Nuncjusz Apostolski w Polsce zaprosił na przyjęcie rosyjskiego ambasadora, a ten skorzystał z zaproszenia i na imprezę przyszedł. Dla części gości okazało się być to kłopotem i przyjęcie po cichu opuszczali. W nuncjaturze – choć był zaproszony – nie pojawił się przedstawiciel polskiego MSZ. Nie dlatego, że wiedział o tym, że będzie tam ambasador Rosji lecz dlatego, że zatrzymały go inne obowiązki. Niemniej resort dyplomacji czuje się nieco „skonsternowany”, bo prosił, by informować go o imprezach, na które zapraszany jest przedstawiciel Federacji Rosyjskiej.
Kiedy w czwartek późnym popołudniem opublikowaliśmy informację o przyjęciu u abp. Salvatore Pennacchio natychmiast pojawiły się głosy oburzenia. Wszak w Ukrainie trwa wojna, a Rosja miała być izolowana na wszystkich poziomach – także spotkań dyplomatycznych. Pojawiły się także głosy, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych winno w związku z tym zgrzytem wezwań nuncjusza na dywanik i oznajmić mu, że nie życzy sobie tego typu zachowań. Czy tego typu żądania są słuszne? Czy faktycznie abp Pennacchio popełnił jakiś błąd?
Czytaj więcej
Nuncjatura Apostolska w Polsce zaprosiła na przyjęcie ambasadora Rosji – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Dla części gości był to problem.
Z polskiego punktu widzenia – zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie i nakładanych na Rosję sankcji – jest to błąd. Co widać było zresztą w licznych komentarzach. Ale trzeba na sprawę patrzeć na kilku poziomach.
Ani Polska, ani Stolica Apostolska po wybuchu wojny nie zerwały z Rosją stosunków dyplomatycznych. Nie zrobił tego także żaden inny kraj. Nuncjusz jest dziekanem korpusu dyplomatycznego akredytowanego w Polsce i trudno, by na kurtuazyjne przyjęcie, na którym żegna się dyplomatów kończących misję w naszym kraju i jednocześnie wita nowych nie zaprosił przedstawiciela Rosji. Byłoby to co najmniej niestosowne. Niemniej niestosowny ze strony nuncjatury był brak informacji dla pozostałych gości, że zaproszenie wystosowano także do Siergieja Andriejewa. Gdyby takowa była, to ci, którzy nie chcieliby się z nim zobaczyć po prostu by nie przyszli. Nie trudno sobie np. wyobrazić konsternacji ze strony ambasadora Ukrainy, który w nuncjaturze spotkałby przedstawiciela kraju, który zaatakował zbrojnie jego ojczyznę. Na szczęście – wedle naszych ustaleń – ambasadora Ukrainy w nuncjaturze nie było, bo miał inne obowiązki. Ale gdyby przyszedł? Pracownikom nuncjatury zabrakło zatem nieco wyobraźni.