Wiceprezydent USA zapowiedziała rozmieszczenie dwóch kolejnych baterii Patriot w Polsce. To jeszcze jeden, obok już 10 tys. amerykańskich żołnierzy stacjonujących nad Wisłą, sygnał, że Biały Dom będzie bronić naszego kraju, gdyby Kreml chciał doprowadzić do rozlania się konfliktu poza Ukrainę. Przy tak realnym zagrożeniu ze wschodu zastrzeżenia rządu do Bidena zeszły na dalszy plan.
Ale i Amerykanie potrzebują Polski jak nigdy dotąd. Nasz kraj stał się głównym centrum przerzutu broni USA i państw NATO dla Ukrainy. A to okazało się kluczowe dla powstrzymania inwazji: Pentagon uważa, że zginęło już w niej 5–6 tys. rosyjskich żołnierzy. Idąc za ciosem, Kongres uchwalił w czwartek rekordowy pakiet 13,6 mld dol. pomocy dla Ukrainy, z tego blisko połowa ma iść na wojsko.
Czytaj więcej
„Wojna Rosji z Ukrainą spowodowała, że Polska bardzo zyskała na znaczeniu. Dla Stanów Zjednoczonych staliśmy się najważniejszym sojusznikiem w tej części Europy. Nie tylko dlatego, że nasz kraj jest główną bazą dla amerykańskich żołnierzy, również dzięki zwykłym Polakom, którzy niosą pomoc uchodźcom z Ukrainy. A spotkanie szefów dyplomacji Ukrainy i Rosji, wskazuje przede wszystkim na jedno, ta wojna trwać będzie miesiącami” – mówi Jędrzej Bielecki z działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”.
W tej współpracy nastąpił co prawda zgrzyt, gdy we wtorek MSZ bez konsultacji z Amerykanami opublikował propozycję przekazania Ukrainie polskich myśliwców MiG-29, ale za pośrednictwem USA. Duda tłumaczył jednak, że to efekt działania w nadzwyczajnych okolicznościach, gdy Warszawa chciała i przyjść z pomocą Ukraińcom, i nie stawiać NATO w trudnej sytuacji.
Przez ponad rok Biden unikał dwustronnych kontaktów z polskimi władzami, bo uważał, że spór o praworządność i ograniczenie wolności mediów, w tym ryzyko odebrania koncesji TVN, podcina jego międzynarodową krucjatę w obronie demokracji. Jednak inwazja na Ukrainę stworzyła zupełnie inny obraz Polski, jako kraju, który niesie pomoc bezprecedensowej fali uchodźców.