Tego lata rocznica wybuchu powstania warszawskiego będzie jeszcze bardziej wyjątkowa niż zwykle. Nie jest okrągła, wszak Warszawa poderwała się do walki 78 lat temu. Wyjątkowości tej rocznicy przydaje kontekst wydarzeń za naszą wschodnią granicą. 24 lutego obudziliśmy się w innym świecie, w którym wojna między dwoma krajami w Europie wcale nie jest już wykluczona. W którym bezlitosne okrucieństwo wojskowych wobec cywilów, masowe groby niewinnych ofiar i grad bomb lecących z nieba wcale nie są historią, nie są zapomnianym z lekka koszmarem sprzed ośmiu dekad, ale codziennymi obrazami z serwisów informacyjnych. Horror, który miał się w Europie nie powtórzyć, dzieje się dziś kilkaset kilometrów od naszych granic, a niekiedy znacznie bliżej.
Symbolicznych porównań tego, co dzieje się dziś na Wschodzie i co stało się w Warszawie 78 lat temu, nie brakuje. Tak jak niegdyś Hitler podjął decyzję, by zrównać Warszawę z ziemią, tak na rozkaz jego XXI-wiecznego wcielenia zamieszkującego Kreml ulica po ulicy, dom po domu rujnowano Mariupol. Tak jak Hitler najechał Polskę, nie uznając prawa do wolności i pomyślności znienawidzonych i rzekomo niższych rasowo Polaków i Żydów mieszkających w II RP, tak dziś Putin uważa, że Ukraina nie jest państwem, a Ukraińcy narodem, który ma prawo do samostanowienia. Dlatego też daje im szatański wybór: niewolniczą okupację albo śmierć. Tak jak niemiecka nazistowska młodzież niegdyś salutowała na cześć Führera, krzycząc „Heil Hitler”, prężąc szturmówki ze swastyką, tak dziś sieć zalewają filmiki z rosyjską młodzieżą, często oznaczoną jak czołgi szturmujące Ukrainę literą „Z”, wykrzykującą hasła na cześć Władimira Władimirowicza.
Czytaj więcej
Marsz Powstania Warszawskiego nie powinien być imprezą cykliczną. Skandalem jest to, co robią narodowcy – uważa Wanda Traczyk-Stawska, psycholożka, żołnierka Armii Krajowej, uczestniczka powstania warszawskiego.
Ale to, co dziś widzimy, to więcej niż znaki czy symbole. To straszna rzeczywistość, z której musimy wyciągać wnioski, tak jak wyciągamy je z naszej własnej historii. I to zadanie dla nas wszystkich – młodszych i starszych, miastowych i z prowincji, polityków, naukowców, urzędników, dziennikarzy, ale też zwykłych obywateli. Musimy pamiętać o 1944 r., bo bez tej nauki nie zrozumiemy tego, co w 2022 r. dzieje się w Ukrainie. I pora obudzić się z drzemki, w którą popadliśmy po upadku żelaznej kurtyny, ale też później, po dołączeniu do NATO i Unii Europejskiej. Historia zaczęła przyspieszać, stawiając nas przed zupełnie innymi wyzwaniami, na które wcale nie byliśmy gotowi.
Dlatego w tym roku 1 sierpnia o godz. 17 zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy, co zmieniło się od czasu powstania, ale i o tym, co wcale się nie zmieniło, lecz przepoczwarzyło się tak, by zyskać w Rosji nową postać, przez niektórych zwaną „raszyzmem”. Oddajmy hołd ostatnim żyjącym jeszcze powstańcom i przez moment popatrzmy dalej.