Podczas kryzysu sprzed 10 lat byliśmy zieloną wyspą. Uda się i tym razem?
Obecnie sytuacja jest o wiele trudniejsza. W 2009 r. Polska była jeszcze świeżo po wejściu do UE, mieliśmy efekt niedorozwoju ogólnogospodarczego, gospodarka była średnio otwarta. Teraz jest inaczej. Sukces gospodarczy Polski ostatnich kilkunastu lat stał się paradoksalnie problemem. Otwarcie gospodarki, połączenie z najważniejszymi łańcuchami dostaw i dystrybucji spowodowało, że jesteśmy bardzo narażeni na wszelkiego rodzaju zewnętrzne zawirowania. Do tego dochodzą problemy wewnętrzne. Szansa, że będziemy zieloną wyspą jest niewielka.
Wtedy pomógł nam gwałtownie osłabiający się złoty. Wyparł zagraniczne towary z naszych półek i ułatwił eksport. Efekt słabej waluty teraz też może nam pomóc?
Poprzednio był kryzys finansowy, największy od lat 30. ubiegłego wieku. Teraz mamy do czynienia z szokiem podażowym. Nie ma problemu z płynnością banków, całego sektora finansowego, ale mamy problemy z produkcją dóbr i usług, do pewnego stopnia z dystrybucją. Remedium powinno być też inne, niekoniecznie powiązane bezpośrednio z systemem finansowym. Teraz trzeba ratować produkcję.