– To ciężka wojna. Nie jest podobna do wojen czeczeńskich czy innych. Zużywamy amunicji dwa i pół razy więcej niż w Stalingradzie. Pierwszym grzechem jest dezercja. Nikt się nie cofa, nikt nie ucieka, nikt nie daje się schwytać. Podczas ćwiczeń powiedzą wam, co robić, gdy traficie do niewoli. Zawsze powinniście mieć ze sobą dwa granaty – przemawiał do zebranych na placu więźniów mężczyzna, który nazwał się „przedstawicielem Grupy Wagnera”.
Rosyjskie niezależne media twierdzą, że to przyjaciel Putina, biznesmen Jewgienij Prigożyn, niegdyś był kucharzem rosyjskiego prezydenta i restauratorem. Oblatuje swoim śmigłowcem kolonie karne i werbuje na wojnę m.in. osoby skazane na wieloletnie wyroki za morderstwa, rozboje i kradzieże. Nie ma znaczenia, jak długo więzień ma jeszcze spędzić czasu za kratami. Jeżeli przyjmie propozycję Prigożyna, po krótkim szkoleniu zostanie rzucony na pierwszą linię frontu. Po pół roku, jak zapewnia „kucharz Putina”, osoba taka może liczyć na ułaskawienie, ale też comiesięczne hojne wynagrodzenie. Z kolei uciekających i dezerterów „rozstrzeliwują na miejscu”.
Czytaj więcej
Ukraiński minister transformacji cyfrowej, Mychajło Fedorow napisał na swoim kanale w serwisie Telegram, że ukraińścy hakerzy włamali się na stronę internetową Grupy Wagnera.
Na wojnę do wagnerowców nie biorą jedynie tych więźniów, którzy zostali skazani za działalność terrorystyczną i ekstremistyczną. Bo rosyjski sąd często skazuje pod takimi zarzutami opozycjonistów i przeciwników reżimu Putina.
– Ludzie, rzecz jasna, siedzą różni. Pewnie kilku bojówkarzy też jest. Ale powiem z całą odpowiedzialnością, że w 90 proc. zabójca to mocno pijący człowiek, który pewnego dnia tak się nachlał, że uderzył 18 razy nożem sąsiada, towarzyszkę od picia, a najczęściej żonę – komentował werbowanie więźniów opozycjonista Aleksiej Nawalny w mediach społecznościowych (przekazał list współpracownikom), który również przebywa w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. – Myślę, że każdy więzień, który obejrzy to nagranie, pomyśli sobie: Boże, jeżeli oni nas wysyłają na wojnę, to w jakim stanie znajduje się regularna rosyjska armia? Wygląda na to, że jej wcale nie ma? – pisze Nawalny.