Przywódcy 27 państw członkowskich po ciężkich negocjacjach jednomyślnie przyjęli plan embarga na rosyjską ropę. To element szóstego już pakietu sankcji wobec Rosji po jej inwazji na Ukrainę. Każdy kolejny ogranicza możliwości finansowania wojny przez reżim Putina, ale ten ostatni był najbardziej kontrowersyjny, bo jednocześnie jest dość kosztowny dla państw UE. W szczególności blokowały go Węgry, za którymi kryły się Słowacja i Czechy. Ostatecznie uzgodniono kompromis przewidujący zakaz importu ropy z Rosji do końca roku, a produktów rafineryjnych dwa–trzy miesiące później.
Aby przełamać weto Viktora Orbána, zgodzono się, żeby ropa z rurociągu „Przyjaźń”, który zaopatruje m.in. Węgry, Słowację i Czechy, mogła płynąć dłużej. Jak długo, to ma być jeszcze ustalone. Ponadto UE obiecała Węgrom, że w razie problemów z tranzytem przez Ukrainę inne kraje pospieszą z awaryjnymi dostawami surowca. Wprowadzone embargo oznacza, że do końca roku Rosja będzie musiała znaleźć nabywców na ok. 90 proc. ropy płynącej obecnie do UE.
Miliardy wciąż płyną
Ropa to drugi, po węglu, surowiec energetyczny z Rosji, na który Unia wprowadza embargo. Przy czym węgiel był państwom Unii stosunkowo najmniej potrzebny i też dostarczał Rosji najmniej dewiz. Od wybuchu wojny w Ukrainie państwa UE zapłaciły Rosji 1,4 mld euro za węgiel, 25,6 mld euro za gaz i 29,9 mld euro na ropę. Państwa bałtyckie i Polska naciskają, żeby następne embargo wprowadzić na gaz, ale to jest znacznie trudniejsze do uzgodnienia niż ropa, bo większość płynie gazociągami i państwa UE nie mają wystarczającej infrastruktury do odbierania LNG z innych kierunków.
Czytaj więcej
Wojna w Ukrainie tylko zwiększyła już istniejące zagrożenie. Bank Światowy, ONZ czy G7 ostrzegają przed groźbą głodu. W Polsce najbardziej zagrożeni biedą są mieszkańcy wsi.
– Ostatecznie w sankcjach chodzi o to, żeby bardziej bolały Rosję niż nas – powiedział belgijski premier Alexander De Croo. To argument często powtarzany przez przeciwników embarga na gaz. Inni wskazują, że UE i tak podjęła decyzję o uniezależnianiu się od gazu z Rosji. A do tego sama Rosja odcina kolejne kraje, które nie chcą płacić za dostawy w rublach. Pierwsze doświadczyły tego Polska, Bułgaria i Finlandia, teraz wstrzymano gaz płynący do Holandii, a Gazprom zagroził też odcięciem dostaw do Danii. Wszystkie te kraje deklarują, że poradzą sobie bez bezpośrednich dostaw rosyjskiego surowca. To nie znaczy jednak, że w ogóle go nie używają. Na przykład Polska ciągle korzysta z rosyjskiego gazu, tyle że dostarczanego okrężną drogą przez Nord Stream do Niemiec.