Dotychczas wszyscy uiszczaliśmy opłatę od emisji CO₂ przy produkcji energii i paliw, ale w sposób bardzo pośredni w formie systemu ETS. Elektrownie i duże zakłady przemysłowe muszą zakupić uprawnienia do emisji CO₂, aby móc dalej wytwarzać swoje produkty. Finalnie oczywiście koszty te są przerzucane na odbiorcę końcowego. Polska jest na tym procesie stratna, bo jak wynika z odpowiedzi Ministerstwa Klimatu i Środowiska na zapytanie poselskie Janusza Kowalskiego, wartość deficytu uprawnień wynosi tylko w tym roku 14,5 mld zł. Z drugiej jednak strony rządy w ostatnich lat nic nie zrobiły, aby środki ze sprzedaży puli uprawień do emisji CO₂, którą dysponowały, przeznaczyć na szybszą transformację energetyki. W ciągu dziesięciu lat do budżetu państwa trafiło ponad 107 mld zł. Te środki mogły posłużyć na szybszą redukcję emisji w Polsce, co skutkowałoby mniejszym deficytem uprawień.
Czytaj więcej
W ciągu 10 lat do budżetu państwa trafiło ponad 107 mld zł ze sprzedaży uprawień do emisji CO2 w ramach unijnego systemu handlu takimi uprawieniami. Jak wynika z najnowszych danych, do których dotarła „Rzeczpospolita”, tylko w 2023 roku do budżetu trafiło 24,4 mld zł.
Dyrektywa ETS2 – pojawi się nowa opłata w paliwie
UE przyjęła już dyrektywę EU ETS2, która będzie teraz dotyczyć także emisji budynków i transportu. System ma działać od 2027 r. Nie będzie to stricte nowy podatek, ale opłata, którą będą wnosić sprzedawcy emisyjnych paliw. Kierowców może to początkowo kosztować – wedle wyliczeń ośrodka analitycznego Veyt – ok. 14 eurocentów (60 gr) w 2027 r. na litrze diesla. Opłata będzie rosła i w 2031 r. może to być nawet 54 eurocentów (2,3 zł).
Przychody z tych opłat mają zostać wykorzystane na wsparcie gospodarstw domowych i mikroprzedsiębiorstw za pośrednictwem specjalnego Funduszu Społeczno-Klimatycznego. „Państwa członkowskie będą zobowiązane przeznaczyć pozostałe przychody z ETS2 na działania na rzecz klimatu i środki społeczne, a także będą składać sprawozdania z tego, w jaki sposób te pieniądze są wydawane” – podkreśla Komisja Europejska.
Nie uczymy się na błędach
Polska elita polityczna zamiast wyciągnąć wnioski z błędów, jakie popełniono przy ETS (brak efektywnego wydawania środków ze sprzedaży uprawień do emisji CO2), zdaje się brnąć w te same koleiny co przed laty. Zamiast szukania pomysłów, jak implementować tę dyrektywę do polskiego prawa i uśmierzyć rosnące opłaty obniżką innych danin, polski rząd mówi o możliwości przełożenia tego systemu na kolejne lata lub derogacji. Problem będzie tym bardziej dotkliwy, że w 2027 r., kiedy ETS2 ma zacząć obowiązywać, w Polsce będziemy w ogniu kampanii wyborczej.