostawić ziarno tuż przy granicy. Wprowadzony zakaz importu do pięciu państw, z pozostawieniem prawa do tranzytu ustabilizował więc sytuację, ale – jak twierdzi Polska – nie na tyle, żeby pięć rynków znów otworzyć.
Czytaj więcej
Litwa proponuje przerzucenie ukraińskiego ziarna do portów państw bałtyckich, po tym jak Polska i cztery inne kraje żądają przedłużenia zakazu importu.
W drugiej połowie lipca premier Ukrainy Denys Szmyhal wezwał Komisję Europejską, by ta „zapewniła niezakłócony eksport wszystkich ukraińskich produktów żywnościowych do UE”. „Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszcząc infrastrukturę naszych czarnomorskich portów i jeszcze raz prowokując światowy kryzys żywnościowy. W tym krytycznym czasie Polska zamierza nadal blokować eksport ukraińskiego zboża do UE. To nieprzyjazny i populistyczny ruch, który poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i ukraińską gospodarkę” - napisał na Twitterze.
Były minister rolnictwa z PiS: Ukraińcy zaczynają pohukiwać na Polskę
Zawiedziony postawą ukraińskich polityków jest Jan Krzysztof Ardanowski, który już w 2022 roku zwracał uwagę na możliwość zalania Polski przez zboże z Ukrainy. - Jestem bardzo zawiedziony zmianą retoryki polityków ukraińskich, z prezydentem Zełenskim na czele, którzy zaczynają na Polskę pohukiwać za to, że próbuje ona bronić własnych interesów - powiedział w rozmowie z fronda.pl.