Rosja prowadzi wojnę na wszelkich możliwych poziomach, a wiele wskazuje na to, że analiza opinii publicznej, by móc nasilać napięcia w dyskusyjnych kwestiach, to jeden z nich. Niedawno minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski podczas konferencji przed kongresem INSECON w Poznaniu mówił również, że Polska jest jednym z trzech najczęściej cybernetycznie atakowanych na świecie państw, a tylko w 2023 r. miało miejsce ponad 5 tys. cyberataków na sieci polskiego wojska. – To ataki, które są bezpośrednio związane z działalnością Federacji Rosyjskiej, ale też Białorusi – mówił.
Oferty na dziwne badanie
Na tym aktywność obcych służb się nie kończy, co przekazali „Rzeczpospolitej” przedstawiciele firm badawczych. Od kilku miesięcy po rynku zaczęły krążyć dziwne maile z ofertami na przeprowadzenie badań na temat opinii Polaków, ale od początku były mocno nietypowe. – Głównie dlatego, że z reguły, jak ktoś robi zapytanie, to jest łatwo go zidentyfikować, np. po nazwie firmy, adresie mailowym itd. Tutaj przychodziły maile wyłącznie z adresów Gmail, a nie firmowych – przyznaje przedstawiciel jednej z firm.
Badacze zauważają, że w stopkach maili były podawane adresy firm, które po sprawdzeniu albo w ogóle nie istniały, albo kierowały do firm/instytucji (czasem fundacji czy think tanków), które nic o takich ofertach nie wiedziały. Z reguły były podawane dwa kraje zleceniodawców – Holandia i Francja. Ponadto numery telefonów, które były podawane w ww. stopkach, były fałszywe. Na żaden z numerów nie dało się dodzwonić. Tak więc z reguły kontakt był tylko drogą mailową. – Ważną kwestią jest też to, że te podmioty czy osoby były w stanie płacić z góry i dużo więcej za wykonanie takiego badania, niż to normalnie jest przyjęte na rynku. Stawki były zawyżone o nawet 200–300 proc. ponad poziom rynkowy – mówi nasz informator.
– Niestety, nie mam wątpliwości, że znajdzie się chętny na przeprowadzenie takich badań. Zadawanie nawet wątpliwych metodologicznie pytań nie jest przestępstwem, a wysokie stawki działają na wyobraźnię. Zleceniodawcy mogą też przeprowadzić takie badanie, korzystając z międzynarodowych paneli, choć jeśli im zależy na wykorzystaniu ich z powołaniem się na wiarygodne źródło, wówczas mogą próbować kontaktować się ze znanymi pracowniami badawczymi – mówi Marcin Duma, prezes fundacji Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS. Podkreśla, że w ostatnim czasie takie zapytania nie wpłynęły do tej organizacji. Jednocześnie zauważa, że obecnie są wielkie możliwości badania opinii w zasadzie w każdym kraju. Wykorzystywane są do tego systemy sprzedające dostęp do respondentów o niemal dowolnym profilu. – Dopiero uczestnicy badań mogą zwrócić uwagę na to, że zadawane są im pytania np. mocno sugerujące odpowiedź, ale co najwyżej mogą sobie o tym napisać w mediach społecznościowych. Są także firmy, które nie martwią się aż tak reputacją czy nawet postępowaniami dyscyplinarnymi w ramach branżowych stowarzyszeń. Tego typu sytuacje miały już miejsce nie raz i nikt o tym teraz nie pamięta, a bohaterowie takich skandali nadal działają – dodaje.
Atak przed wyborami?
Inni badacze przyznają, że te dziwne zlecenia mocno się nasiliły przed samymi październikowymi wyborami do polskiego parlamentu. Wówczas przychodziły konkretne zapytania z gotowymi formularzami, tj. pytaniami, opisem grup docelowych itd.